Michał Listkiewicz: Ale jakie, bo nie mam czasu wszędzie jeździć?
- Słyszałem i rozmawiałem z obserwatorem Andrzejem Libichem. Powiedział mi, że wszystkie kartki pokazane przez sędziego były słuszne. Ponieważ piłkarze ŁKS zareagowali dość ostro, sędzia zakończył mecz.
- Ale tak jest nie tylko u nas. Proszę spojrzeć, jak piłkarze zachowują się wobec arbitrów w Ameryce Południowej. A gdyby pan pojechał na mecze niższych klas i posłuchał, jak tam się wyzywa sędziów, a nawet bije.
- We Włocławku piłkarze ŁKS zachowali się jak chuligani, dlatego mecz został przerwany. To wszystko w tej sprawie.
- Takie opowieści trzeba włożyć między bajki. Proszę porozmawiać z Januszem Hańderkiem, przewodniczącym kolegium sędziów. Zaczęliśmy zwracać większą uwagę na drugą ligę. Sędziują tam młodzi ludzie, którzy walczą o ekstraklasę. Wysyłamy najlepszych obserwatorów. Tak jak do Włocławka pana Libicha. Wierzę jemu, a nie piłkarzom ŁKS.
- Wszyscy mówią, ale nikt nie zgłasza tego problemu oficjalnie. Akurat Forbricha znam bardzo dobrze, bo to ja doprowadziłem do tego, by był persona non grata. Ale co mogę poradzić, gdy kluby wpuszczają go do siebie? Niektóre z tych opowieści drugoligowych to legendy. Jeszcze raz powtarzam, na drugą ligę jeżdżą młodzi sędziowie, a mocni obserwatorzy są wystarczającym dla nich straszakiem. Nie wierzę, by Forbrich był w stanie zmiękczyć takich ludzi jak Janusz Hańderek, Ryszard Wójcik, Andrzej Libich czy Zbigniew Przesmycki, że wymienię tylko kilku obserwatorów.
W drugiej lidze każdy każdego oskarża, to takie bagienko. Przychodzą do mnie ludzie i żalą się, że Arka Gdynia załatwia mecze. W Arce mówią, że inni załatwiają. Jak proszę o pismo w tej sprawie, to się wycofują i twierdzą, że mówią to tylko prywatnie. Nie mogę z tym nic zrobić. Niech ludzie zaczną wreszcie zwracać się do PZPN oficjalnie.