Obcokrajowcowi Włókniarza nie wiedzie się w międzynarodowym towarzystwie. Poważne problemy z motocyklami na początku sezonu, a później kontuzja szyi podczas meczu ligowym w Tarnowie sprawiły, że w Grand Prix spisywał się bardzo słabo. Wyjątkiem był start w słoweńskim Krsko, gdzie zajął 7. miejsce. Wydawało się, że to będzie przełom i gwiazda Włókniarza zacznie się wspinać w klasyfikacji generalnej. Zaraz potem Sullivanowi przytrafił się jednak wspominany upadek w Tarnowie i o sukcesach nie było mowy. Z turnieju w Cardiff wycofał się po trzech wyścigach, a przed dwoma tygodniami w Kopenhadze był dopiero 13. W sumie "Sully" uzbierał dotychczas jedynie 29 pkt. i zajmuje 13. pozycję w klasyfikacji generalnej.
Chcąc być pewnym startów w przyszłorocznym cyklu, musi zacząć odrabiać straty i awansować przynajmniej na 8. miejsce, od którego dzieli go 14 pkt. Dystans nie jest duży i Australijczyk powinien się przebić do czołówki. Pod warunkiem jednak, że w sobotę w Pradze znajdzie się choćby w półfinale. Menedżer zawodnika uważa, że jest to realne zadanie.
- Ryan w Pradze zawsze jechał dość dobrze - mówi Jacek Gajewski. - Jeżeli tylko nie pojawią się jakieś przeszkody, to i tym razem powinien powalczyć. Musi powalczyć, bo czas ucieka. To jest bardzo ważny dla niego turniej. Na dziką kartę raczej nie ma co liczyć.
Sullivan świetnie spisywał się w ostatnich meczach Włókniarza (komplety w spotkaniach z Lotosem Gdańsk i Unią Leszno), ale jego przeciętne występy w Szwecji i Anglii mogą rodzić obawy. - Musiał oddać silniki do remontu i w tej sytuacji nie mógł jechać na tych najlepszych. Stąd takie, a nie inne wyniki - wyjaśnia jednak Gajewski.