Mariusz Sordyl
Prawdziwy stres znają tylko ci, którzy zasmakowali gry o złoto. Jest to niesamowite uczucie, którego z pewnością nigdy nie zapomnę. Napięcie przed meczem nie przeszkadza, a wręcz pomaga. Wyzwala dodatkową energię i działa mobilizująco. Niektórzy przed ważnymi spotkaniami słuchają muzyki, ale nie po, żeby pozbyć się napięcia, lecz by je zamaskować. Stres towarzyszy zawodnikom cały czas, aż do wyjścia na boisko. Jednak wystarczą dwie, trzy piłki i wszystko pęka. Moim zdaniem im większy stres, tym bardziej pomaga.
Piotr Koczan
Siatkówka jest grą obfitującą w nieprzewidywalne sytuacje, dlatego też można być zdecydowanym faworytem, a przegrać. I to z powodu zdenerwowania, które powoduje błędy w grze. AZS Olsztyn w dorobku ma wiele sukcesów i tylko jeden cel na ten sezon - mistrzostwo Polski. Dlatego chłopcy z olsztyńskiego zespołu mają prawo być zdenerwowani. Najlepiej nie myśleć o tym, że czeka ich ważny mecz. Do takiego spotkania należy przygotować się jak do każdego innego - spokojnie i na luzie. Nie można do wszystkiego podchodzić z myślą, że musimy wygrać i koniec.
Leszek Urbanowicz
Moim zdaniem chłopacy przygotowują się spokojnie do meczu w Bełchatowie i o większym stresie nie ma mowy. AZS Olsztyn to przecież bardzo doświadczony zespół. Paweł Papke i Paweł Zagumny w swojej karierze mieli już niejeden mecz o wysoką stawkę. Nawet Michał Bąkiewicz, mimo młodego wieku, rozegrał kilka ważnych spotkań. To właśnie rutyniarze wprowadzają w drużynie spokój i nie dopuszczają do nerwowej atmosfery.
Zbigniew Lubiejewski
Różnie siatkarze reagują na stres, nie ma na to schematu. Jedni poświęcają więcej czasu indywidualnemu przygotowaniu, inni wolą posłuchać muzyki. U olsztyniaków napięcie będzie narastało aż do decydującego spotkania. Za moich czasów, kiedy grałem w siatkówkę, było zupełnie inaczej, ponieważ o mistrzostwie Polski rozstrzygał jeden mecz.
Bogusław Pachniewicz
Najgorszy jest moment tuż przed wejściem na boisko, bo wówczas stres osiąga apogeum. Jednak po rozpoczęciu gry napięcie zwykle mija. Stres na jednych działa mobilizująco, na innych wręcz przeciwnie. Kiedy grałem w niemieckim ASV Dachau, mój kolega klubowy Andreas Koller, który był świetnym przyjmującym, tak się przejął stawką spotkania, że grał jakby pierwszy raz wyszedł na boisko.