Wisła Can-Pack Kraków - Lotos Gdynia 71:63

To był z pewnością najlepszy mecz krakowianek w tym sezonie. Wypełniona po brzegi hala i kapitalna gra w obronie przyczyniły się do pierwszego w tym sezonie zwycięstwa Wisły nad Lotosem.

W pierwszej kwarcie wśród gospodyń prym wiodła Shannon Johnson (osiem punktów). Do poziomu Amerykanki, doskonale prowadzącej grę drużyny, dostroił się cały zespół. Świetny mecz rozgrywała Jelena Skerović. Przy stanie 10:2 dla Wisły trener Lotosu Krzysztof Koziorowicz wziął czas, ale i tak Małgorzata Dydek nie zdobyła punktu w I kwarcie.

Zgodnie z zapowiedzią szalikowcy Wisły stworzyli piekło na trybunach i to dosłownie. Obok szaleńczego dopingu w pewnym momencie z sektora kibiców zaczął się... wydobywać gęsty dym z racy. Wisła prowadziła od początku meczu (12:4 i 16:8). Gdynianki tylko raz w drugiej kwarcie doprowadziły do remisu: po trzeciej "trójce" Deanny Nolan w 11. min było 24:24.

Twarda i nieustępliwa gra z obu stron zwiększyła atrakcyjność widowiska. Po rzucie Ivy Perovanović było 37:30 i siedmiopunktowa przewaga utrzymała się do przerwy (43:36). I tylko jedno budziło lekkie zaniepokojenie miejscowych kibiców - trener wiślaczek Wojciech Downar-Zapolski nie przeprowadził żadnej zmiany w trakcie pierwszej połowy.

Po przerwie Lotos rzucił się do odrabiania strat, a Wisła wykazywała oznaki zmęczenia. Dopiero w 25. min trener dokonał pierwszej zmiany: za Kress weszła Dorota Gburczyk. Tuż przed końcem III kwarty gdynianki po rzucie Pauliny Pawlak wyszły na pierwsze i ostatnie prowadzenie 55:53. Riposta była piorunująca: Magdalena Radwan trafiła za trzy w ostatniej sekundzie i po 30 min było 56:55 dla Wisły!

Czwarta kwarta zaczęła się równie dobrze: za trzy rzuciły Radwan i Johnson. Przy stanie 68:61 Kress ze Skerović wybiły sobie piłkę poza boisko, ale za wolę walki otrzymały rzęsiste brawa. Przy stanie 70:63 (Lotos nie trafił do kosza przez kilka minut, a kibice oglądali mecz na stojąco) nic już nie mogło odebrać Wiśle cennego sukcesu.

Kwarty: 24:21, 19:15, 13:19, 15:8.

Wisła: Johnson 19 (1), Skerović 13 (2), Perovanović 12, Kress 11, Trafimava 7 (1) oraz Radwan 7 (2), Gburczyk 2.

Lotos: Dydek 17, Bibrzycka 15 (3), Nolan 13 (3), Kobryn i Pawlak po 6 oraz Troina 4, Veselovsky 2.

Stan rywalizacji 1:1. Kolejny mecz w sobotę w Gdyni.

Sędziowali Tomasz Trawicki i Tomasz Kudlicki. Widzów 1800.

Powiedzieli po meczu

Krzysztof Koziorowicz, trener Lotosu: To było naprawdę dobre widowisko i Wiśle należą się gratulacje. O wygranej zadecydowały dwie-trzy akcje w ataku skuteczniej wykonane przez wiślaczki. Słabo broniliśmy, gapiostwo wykazywaliśmy nawet przy zbiórkach.

Wojciech Downar-Zapolski, trener Wisły: O takim meczu można tylko pomarzyć. Przy tak świetnej atmosferze, wypełnionej hali, wytrzymaliśmy nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, w decydujących momentach trafiliśmy za trzy punkty. Ta wygrana cieszy podwójnie, bo oznacza, że finał będzie bardzo ciekawy. W innych nastrojach pojedziemy do Gdyni na sobotni mecz. Dlaczego wygraliśmy? Bo dziewczyny uwierzyły, że mogą wygrać i zagrały z olbrzymią determinacją. Nie wpuściłem Iciss Tillis, bo grała ostatnio za bardzo pod siebie. Jest wyobcowana i nie czuje więzi z drużyną. W meczu muszą grać te zawodniczki, które coś wnoszą do zespołu.

Tatiana Troina, koszykarka Lotosu: Mecze wygrywa się nie atakiem, choć może niektórzy tak myślą, ale obroną. A tej nam zabrakło, do tego doszły niecelne rzuty.

Jelena Skerović, koszykarka Wisły: Dziękuję wszystkim, którzy nas dopingowali. Bez kibiców nie wygrałybyśmy tego trudnego meczu.

Not. Wak

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.