Przypomnijmy: po porażce w Tychach 2:5 do oświęcimskiego klubu zadzwonił kibic i oskarżył hokeistów. Nie miał "mocnych papierów" (widział, jak ludzie z samochodu na tyskich numerach rejestracyjnych rozmawiają z jednym z zawodników), ale klub wziął to za dobrą monetę. Czwórka graczy - bramkarz Tomasz Jaworski, obrońca Jacek Zamojski oraz napastnicy Marek Stebnicki i Marcin Jaros - została odsunięta od trzeciego meczu.
Dowiedzieliśmy się, że Zamojskiemu szefostwo klubu kazało się wynosić, choć łączy go z Unią kontrakt do końca lipca 2005 r. Prezes Kazimierz Woźnicki nie chciał potwierdzić tej informacji. Po wczorajszym spotkaniu, gdy emocje opadły, nikt już nie wyrzucał reprezentanta Polski Zamojskiego. Ale atmosfera w ekipie jest daleka od bojowej. Hokeiści są załamani. - Wyszło na to, że jesteśmy winni, a wcale tak nie jest - powiedział grobowym głosem Jaworski.
A dzisiaj o godz. 18 w Oświęcimiu czwarte starcie o mistrzostwo Polski. Jeśli goście wygrają, będą mistrzem. - Czy odsunięta od poprzedniego meczu czwórka zagra? Przemyślę to. Na treningu prezentowali się dobrze. Jestem za tym, żebyśmy doprowadzili do siódmego meczu - mobilizuje zespół trener Andriej Sidorenko.
Kazimierz Woźnicki, prezes Dworów/Unii: Wyjaśniliśmy chłopakom, że zmiany w składzie są spowodowane tylko i wyłącznie argumentami sportowymi. To normalna decyzja trenera i nie ma żadnych podtekstów. W czwartek sytuacja wróciła do normy. Ci, którzy rozsiewają pogłoski o rzekomym sprzedaniu meczu, wyrządzają wielką krzywdę hokeistom.
- Po pierwszym meczu, który przegraliśmy po rzutach karnych, nikt niczego nie mówił. Analiza drugiego spotkania wykazała, że kilku zawodników jest zmęczonych. Dlatego doszło do roszad.
- Nadal to potwierdzam. Otrzymujemy różne sygnały od anonimowych kibiców. Nie lekceważymy tych doniesień, ale też nikogo nie obciążamy.
- Można powiedzieć, że to robimy. Przecież ludzie plotą różne bzdury. Zauważą, że do kogoś z hokeistów podjeżdża samochód na śląskiej rejestracji i dorabiają sobie do tego całą historię. A przecież to nic nie znaczy. Nawet nasz trener ma samochód kupiony w Bielsku-Białej i ma śląskie numery. Do Tychów jest zaledwie 20 km, więc po Oświęcimiu jeździ wiele samochodów z tego miasta.
Musimy też jednak dmuchać na zimne. We współczesnym sporcie nie brakuje afer. Podkreślam jednak, że my nikogo nie posądzamy. Oskarżenia hokeistów o rzekome sprzedanie meczu to działanie osób spoza klubu. Niech działacze z Tychów nie mają pretensji, że ich pomawiamy, bo akurat o kupienie meczu oskarżają ich osoby, które nie powinny się mieszać do klubu.
Zresztą najlepszym dowodem na niewinność zawodników jest gra. Czy ktoś po trzecim meczu cokolwiek mówił? Przegraliśmy 0:2, była wyrównana walka. Tylko ten drugi wzbudził tyle zastrzeżeń...
Złe języki
Kibice w Oświęcimiu tak bardzo przyzwyczaili się do zdobywania mistrzostwa Polski, że teraz, gdy tytuł się wymyka, nie potrafią tego zrozumieć. Część z nich wypatruje samochodów z Tychów, a jak jeszcze zobaczą zaparkowany w pobliżu domu hokeisty, to już znajdują powód do snucia spiskowych teorii. Jaworski, Zamojski, Jaros, Stebnicki to profesjonaliści w każdym calu. Może im się zdarzyć porażka, ale nigdy nie będzie ona spowodowana pozasportowymi względami.