Marek Szandurski: Dotąd to Pogoń była krytykowana za brak skuteczności, ale także Wisła Płock ma z tym problem.
Marcin Wasilewski, obrońca Wisły: Stworzyliśmy naprawdę dużo okazji strzeleckich i winę za porażkę możemy zrzucić jedynie na siebie. Skuteczność szwankowała strasznie, ale myślę, że w pewnych momentach brakowało nam też szczęścia, choćby wówczas, gdy Grzegorz Matlak wybił piłkę z pustej bramki. Gdybyśmy strzelili kontaktowego gola, to moglibyśmy w końcówce pokusić się nawet o remis.
W pierwszych minutach meczu odsypialiście długą podróż, czy może Pogoń was czymś zaskoczyła?
- Faktycznie, przespaliśmy pierwsze pół godziny spotkania i na to jestem szczególnie zły. Gdy zdaliśmy sobie sprawę, co się dzieje, było praktycznie po meczu. Gospodarze niczym nas nie zaskoczyli, ponieważ trener przed spotkaniem uczulał nas, by uważać na pierwsze minuty. Twierdził, że Pogoń od razu się na nas rzuci, i miał rację.
Po dobrym początku rundy wiosennej powoli zapominacie, jak smakuje zwycięstwo w lidze...
- To już czwarty nasz mecz bez kompletu punktów. Wydaje mi się, że za wcześnie jest, by mówić o wielkim kryzysie. Musimy się przełamać, a wtedy znów zaczniemy grać na właściwym poziomie.