Mijało pół godziny bitwy na San Siro, kiedy Andrij Szewczenko postanowił dowieść, że wiadomości o spodziewanej koronacji Adriano na nowego władcę Mediolanu są mocno przesadzone. Uderzył zza pola karnego, lewą nogą, jak zwykle perfekcyjnie. Francesco Toldo, dotąd znudzony, nie miał szans. To był pierwszy celny strzał Milanu tego wieczoru.
Świat trochę zapomniał o Ukraińcu, który miesiąc temu w starciu z rywalem roztrzaskał sobie twarz i leczył się dłużej niż przypuszczano. Musiał przejść bolesną psychoterapię, by "skasować pamięć" i otrząsnąć się z traumy - zdaniem lekarzy mogła ona zniszczyć jego karierę. Nic z tych rzeczy. Tydzień temu Szewczenko strzelił - głową! - swojego 12. gola w derbach Mediolanu, w środę 113. I rozstrzygnął sprawę. Inter, by awansować, potrzebował czterech bramek.
A miało być inaczej. "Cel: zniszczyć czerwono-czarne wojska i podbić Europę" - grzmiał gigantyczny transparent wzdłuż Curva Nord, gdzie siedzą najzagorzalsi fani Interu. Nieco wyżej jeszcze większa płachta przykrywała co najmniej kilkanaście tysięcy kibicówi przedstawiała cały kontynent z malutką armią w barwach Milanu, obleganą ze wszystkich stron przez liczne odzdziały Interu.
Wojenna metafora zainspirowała obu rywali, bo od pierwszego gwizdka trup słał się gęsto. Piłkarze padali co kilkanaście sekund. Kiedy się uspokoili i postawili na futbol, swoją prywatną wojnę wszczęli bywalcy Curva Nord. Na kwadrans przed końcem meczu sędzia anulował gola Estebana Cambiasso. Na trybuny dotarła wieść, że telewizyjne powtórki wykazały, iż niesłusznie. W kierunku fenomenalnie broniącego bramkarza Didy pofrunęły płonące race. Pole karne zamieniło się w z trudem wygasające pobojowisko. Po półgodzinnej naradzie UEFA zezwoliła na wznowienie gry, ale sytuacja się powtórzyła, choć trybuny częściowo opustoszały. I było po meczu.
Kiedy - siedząc w sektorze Milanu - zobaczyłem wokół siebie mnóstwo szalików Interu, spytałem sąsiadów, czy nie grozi to awanturami. - Szefowie kibiców kilka lat temu postanowili, że między sobą się nie bijemy. W końcu mamy wspólny stadion - usłyszałem.
Niestety, rozejm nie przetrwał niekończącej się serii klęsk Interu. Jego trener - Roberto Mancini, który jako nie wygrał żadnych derbów (a próbował 10 razy - w Rzymie i Mediolanie), przed meczem kilkakrotnie powtórzył filozoficznie, że w futbolu dzieją się rzeczy nie do pomyślenia. Jeśli tak, to nawet Inter może wreszcie coś wygrać. Pytanie, kiedy. Na mistrzostwo kraju czeka 16 lat, na Puchar Europy - 40. Milanu broni tytułu we Włoszech i jest faworytem Champions League, zwłaszcza, że Dida pozostaje niepokonany w tych rozgrywkach od 526 minut.
Nastroje są różne, ale obu kluby mogą skończyć tak samo. Włoski minister spraw wewnętrznych ostrzegał niedawno, że jeśli burdy się nie skończą, pozamyka stadiony.
Z honorem pożegnali się Bawarczycy z Ligą Mistrzów. Tylko jednego gola zabrakło im do dogrywki, choć i tak nie mieliby go czasu strzelić, bo decydującego o zwycięstwie zdobyli, gdy upływała piąta minuta doliczonego czasu gry.
Statystyka przemawiała przeciw Bayernowi. W ciągu 43 lat występów Bawarczyków w europejskich pucharach i w 303 rozegranych meczach tylko raz udało się im odrobić dwubramkową stratę (w 1988 roku z Interem). I jakby pamiętając o historii, gospodarze w pierwszych minutach oddali inicjatywę gościom. Choć do ataku Bawarczyków wrócili nieobecni w pierwszym meczu Claudio Pizarro i Roy Makaay, na Stadionie Olimpijskim bramce Petera Czecha zagrażali głównie pomocnicy: Michael Ballack i Bastian Schweinsteiger.
W 30. min gola zdobył Frank Lamprad w identycznych okolicznościach, w jakich padła pierwsza bramka na Stamford Bridge. Po strzale zza linii pola karnego piłka znów otarła się o nogi Brazylijczyka Lucio, zmyliła Kahna i wpadła do siatki. W drugiej połowie wyrównał Pizarro i Bayern rzucił się do odrabiania strat. Ale gola zdobyli goście (Drogba). Dwa gole uzyskane po 90. minucie były już tylko na otarcie łez Bawarczykom.
Zawieszony przez UEFA na dwa mecze za oszczerstwa pod adresem sędziego Andersa Friska trener Chelsea Jose Mourinho zasiadł na chwilę na trybunach, by po kwadransie wskoczyć do taksówki i wrócić do hotelu - wywoływał większe zainteresowanie niż sam mecz.
INTER - MILAN 0:1 (0:1) - przerwany
Bramka: Szewczenko (30.)
Inter: Toldo - Zanetti, Cordoba, Materazzi, Favalli; Van der Meyde, C. Zanetti (46., Cruz), Veron, Cambiasso, Gonzalez (46., Mihajlovic); Adriano (51., Martins).
AC Milan: Dida - Cafu, Stam, Nesta, Maldini; Ambrosini, Pirlo, Kaka, Seedorf; Szewczenko, Crespo (69., Rui Costa).
W pierwszym meczu 0:2. Awans: Milan
BAYERN - CHELSEA 3:2 (0:1) - koniec meczu
Bramki: Pizarro (64.), Guerrero (90.), Scholl (90.+4) - Lampard (30.), Drogba (80.)
Bayern: Kahn - Sagnol, Lucio, Kovac, Lizarazu (78., Salihamidzic); Schweinsteiger, Demichelis (52., Scholl), Ballack, Ze Roberto; Pizarro, Makaay (73., Guerrero).
Chelsea: Cech; Carvalho, Huth, Terry, Gallas; Cole (90. Morais), Makelele, Lampard, Duff (71., Tiago); Drogba, Gudjohnsen (89., Geremi).
W pierwszym meczu 2:4. Awans: Chelsea
Chelsea - Liverpool/Juventus
Milan - PSV Eindhoven/Lyon
26/27 kwietnia - 3/4 maja