Ostatni etap Adama Krajewskiego

Miał dopiero 22 lata i świetne perspektywy na przyszłość w kolarskim peletonie. Zginął jednak we Włoszek w tragicznym wypadku, do jakiego doszło podczas treningu. W sobotę o godz. 14 zostanie pochowany na cmentarzu komunalnym w Płocku

Adaś? Pamiętam małego, szczupłego blondynka, jak na swojej pierwszej kolarzówce ścigał się zimą z innymi w parku na Górkach, jakieś 10 lat temu. Takie były początki, wtedy żaka, a do wtorku 24 maja seniora, jednego z najbardziej utalentowanych kolarzy, jakich miał Płock. Gdy dorósł i dał się poznać m.in. jako znakomity sprinter, żeby się rozwijać, podjął naukę w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Żyrardowie. Potem ścigał się jeszcze m.in. w KTC Konin i stołecznej Legii. Wielokrotnie stawał na podium Mistrzostw Polski na torze i szosie. Nic dziwnego, że upomniała się o niego reprezentacja. Miał wielki talent. Dostrzegł go Mario Leone z zawodowej włoskiej grupy Centro Convenienza Esse, w której miał zastąpić ukraińca Rusłana Pidgornego. Miał być liderem tej grupy. W feralny wtorek został na treningu dłużej niż inni. Chciał dać z siebie jeszcze więcej. Zjeżdżał ze wzniesienia do miasteczka Molini di Prela. Czy jechał za szybko, czy coś stało się z rowerem? To już dziś nie ważne. Stracił panowanie nad rowerem, wpadł pod ciężarówkę. I tak dokonało się życie ambitnego kolarza, który ciągle chciał jeździć szybciej, więcej, lepiej. Był za młody, o wiele za młody, by opuścić peleton i rodzinę...