Tomasz Księżyc dla "Gazety": Czuję się jak dwudziestolatek

Nie będzie mi przykro, jeśli w sobotę ze Szczakowianką wygramy równie wysoko jak z GKS-em Bełchatów - mówi były piłkarz zespołu z Jaworzna

Podbeskidzie Bielsko-Biała wyjeżdża na kolejny mecz ligowy do Jaworzna. W bielskim zespole gra dwóch byłych piłkarzy Szczakowianki: Tomasz Księżyc i Hubert Jaromin. Pierwszy z nich wzmocnił bielski zespół w grudniu zeszłego roku i bardzo szybko zaaklimatyzował się w drużynie.

Leszek Błażyński: W sobotę po raz pierwszy wystąpi Pan przeciwko swojemu byłemu zespołowi.

Tomasz Księżyc: W Jaworznie spędziłem dwa i pół roku. Z dużym sentymentem wspominam grę w ekstraklasie. Jednak później było coraz gorzej z powodu afery barażowej, a w ostatnim okresie problemów finansowych klubu. Mimo to pozytywnie oceniam pobyt w Szczakowiance. Na pewno przed meczem jak i po będzie okazja do porozmawiania z kolegami z Jaworzna.

Jak ocenia Pan obecną drużynę Szczakowianki?

- Jest to całkiem inny zespół niż w poprzedniej rundzie, bo wielu zawodników odeszło. Przed rozpoczęciem rozgrywek spodziewano się, że Szczakowianka będzie chłopcem do bicia. Jednak pierwsze mecze pokazują, że jaworznianie są nadal groźnym zespołem. Czeka nas na pewno ciężki mecz. Dla nich będzie to debiut w tym sezonie przed własną publicznością, dlatego też będą dodatkowo zmobilizowani.

Chyba nie będzie Pan chciał tak pognębić swoich byłych kolegów, jak w ostatnim meczu ligowym GKS Bełchatów (Podbeskidzie wygrało 4:0, a Księżyc strzelił dwie bramki)?

- Jedziemy do Jaworzna po trzy punkty. Jeśli wygramy 1:0, to będę bardzo zadowolony. Nie będzie mi jednak przykro, jeśli wygramy równie wysoko jak w zeszłym tygodniu. Jestem teraz piłkarzem Podbeskidzie i walczę z tym zespołem o jak najwyższe miejsce w lidze.

Od czwartej pozycji, które daje Wam prawo do gry w barażach o ekstraklasę, dzielą Was zaledwie dwa punkty.

- Nie zastanawiam się nad tym, jak będzie wyglądać tabela za tydzień czy dwa. Skupiam się zawsze na najbliższym meczu. W klubie nie ma ciśnienia, że w tym roku musimy za wszelką cenę awansować. Co nie oznacza, że nie będziemy walczyć o niego.

Ma Pan 31 lat. Czy nie odczuwa Pan presji, że najwyższy czas na powrót do ekstraklasy?

- Czuję się jak 20-latek. Utarło się takie przekonanie, że 31-letni zawodnik powinien już myśleć o tym, co będzie robił po zakończeniu kariery. Ja jednak czuję się znakomicie i będę chciał jeszcze trochę pograć. Z Podbeskidziem podpisałem kontrakt na półtora roku. Jeśli się nie uda awansować w tym sezonie, spróbujemy w następnym.