Korona Kielce - ŁKS 2:2

Mecz ŁKS z Koroną znów był niezwykle dramatyczny. W 87 min gospodarze nie wykorzystali rzutu karnego

ŁKS potwierdził, że potrafi grać z czołowymi drużynami II ligi. Niedawno pokonali trzecią w tabeli Arkę Gdynia 1:0, a teraz odebrali dwa punkty wiceliderowi. Potwierdziło się też, że zespół z al. Unii lubi grać z Koroną Kielce. Jesienią po dramatycznym spotkaniu zremisował z nią 4:4, teraz emocji było nie mniej, padło jednak mniej goli.

Mimo wysokiej porażki w poprzedniej kolejce trener Dragan Dostanić zdecydował się na niewielkie zmiany w składzie. W obronie pojawił się ostatnio krytykowany Adam Centkowski. W ataku obok Igora Sypniewskiego wystąpił Maciej Nuckowski.

Początek meczu należał zgodnie z przewidywaniami do gospodarzy. Boczni pomocnicy ŁKS - Sławomir Kamiński i Dejan Stojković - mieli ogromne problemy z powstrzymaniem rywali. Szczególnie Serb nie dawał sobie rady Robertem Bednarkiem. To po akcji tego gracza z Kielc w 8 min minimalnie przestrzelił Adam Czerkas. Dwie minuty później Kamiński przegrał pojedynek z Arkadiuszem Kaliszanem. Stoper Korony zagrał do Arkadiusza Bilskiego, ten podał do Jakuba Grzegorzewskiego, który przelobował Wyparłę.

Po stracie bramki łodzianie ruszyli wreszcie do ataku. W 20 min Maciej Nuckowski wyrównał, ale sędzia gola nie uznał, bo łodzianin był na pozycji spalonej. Wkrótce wszystko wróciło do normy, czyli przewagi gospodarzy. W łódzkiej bramce doskonale spisywał się jednak Wyparło.

ŁKS znów szybko odpowiedział bramką, której sędzia ponownie nie uznał. Tym razem jednak nie miał chyba racji. Mocne uderzenie Kamińskiego zablokował Maciej Mielcarz, ale do piłki dobiegł Nuckowski i kopnął do siatki. Arbiter znów jednak dopatrzył się pozycji spalonej. - Wybiegłem zza obrońców - tłumaczył się ełkaesiak.

Kolejne minuty przypominały pojedynek bokserski. W 37 min Wyparłę próbował zaskoczyć Bilski, ale chybił. Dwie minuty później był już remis. Po akcji Nuckowskiego wyrównał Rafał Niżnik. Radość ełkaesiaków trwała jednak krótko. Po błędzie Stojkovicia w środku boiska gospodarze wyprowadzili groźną, którą wykończył Adam Czerkas. Wkrótce ten sam zawodnik znów trafił do siatki, ale sędzia odgwizdał pozycję spaloną.

W drugiej połowie miejsce słabo grającego Stojkovicia zajął Rafał Wodniok. Okazało się, że była to trafna decyzja trenera Dostanicia. Łodzianie w dalszym ciągu grali dobrze, ale już znacznie wolniej. Być może wpływ na ich postawę miało boisko, miejscami przypominające grzęzawisko. - Było jeszcze w gorszym stanie, niż w Bielsku-Białej - tłumaczył Zdzisław Leszczyński.

Piłkarze Korony sprawiali wrażenie zadowolonych z wyniku. Trener Ryszard Wieczorek zdjął nawet z boiska najlepszego zawodnika Bilskiego.

Od tego momentu ełkaesiakom łatwiej było konstruować akcje ofensywne. Wiele ożywiania do gry wniósł Wodniok, który kilka razy groźnie zacentrował w pole karne. W 57 min po jego akcji Nuckowski ponownie zdobył gola, który znów nie został uznany. - Nie było spalonego - twierdził stanowczo Paweł Golański, który oglądał spotkanie z trybun.

W ostatnim kwadransie meczu Dostanić zdecydował się na kolejną zmianę. O ile Wodniok okazał się wzmocnieniem, to Żelijko Kljajević nie grał już tak dobrze. ŁKS bronił się bardzo umiejętnie, a każda próba kontrataku była groźna. Jednak największym grzechem gości była w sobotę nieskuteczność. Na szczęście do 81 minuty. Wtedy rzut wolny wykonywał Niżnik, który kopnął tak precyzyjnie, że zaskoczył Mielcarza. Inna sprawa, że pomógł mu Igor Sypniewski, który usiłował przeciąć lot piłki, czym zaskoczył bramkarza.

Ale to nie był jeszcze koniec emocji. W 85 min Robert Sierant sfaulował w polu karnym Swietosława Barkaniczkowa. Sędzia podyktował rzut karny, którego wykonawcą był sam poszkodowany. Wyparło kolejny raz potwierdził, że jest znakomitym bramkarzem i wybił piłkę poza boisko.

Radość z remisu w Kielcach zmąciła tylko żółta kartka Sypniewskiego, który z tego powodu nie wystąpi w środę przeciwko GKS Bełchatów.

STRZELCE BRAMEK

Korona: Grzegorzewski (10.), Czerkas (40.).

ŁKS: Niżnik (39., 81.)

Widzów: 4 tys.

Korona: Mielcarz - Szyndrowski, Kaliszan Ż (64. Radunović), Owczarek, Cichoń - Bonin, Bilski (54. Barkaniczkow), Hermes, Bednarek - Grzegorzewski (72. Piątkowski), Czerkas Ż.

ŁKS: Wyparło - Łakomy Ż, Sierant, Leszczyński, Centkowski - Kamiński Ż (74. Kljajević), Niżnik, Łochowski, Stojković (46. Wodniok) - Nuckowski, Sypniewski Ż (90+2. Przybyszewski).

BOHATER MECZU

RAFAŁ NIŻNIK

Tym razem był problem, kogo zrobić bohaterem. Wyparło obronił karnego, świetnie grał Sypniewski. Ale to gole Niżnika zapewniły ŁKS remis