Pokonała stres i odniosła jeden z największych sukcesów w życiu. Tyczkarka Monika Pyrek jest od wczoraj magistrem
Egzaminatorzy z Uniwersytetu Gdańskiego nie mieli żadnych wątpliwości: wielokrotna mistrzyni Polski, medalistka MŚ i ME, czwarta na olimpiadzie w Atenach, była świetnie przygotowana do obrony pracy magisterskiej pod tytułem "Problemy prawno-administracyjne - zwalczanie dopingu w sporcie" i dali jej piątkę.
- Stres był i to wielki. Przynajmniej dwa razy większy niż ten towarzyszący mi podczas zawodów sportowych - tłumaczy Monika. - W nauce trudniej o sukces niż w sporcie.
Po kilkunastu minutach było już po wszystkim. - A wcześniej długo nie spałam, spięta byłam od nocy. Byłam przygotowana, a mimo to bałam się, że nie zdam, że się spóźnię. Same koszmary - opisuje.
Ale po wyjściu z sali było już tylko wesoło i radośnie. - To kolejny mój tytuł. Jestem np. ambasadorem Szczecina, więc doradzono mi, bym zebrała moje wszystkie tytuły i zaczęła się nazywać ekscelencją - żartuje.
Gratulacje płynęły SMS-ami lub w rozmowach telefonicznych, jednak zawodniczka MKL-u Szczecin nie ma czasu na urlop i wypoczynek. We wtorek startowała w Lozannie (trzecie miejsce, pierwsze zajęła Jelena Isinbajewa z rekordem świata 4,93 m), a już jutro z Berlina wylatuje do Grecji na niedzielny mityng na Krecie. - Czy na fali euforii skoczę 4,80? Chciałabym, ale ostatnio sporo podróżuję, mało wypoczywam i to odbija się na zdrowiu - uważa szczecinianka.
Od poniedziałku Pyrek rozpocznie zgrupowanie w Formii, gdzie pod okiem Witalija Pietrowa (wychowawcy Siergieja Bubki) będzie szlifować formę przed letnimi zawodami, w tym mistrzostwami świata w Helsinkach.