Jak się skończy afera sędziowska w I lidze koszykarzy?

W paczkach, które sędziowie dostali od działacza Kotwicy Kołobrzeg przed meczem z Basketem kwidzyn, było pięć słoików śledzia w zaprawach, trzy paczki płatów śledziowych, trochę węgorza. Wartość 40 zł - dowiedzieliśmy się od jednego z arbitrów. Z tego powodu goście nie wyszli do gry.

Niedzielny mecz w Kołobrzegu mógł być decydujący, bo w rywalizacji do trzech zwycięstw o ekstraklasę Kotwica prowadziła 2:1. W środę sprawą zajmie się Polski Związek Koszykówki. - Nie ma jeszcze decyzji. Na razie jest więc wynik 2:1 dla Kołobrzegu - wyjaśnia Mirosława Zawada, przewodnicząca wydziału gier i dyscypliny PZKosz.

Sędziami spotkania byli Andrzej Zalewski, Maciej Kucharski i Zdzisław Wojciechowski. - Nie mogliśmy wyjść na boisko, bo mamy dowody, że kierownik Kotwicy Romuald Czarnecki przed meczem dał im prezenty. Zrobiliśmy zdjęcia, na których widać, jak dzieli fanty - z bagażnika do bagażnika - między trzech arbitrów - argumentuje Jan Pukarowski, prezes Basketu, który we wtorek przesłał protest i dowody do PZKosz. - Nie chodzi tylko o jeden mecz w Kołobrzegu, ale o chorą sytuację w całym środowisku. Nie wychodząc w niedzielę na parkiet, zasygnalizowaliśmy poważny problem i liczymy, że związek postara się go rozwiązać - mówi Pukarowski. Dodał, że klub liczy się z wszelkimi konsekwencjami, także walkowerem.

- Dwóch z sędziów niedzielnego meczu prowadziło już pierwsze spotkanie naszych drużyn w Kwidzynie, który Basket przegrał. Gospodarze, choć byli słabsi, zrzucili winę na arbitrów - odpowiada Janusz Lubiński, członek zarządu Kotwicy. - Oskarżenia, których słucham, są ciosem poniżej pasa. Działacze z Kwidzyna wyrządzili krzywdę swoim zawodnikom, którzy chcieli grać. W tej sytuacji walkower jest bezdyskusyjny. Wygraliśmy po raz trzeci i jesteśmy w ekstraklasie!

Jaką decyzję podejmie dzisiaj Związek? - Nie wiem, ale drobne upominki dla sędziów od sponsora drużyny to codzienna praktyka w lidze. Nie ma w tym nic złego. Przecież Basket także, przy okazji finału mistrzostw Polski juniorów rozgrywanych w Kwidzynie, obdarował sędziów koszulkami, ręcznikami i innymi gadżetami - tłumaczy przewodniczący kolegium sędziów PZKosz. Zbigniew Szpilewski.

DLA GAZETY

Romuald Czarnecki

kierownik Kotwicy Kołobrzeg

Sędziowie, którzy dzień wcześniej prowadzili mecz ekstraklasy w Bydgoszczy, przyjechali do Kołobrzegu w niedzielę. Zadzwonili do mnie, że chcą się zobaczyć z komisarzem zawodów. Spotkaliśmy się pod naszą halą Milenium, stamtąd mieliśmy pojechać moim samochodem do sanatorium Kielczanka, gdzie zatrzymał się komisarz. Zanim ruszyliśmy, sędziowie powiedzieli, że muszą przepakować kilka rzeczy ze swojego samochodu, więc otworzyłem im swój bagażnik. I pewnie to jest widoczne na zdjęciach zrobionych przez Basket. Odwiozłem sędziów do Kielczanki i w tym momencie nasz kontakt się urwał. Działacze Basketu to tchórze. Zagrozili swoim koszykarzom, że jeżeli wyjdą na czwarty mecz, to obetną im premie. Zrobili tak, bo w przeciwieństwie do zawodników nie chcieli, aby drużyna awansowała do ekstraklasy. Na mecze w Kwidzynie przychodzi 200-300 osób, dużo ważniejsza jest tam piłka ręczna i ekstraklasa koszykarzy nie jest nikomu potrzebna.

not. gesi

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.