HOKEJ: Polska bez prawa Bosmana

Po zjeździe prezesów Polskiej Ligi Hokejowej i posiedzeniu zarządu PZHL-u klamka zapadła. Nie będzie żadnych reform. Prawo Bosmana ciągle nie dla hokeistów. Lata 80. pełną gębą.

W polskiej ekstraklasie polskich hokeistów obowiązują tzw. białe karty. One decydują o przynależności zawodnika do klubu. Przywiązują go do danego pracodawcy nawet wtedy, gdy wygasa kontrakt! W myśl prawa Bosmana po wygaśnięciu umowy o pracę zawodnik mógłby za darmo przejść do innego klubu, który zapłaci mu najlepiej. - Białe karty to łatwe rozwiązanie dla prezesów, bo ci mogą nam zalegać z płatnościami i bez ryzyka podpisywania długich kontraktów i tak jesteśmy od nich zależni niemal jak niewolnicy. Wszystko przez białe karty - żali się jeden z reprezentantów Polski.

Hokeiści mieli nadzieje, że rok po wejściu do UE - na sezon 2005/2006 - prawo Bosmana zacznie obowiązywać w naszym kraju. Nic z tego. Wczoraj dowiedzieliśmy się, że zarząd PZHL-u rozważał wprowadzenie tego przepisu. - Sam jestem za tym, żeby u nas zaczęło obowiązywać prawo Bosmana - powiedział nam prezes związku Zenon Hajduga. - Dawno temu wprowadziliśmy białe karty, ale na dzisiaj to jest złe rozwiązanie. Namawiam kluby, żeby zamiast tego podpisywały długie kontrakty z hokeistami, którzy stanowią kręgosłup drużyny. A resztę niech wystawią na listę transferową.

Dlaczego Hajduga nie postawił na swoim? - Gdyby w zarządzie nie było ludzi związanych z klubami, byłoby o to łatwiej - tłumaczy.

Międzynarodowa Federacja Hokeja na Lodzie (IIHF) nie zamierza narzucać krajowym związkom prawa Bosmana. - Ten przepis nie obowiązuje u nas, w Szwajcarii, ale ten kraj nie jest członkiem Unii. Skoro w Polsce nie ma prawa Bosmana, to zawodnicy mogą śmiało oddawać waszą federację do sądu i z pewnością wygrają - powiedział nam jeden z pracowników IIHF.

Trudno znaleźć w kraju drugą tak zacofaną pod względem organizacyjnym dyscyplinę jak hokej, i to nie tylko przez brak prawa Bosmana. Zarejestrowana rok temu spółka akcyjna Polska Liga Hokejowa jest martwym tworem. Nie prowadzi żadnej działalności. Jeszcze w marcu kluby odgrażały się, że przejmują w swoje ręce rozgrywki ekstraklasy. Na poniedziałkowym posiedzeniu w Warszawie okazało się, że nie są do tego jeszcze gotowe. - Kluby zorganizowały kilka spotkań, na które nie zostaliśmy zaproszeni, zrobił się szum, że chcą zarządzać ekstraklasą, więc w kwietniu uchwaliliśmy, że jesteśmy gotowi przekazać rozgrywki PLH spółce. Teraz okazuje się, że PLH SSA nie ma struktur, żeby prowadzić ligę - rozkłada ręce Hajduga.

PZHL stawia na rozwój hokeja przez dobrą grę reprezentacji. Problem w tym, że Polskę opuścił uznany selekcjoner Andriej Sidorenko, a poszukiwania nowego nie będą łatwe. Większość klasowych trenerów ma już pracodawców. - Rozmawiałem z Frantiszkiem Vybornym. Jest już umówiony na pracę w Jesenicach - martwi się prezes Hajduga.

Wojas/Podhale Nowy Targ złożył propozycję, by doświadczony czeski szkoleniowiec zatrudniony w maju w tym klubie Zdislav Tabara poprowadził kadrę biało-czerwonych. Za podobnym układem opowiadają się Dwory/Unia Oświęcim, które chcą podzielić się w kosztach utrzymania trenera kadry, by ten jednocześnie prowadził Unię.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.