Trener Andriej Sidorenko przegrał finał, ale i tak dokonał nie lada wyczynu. Rewolucyjnie odmłodzonym składem zawojował ligę. Wygrał sezon zasadniczy, bez straty meczu przebił się do finału. Najważniejsze jednak, że oświęcimianie wykonali żmudną pracę u podstaw. Wprowadzili w dorosły hokej Sebastiana Kowalówkę, Miłosza Ryczkę, Jakuba Radwana, Wojciecha Stachurę, a postępy zrobili i nieco starsi: Marcin Jaros czy Mariusz Jakubik. Oni przejmą po Waldemarze Klisiaku - jedynym wychowanku Unii z grona starszych graczy - pałeczkę lidera.
- Budowanie drużyny na tej zasadzie, że się wykupuje wszystkich najlepszych, nie interesuje nas. To jest kolos na glinianych nogach, który upada, gdy kończą się pieniądze - uważa prezes Dworów/Unii Kazimierz Woźnicki, który obrał kurs na wychowanków. - Dla nas ważny jest też społeczny charakter tego sportu - dodaje. - Kiedy szkolimy młodych chłopaków, począwszy od szkółek minihokeja, zapewniamy młodzieży nie tylko stymulator ruchu, ale też wariant wychowania. W dzisiejszych czasach jest to podstawowa rzecz.
Woźnicki podkreśla, że sukces jego klubu polega na tym, że "80 procent drużyny tworzyły chłopaki z Oświęcimia". - Na pewno młodzi wychowankowie od razu nie zagwarantują mi zdobycia mistrzostwa Polski. Ale dzisiaj już wiem, że trzeba będzie sprowadzić lepszych obcokrajowców - powiedział.
W minionym sezonie w PLH można było mieć w drużynie czterech zawodników zagranicznych, przy czym w meczu mogło występować tylko trzech. Prezesi klubów ekstraklasy zastanawiają się, czy od rozgrywek 2005/2006 nie dopuścić pięciu obcokrajowców w każdej drużynie.
- Nie jestem zwolennikiem zwiększania limitu graczy z zagranicy - nie kryje prezes Unii. - Skoro klubów nie było stać na trzech klasowych, to co będzie z pięcioma? Przyjadą jeszcze gorsi.