I liga piłkarska: Lech Poznań - Górnik Zabrze 2:1

Górnik Zabrze bije rekordy: w podstawowej jedenastce zabrzan na mecz z Lechem znalazło się tylko dwóch graczy urodzonych w latach 70.! Jednak tym razem młodość nie przyniosła efektów

Zaledwie 17-letni Marcin Siedlarz toczył boje w środku pola z Piotrem Świerczewskim, starszym od niego o drugie tyle. Wielokrotnie dochodziło między nimi do ostrych spięć, ale w najostrzejsze zwarcie Świerczewski wszedł z Michałem Karwanem. We wszystkich tych wypadkach jeden piłkarz starał się odpłacić rywalowi za ostre zagranie z poprzedniej akcji. W pewnym momencie doszło nawet do wielkiej przepychanki na środku boiska, w której prym wiódł impulsywny Brazylijczyk Felix Felipe, wyróżniający się także afro niczym z lat 70.

Górnik grał nieźle, kilka razy oszukał poznańska defensywę szybkimi, prostopadłymi zagraniami. W 9. min widzowie ze zdumienia przecierali jeszcze oczy, gdy asystent sędziego nie wskazał pozycji spalonej aż trzech zabrzan i dopuścił do kapitalnej okazji bramkowej. Po chwili jednak w podobnej sytuacji nie było już wątpliwości, że lechici zaspali i Michał Chałbiński mógł w czystej pozycji strzelić na bramkę - wprost w bramkarza gospodarzy Waldemara Piątka.

Nieoczekiwanie gola strzelił Lech - Maciej Scherfchen uderzył mocno, efektownie z dystansu i to w chwili, gdy gospodarzom szło kiepsko. Piłkę ładnie wycofał spod linii końcowej Paweł Sasin, dla którego było to jednak jedno z nielicznych dokładnych podań w meczu.

Lech stracił prowadzenie dość szybko, po akcji pasującej swym kuriozum do całego meczu. Piątek minął się z piłką zagraną z głębi pola i ta trafiła do zaskoczonego Pawła Brożka. Ten zwlekał ze strzałem do opuszczonej przez Piątka bramki, wreszcie wycofał piłkę do Michała Chałbińskiego, który trafił pod poprzeczkę. I tak wypracowana z trudem minimalna przewaga została roztrwoniona przez koszmarny błąd rozkojarzonego bramkarza "Kolejorza".

Górnikom nie udało się dotrzymać remisu do końca. Zaledwie w cztery minuty po wejściu na boisko Zbigniew Zakrzewski wygrał efektowny pojedynek w powietrzu z dwoma obrońcami Górnika i strzałem głową pokonał Bartosza Białkowskiego. Zabrzanie kończyli mecz w dziesiątkę, bo za dwie żółte kartki dziesięć minut przed końcem musiał zejść Wojciechowski.

STRZELCY BRAMEK

Lech: Scherfchen (24., po podaniu Sasina), Zakrzewski (66, głową, po podaniu Lasockiego)

Górnik: Chałbiński (28., po zagraniu Brożka)

SKŁADY

Lech: Piątek - Sasin, Mowlik, Wójcik, Lasocki - Scherfchen (46. Bugała Ż), Topolski Ż, Świerczewski - Reiss (62. Zakrzewski) - Nawrocik, Gajtkowski (70. Wachowicz).

Górnik: Białkowski - Felipe Ż, Hernani Ż, Karwan, Wojciechowski Ż, Cz (80.) - Juszkiewicz, Siedlarz, Ulisses (61. Drąg) - Brożek, Chałbiński Ż (74. Joao Paulo), Aleksander Ż (83. Okińczyc).

Sędzia: Leszek Gawron (Mielec)

Widzów: 5,5 tys. (ok. 150 kibiców Górnika)

Lech - Górnik

Zdaniem trenera

Marek Wleciałowski (Górnik)

trener Górnika Zabrze

Nie wytrzymaliśmy meczu emocjonalnie - moich zawodników poniosły nerwy. Jestem jednak niezadowolony z proporcji w kartkach, bo walka i agresja z obu stron były na porównywalnym poziomie. Brakuje nam wyrachowania i spokoju w podejmowaniu decyzji pod bramką. Dlatego omal nie zmarnowaliśmy szansy po błędzie Piątka.

Czesław Michniewicz (Lech)

trener Lecha Poznań

Drugi raz gramy w piątek i drugi raz Piątek popełnia koszmarny błąd. Dobrze, że więcej już w piątki niczego nie gramy.

Z Górnika do Lecha?

Mecz z Górnikiem Zabrze był prawdopodobnie jednym z ostatnich występów Waldemara Piątka w "Kolejorzu" (kończy mu się kontrakt). Tymczasem vis-a-vis oglądaliśmy zapewne jego następcę - Bartosza Białkowskiego z Górnika. Trener Czesław Michniewicz rozmawiał z nim po meczu. - Szykować ci już koszulkę Lecha? - zaśmiał się, na co Białkowski odpowiedział tylko lekko wstydliwym uśmiechem.