Piłkarska I liga: Cracovia - GKS Katowice 2:0

"Gieksa" robiła, co mogła, ale w Krakowie chyba nie była w stanie wygrać. - Sędziowanie? Mniej jak poprawne, delikatnie mówiąc - rozkładał po meczu ręce trener katowiczan Jan Furtok.

I liga. Cracovia - GKS Katowice 2:0

Karny z przepychanki

"Gieksa" robiła, co mogła, ale w Krakowie chyba nie była w stanie wygrać. - Sędziowanie? Mniej jak poprawne, delikatnie mówiąc - rozkładał po meczu ręce trener katowiczan Jan Furtok

Katowiczanie, dobrze ustawieni przez Furtoka, okopali się w obronie i od początku nie zamierzali ukrywać, o co im chodzi. Marzeniem był remis, a gdyby jakiś szczęśliwy traf pozwolił zdobyć gola, byliby szczęśliwi. I bardzo długo według takiego scenariusza toczył się sobotni mecz.

Gospodarze przeważali, bili rzuty rożne (w pierwszej połowie dziewięć, GKS - ani jednego), stwarzali nawet świetne sytuacje, ale do siatki nic nie chciało wpaść. Krakowianie rozgrywali bowiem akcje dość wolno i czytelnie. W "Gieksie" pewnie bronił Mateusz Sławik, który dał sobie radę m.in. ze strzałami Piotra Gizy i Piotra Bani.

Katowiczanie ograniczyli się do kontrataków, a ponieważ środek krakowskiej obrony - z Witoldem Wawrzyczkiem zamiast kontuzjowanego Łukasza Skrzyńskiego - był mniej zgrany niż zazwyczaj, różnie mogło się to skończyć.

Po przerwie Ryszard Czerwiec zasygnalizował swoją obecność na boisku bardzo ładnym strzałem, a po nieporozumieniu krakowskich obrońców strzał Dawida Plizgi z najbliższej odległości sparował Marcin Cabaj.

W 74. min padł gol dla "pasów". Bania wszedł w pole karne do wrzuconej piłki, a kapitan "Gieksy" Mirosław Widuch próbował go zatrzymać. Obaj zawodnicy przewrócili się, a sędzia Zbigniew Marczyk wskazał na jedenastkę. Poszkodowany Bania przymierzył blisko lewego górnego rogu i zdobył prowadzenie.

- Niedawno na AWF-ie przerabialiśmy przepisy piłkarskie, dlatego wiem, że sędzia się pomylił, dyktując rzut karny dla Cracovii. Przepychanka zaczęła się na 18. metrze i choć Bania upadł w "szesnastce", arbiter powinien wrócić z akcją przed pole karne, czyli podyktować rzut wolny, a nie karny. Nie liczy się moment, w którym Widuch puścił Banię, tylko początkowa faza faulu - tłumaczył po meczu napastnik "Gieksy" Grzegorz Kmiecik.

Trzy minuty później rozstrzygnęła się sprawa wyniku. W polu karnym piłkę miał Bania, próbował zagrać do Łukasza Szczoczarza, ale po drodze był Widuch. Piłka odbiła się od niego i wpadła w długi róg bramki. Sławik nie miał nic do powiedzenia.

Ambitni katowiczanie rzucili się do ataku. Cabaj musiał ratować sytuację dalekim wybiegiem i wybiciem piłki na aut (Plizga miał pretensje, że był faulowany, i domagał się karnego), potem - już w doliczonym czasie gry - na linii pola karnego faulowany przez Cabaja był Daniel Onyekachi, ale sędzia podyktował tylko rzut wolny dla Katowic. Trener Furtok uważał, że przynajmniej jeden karny jego drużynie się należał.

Strzelcy bramek

Bania (74., karny), Widuch (77., samobójcza).

Cracovia: Cabaj Ż - Radwański, Wawrzyczek, Węgrzyn, Baster - Giza, Przytuła Ż, Drumlak (46. Citko) - Bojarski, Bania, Nowak (46. Szczoczarz).

Katowice: Sławik Ż - Polczak Ż, Markowski Ż, Widuch, Bartnik (46. Król) - Mysiak, Wijas, Czerwiec, Krauze (84. Sroka) - Plizga Ż, Kmiecik (76. Onyekachi).

Sędziował: Zbigniew Marczyk (Piła)

Widzów: 3000

Statystyka

Rzuty rożne

Strzały celne

Strzały niecelne

Faule

Spalone

4

Zdaniem trenerów

Jan Furtok (GKS): - Mecz był przeciętnym widowiskiem. W pierwszej połowie, po bardzo dobrej kontrze, mogliśmy prowadzić 1:0. Stało się tak, a nie inaczej, do przerwy chłopcy wypełnili zadania taktyczne w stu procentach. Cracovia miała problemy z wypracowaniem sytuacji, po karnym chłopcy trochę się rozluźnili. Należał nam się przynajmniej jeden karny. Sędziowanie? Mniej jak poprawne, delikatnie mówiąc. Andruszczak nie wyszedł w podstawowym składzie ze względu na kontuzję mięśnia czworogłowego.

Wojciech Stawowy (Cracovia): - W piątek po odprawie włączyłem telewizor i akurat szedł horror. Szybko wyłączyłem go, bo nie lubię tego gatunku filmów. Ale dziś przeżyłem taki horror na stadionie Cracovii. Bardzo nam się gra nie kleiła do rzutu karnego, dużo niedokładności, nerwowości. Siedzi na nas taka presja tego trzeciego miejsca i świadomość, że jest to na wyciągnięcie ręki. To nas usztywnia w grze, ale nie jest to absolutnie wytłumaczeniem. Rozegraliśmy z GKS-em Katowice trzeci mecz i coś nam ten przeciwnik nie leży. W lidze liczą się jednak punkty.

Not. Wak

Mówi Mirosław Widuch

Karny? Nie ma mowy

Kapitan GKS-u był filarem obrony swojego zespołu przez ponad 70 minut. Później przyszła czarna seria: najpierw po jego bardzo problematycznym faulu na Piotrze Bani sędzia podyktował rzut karny dla Cracovii, a później Widuch - przy próbie przecięcia podania Bani - strzelił gola samobójczego

Michał Białoński: Był karny czy nie?

Mirosław Widuch, kapitan GKS-u: Ależ skąd! Równie dobrze sędzia mógł podyktować rzut wolny dla nas. Przecież moja głowa nie przez przypadek znalazła się pod pachą Bani. Obaj się przepychaliśmy. Nawet nie wiem, czy to zdarzenie było w polu karnym. Po prostu tego nie widziałem. Banię wszyscy znamy i wiemy, że "szuka" tych rzutów karnych, że symuluje, a czasem nawet przytrzymuje. Trzeba mu przyznać, że dobrze to robi.

Ale Pan pchnął napastnika Cracovii.

- Na pewno tego nie zrobiłem. Tylko trochę go przytrzymywałem.

Kilka minut później nie było już żadnych wątpliwości: strzelił Pan "swojaka".

- Tak to bywa, piłka odbiła się od mojej nogi i wpadła do bramki. Ten gol był konsekwencją straty pierwszego. Cracovia nie zadowoliła się prowadzeniem 1:0, tylko ostro na nas ruszyła.

Przy stanie 0:0 graliście strasznie zachowawczo. Nie warto było spróbować zaatakować? Tym bardziej że obrona Cracovii popełniała w tym meczu błędy.

- Nasza taktyka polegała na tym, aby nie dać rozwinąć skrzydeł Cracovii, żeby opóźniać grę, jak się tylko da. Wiedzieliśmy, że i tak będziemy mieli z jedną, dwie szanse na strzelenie bramki, i te szanse były. Problem w tym, że ich nie wykorzystaliśmy.

A co Pan pomyślał, gdy straciliście gola? Że już jest po wszystkim?

- Nie, bo po pierwszym golu były jeszcze nadzieje. Dopiero po drugim wiedziałem, że ciężko będzie się podnieść.

Po tej porażce zwiększyła się wasza strata do Odry.

- Jej zwycięstwo przesądza nasz spadek do II ligi, ale przecież to żadna niespodzianka, bo od początku byliśmy spisani na straty.

Rozmawiał Michał Białoński

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.