Roland Garros. Davenport pokonała Clijsters

Pierwszy set był jak Perl Harbour, ale później niedoceniana Lindasay Davenport wydarła się z oblężenia i pokonała Belgijkę Kim Clijsters. Gdyby nie ten zryw, nie byłoby już Amerykanów w Paryżu

Jeszcze rok temu wszyscy trąbili, że Lindsay Davenport lada moment skończy karierę. 28-letnia Amerykanka co rusz łapała kontuzję, sama przebąkiwała o rozbracie z tenisem. Od kilku tygodni nie startowała, więc rozpoczęto już odliczanie, kiedy straci na rzecz Marii Szarapowej pierwsze miejsce w rankingu WTA. Do Paryża, gdzie nie lubi grać, przyjechała prosto z wakacji w Meksyku i formą nie zachwycała. W spotkaniu czwartej rundy z Belgijką Kim Clijsters przegrała pierwszego seta 1:6, w drugim było już 1:3 i zanosiło się na egzekucję Amerykanki. Wtedy stał się cud. Davenport zaczeła grać tak, jakby dotarło do niej, że jest ostatnią Amerykanką w turnieju. Zarówno w rywalizacji kobiet, jak i mężczyzn! Błyskawicznie odrobiła straty i wygrała dwa kolejne sety. - Nie grałam tu w ćwierćfinale od 1999 r., teraz w pierwszych rundach szło mi ciężko, nie spodziewałam się, że odrobię stratę, że awansuję. Ale zawsze trzeba walczyć - mówiła Devenport. Clijsters po raz kolejny pokazała, że nie umie grać pod presją. Pierwsze rundy przeszła jak burza. Eliminowała słabsze rywalki, tracąc ledwie po kilka gemów, ale pod presją Davenport zupełnie się rozsypała. - To mój największy sukces od bardzo dawna - mówiła Amerykanka, która przegrała sześć ostatnich pojedynków z Clijsters. W ćwierćfinale spotka się z Mary Pierce.

Największą sensacją turnieju kobiet jest 15-letnia Bułgarka Sesil Karatantczewa, która awansowała w niedzielę do ćwierćfinału. Karatantczewa wyeliminowała w trzeciej rundzie starszą o 13 lat Amerykankę Venus Williams, a w czwartej pokonała Szwajcarkę Emmanuelle Gagliardi. - Nie wiem, co powiedzieć. Mam pustkę u głowie. Nie mogę uwierzyć, że jestem w ćwierćfinale French Open. Kiedy w drugim secie wyszłam na prowadzenie 5:2, ogarnęło mnie przerażenie - przyznała Bułgarka. Od czasów Jugosłowianki Moniki Seles nie było w Paryżu tak młodej zawodniczki, która doszłaby tak daleko. Seles wygrała turniej w 1990 r. mając 16 lat i sześć miesięcy. Karatantczewa skończy 16 lat na początku sierpnia. Bułgarka pochodzi ze sportowej rodziny. Jej ojciec był wioślarzem, a matka grała w siatkówkę. Angielskiego uczyła się słuchając Spice Girls, teraz jest na etapie starych piosenek Shakiry, dzięki czemu szlifuje hiszpański. Tenisowych treningów początkowo nie lubiła i rodzice musieli zaciągać ją na kort siłą. W 2003 r. 13-latkę zauważył podczas jednego z juniorskich turniejów słynny Nick Bolletieri i zaproponował staż w swojej szkole na Florydzie. Rok później Karatantczewa wygrała juniorskiego Rolanda Garrosa. Czy teraz sięgnie po tytuł w seniorach? - Za wcześnie o tym mówić. Na pewno w ćwierćfinałach zagram już na większym luzie - odpowiada Bułgarka.

W sobotę odpadła wielka nadzieja Francuzów Amelie Mauresmo. Na nic zdał się Yannick Noah, który od niedawna trenuje Amelie. Francuzka przegrała z 17-letnią Serbką Aną Ivanović, która niedawno doszła do półfinału warszawskiego J&S Cup. - Gem rewelacja, gem katastrofa, gem rewelacja, gem katastrofa... Tylko dlaczego? - zastanawiał się Noah.

W rywalizacji mężczyzn spokojem zachwyca Marat Safin. Potwierdza, że choć między turniejami Wielkiego Szlema może grać fatalnie, to na najważniejsze imprezy mobilizuje się znakomicie. W trzeciej rundzie wyeliminował jednego z faworytów Hiszpana Juana Carlosa Ferrero. - To była tenisowa klasyka. Kto nie widział, niech kupi to sobie na wideo - stwierdził Rosjanin. Gdy Safin ostatnio grał z Ferrero w Hamburgu, mecz zakończył się wielką kłótnią o sporną piłkę. Safin nazwał wtedy Hiszpana "14-letnim gówniarzem". Teraz obyło się bez incydentów. Czy "Safinator" spokorniał? - pytali dziennikarze. - Wiecie jak to jest. Czasem muszę eksplodować, to u mnie nieuniknione, ale na razie oszczędzam siły na pięciosetowe mecze - powiedział Safin.

W niedzielę wieczorem z turniejem pożegnali się m.in. rozstawiona z czwórką Rosjanka Jelena Dementiewa (przegrała w czwartej rundzie z rodaczką - Jeleną Likhowcewą) i Argentyńczyk David Nalbandian (10), który uległ Rumunowi Victorowi Hanescu. Do ćwierćfinału awansował Szwajcar Roger Federer (1), który nadspodziewanie łatwo (6:1, 6:4, 6:3) pokonał Hiszpana Carlosa Moyę (14).

1/8 finału kobiet:

Lindsay Davenport (USA, 1) - Kim Clijsters (Belgia, 14) 1:6, 7:5, 6:3

Jelena Lichowcewa (Rosja, 16) - Jelena Dementiewa (Rosja, 4) 7:6 (7-3), 5:7, 7:5

Mary Pierce (Francja, 21) - Patty Schnyder (Szwajcaria, 8) 6:1, 1:6, 6:4

Sesil Karatanczewa (Bułgaria) - Emmanuelle Gagliardi (Szwajcaria) 7:5, 6:3.

1/8 finału mężczyzn:

Roger Federer (Szwajcaria, 1) - Carlos Moya (Hiszpania, 14) 6:1, 6:4, 6:3

Victor Hanescu (Rumunia) - David Nalbandian (Argentyna, 10) 6:3, 4:6, 5:7, 6:1, 6:2

III runda mężczyzn:

Nicolas Kiefer (Niemcy, 28) - Igor Andrejew (Rosja) 6:4, 7:6 (9-7), 3:6, 6:4

Guillermo Canas (Argentyna, 9) - Paul-Henri Mathieu (Francja) 6:3, 7:6 (7-4), 2:6, 6:7 (5-7), 8:6.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.