Taniec Dudka na linii strzału

Co zrobić, by nie dać sobie strzelić karnego? Zdenerwować tego, który strzela. Tak, jak Jerzy Dudek w środowym finale Ligii Mistrzów.

Interwencje polskiego bramkarza Liverpoolu przejdą zapewne do historii europejskiej piłki. Dudek w konkursie rzutów karnych starał się zdekoncentrować zawodników Milanu - podawał im piłkę, patrząc prosto w oczy, a tuż przed strzałem podskakiwał, wyginał się i machał rękami. Przyniosło to znakomity efekt, bowiem Brazylijczyk Serginiho kopnął piłkę za wysoko, zaś strzały Włocha Andrei Pirlo i Ukraińca Andrija Szewczenki Polak obronił.

Zatrzęś nogami

- Takie zachowanie to pomysł Jamiego Carraghera [obrońcy Liverpoolu - red.] - opowiada Dudek. - Przed karnymi podszedł do mnie i przypomniał Bruce'a Grobbelaara [pochodzącego z Zimbabwe byłego bramkarza Liverpoolu - red.], który przed karnymi decydującymi o zwycięstwie w finale Pucharu Europy w 1984 roku w Rzymie także gestykulował i trząsł nogami. Powiedział: "Rób to samo". Spróbowałem i udało się.

Niekonwencjonalnie grający bramkarze mają ponoć lepsze efekty w bronieniu rzutów karnych. Specjalistami pod tym względem byli zawodnicy z Ameryki Południowej - Kolumbijczyk Rene Higuita, Meksykanin Jorge Campos i Paragwajczyk Jose Luis Chilavert. Sami wykonywali rzuty karne, a nawet strzelali bramki z rzutów wolnych.

W 1984 roku słynący z dalekich rajdów na pole przeciwnika Grobbelaar mógł jednak co najwyżej machać rękami, bo według przepisów bramkarz nie mógł przed strzałem oderwać nóg od ziemi. Zmieniono to dwa lata temu. - Teraz można się poruszać, ale tylko po linii bramkowej - mówi Jacek Granat, czołowy polski sędzia piłkarski.

Zachowanie Dudka było zaskakujące, ale daleko mu jeszcze do tego, co robi Charles Itandje, bramkarz francuskiego klubu Lens. Itandje przed obroną rzutu karnego podskakuje, macha rękami, a nawet... obraca się wokół własnej osi. Kiedy zrobił to po raz pierwszy w meczu ligowym, strzelec tak się zdenerwował, że podał mu piłkę.

W inny sposób wpływał na przeciwników Portugalczyk Ricardo podczas ubiegłorocznych mistrzostw Europy. O awansie do półfinału też decydowały rzuty karne - przed decydującymi strzałami Ricardo zdjął rękawice i skutecznie bronił. David Beckham i Dariusz Vassell nie potrafili go pokonać.

Mogli się tylko pocieszać losem argentyńskiego napastnika Martina Palermo, który w 1999 roku w meczu z Kolumbią nie wykorzystał trzech rzutów karnych, a jego drużyna przegrała 0:3! Mimo to Palermo nie zrezygnował z wykonywania "jedenastek".

Popraw spodenki

Po zdobyciu Pucharu Europy Jerzy Dudek podkreślał, że konkurs "jedenastek" to loteria. - Dziś szczęście było po mojej stronie - dodał.

Podobnie myśli Jan Tomaszewski, uważany za najsłynniejszego polskiego bramkarza. Właśnie on podczas mistrzostw świata w 1974 roku obronił trzy rzuty karne, wszystkie, które wówczas podyktowano przeciwko Polakom. - Bramkarz jest w lepszej sytuacji niż wykonujący karnego. On musi strzelić, a ja, jeśli nie obronię, nic mi się nie stanie - podkreśla bohater z Wembley. - I dlatego bramkarze starają się wyprowadzić strzelców z równowagi.

Tomaszewski miał na to swoje sposoby: - Też podawałem im piłkę, długo się ustawiałem, demonstracyjnie poprawiałem spodenki. W meczach międzypaństwowych podnosiłem do góry kciuk i mówiłem: "Good luck!". Przynosiło to skutek - wspomina.

Zbigniew Boniek, mieszkający w Rzymie jeden z najsłynniejszych polskich piłkarzy, wielokrotnie musiał w ważnych meczach wykonywać rzuty karne. Co czuje wtedy zawodnik? - Na treningu bramka jest ogromna, a bramkarz malutki. W finale Ligi Mistrzów jest odwrotnie. Najbardziej pamiętam mecze Widzewa z włoskim Juventusem.

Wtedy zupełnie nieznana łódzka drużyna w pucharze UEFA trafiła na słynny klub z Turynu. O awansie decydowały rzuty karne. Boniek: - Kiedy podchodziłem do piłki, sytuacja była taka, że jak strzelę, wygramy. I nie pomyliłem się, choć presja była ogromna.

Boniek opowiada, że Włosi szeroko komentowali zachowanie Dudka podczas rzutów karnych. Podkreślali, że udało mu się zdeprymować zawodników Milanu. - To dlatego tak znakomici piłkarze jak Pirlo czy Szewczenko podeszli do piłki bardzo niepewni i nie potrafili Jurka pokonać, a Serginho nawet nie trafił w bramkę - mówi Boniek. - Takie zachowanie bramkarza jest dla wykonawcy "jedenastki" strasznie denerwujące, ale przecież o to chodzi.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.