Decyzję o niedopuszczeniu stadionu przy ul. Oporowskiej we Wrocławiu wydała miejscowa policja. Zastrzeżenia dotyczą nie tylko braku monitoringu głosowego, a więc urządzeń wysokiej jakości, które mają nagrywać np. wulgaryzmy czy też okrzyki o treści rasistowskiej wznoszone przez kibiców, ale także innych uchybień organizacyjnych. Największe zastrzeżenia budzi przede wszystkim stan ogrodzenia stadionu - w niektórych jego miejscach są dziury i każdy bez problemu może wejść na obiekt.
Na fakt, że stadion przy Oporowskiej nie może na razie być dopuszczony do rozgrywek, ma również wpływ decyzja wojewody dolnośląskiego sprzed kilku lat, określająca, że stadion, na którym rozgrywa swoje mecze Śląsk, jest miejscem podwyższonego ryzyka. To powoduje, że przepisy bezpieczeństwa są tam szczególnie restrykcyjne.
Problem jest skomplikowany, gdyż wiadomo, że w połowie roku na wrocławskim stadionie rozpocznie się generalna modernizacja, ale do przepisu MSWiA trzeba dostosować się już dziś. Choć i w tej kwestii istnieją wyjątki - niektóre kluby I i II ligi są w trakcie przybudowy stadionów i składają wnioski do policji o czasowe odroczenie stosowania przepisu ministerstwa. Jednak Śląsk już teraz gotowy jest uzupełnić wszelkie braki. Działacze klubu robią to wspólnie z Miejskim Ośrodkiem Sportu i Rekreacji we Wrocławiu, który jest właścicielem obiektu.
- Chcemy spełnić wszelkie wymogi prawne i odwołaliśmy się już od decyzji policji - podkreśla Paweł Łosiński, szef MOSiR Wrocław. - Przecież wiadomo, że w połowie roku na stadionie rozpocznie się gruntowna modernizacja i wyłożenie teraz pół miliona złotych na instalację monitoringu głosowego byłoby bezsensowne, skoro w planach inwestycyjnych wszystko to będzie zrobione, ale nieco później. Sam przepis ministerstwa jest dla nas pewnym zaskoczeniem, bo przecież w lipcu minionego roku policja dopuściła stadion do organizacji imprez, a trzy miesiące później ministerstwo wydało nowy przepis, który wszystko unieważnił. Niestety, brakuje tu wprowadzenia okresu przejściowego na dokonanie zmian, co najmniej dwóch lub trzech lat. Wszyscy na wprowadzenie poprawek mieli tylko kilka miesięcy - zaznacza Łosiński.
Artur Falkiewicz z biura prasowego wrocławskiej policji nie chce wnikać w szczegóły rozporządzenia.
- Pan jako dziennikarz może dyskutować nad słusznością przepisów i nie musi się pan z nimi całkowicie zgadzać, ale ja jako przedstawiciel policji nie mogę dyskutować z przepisami wprowadzanymi przez organy państwa - twierdzi Artur Falkiewicz. Sprawa jest prosta, przepisy prawne muszą być przestrzegane. Jeśli wszelkie uchybienia na stadionie zostaną usunięte, wydamy opinię pozytywną na przeprowadzanie imprez na stadionie - kończy Falkiewicz.
I wszystko wskazuje, że tak się stanie. Oprócz już zamontowanych na stałe trzech kamer monitorujących stadion przedstawiciele Śląska i MOSiR-u zamierzają postawić cztery kamery przenośne, mogące rejestrować zarówno dźwięk, jak i obraz.
- Spełnimy warunki wymagane przez ministerstwo w wersji minimum - zapewnia Paweł Łosiński. - Będą kamery nagrywające głos, a także naprawimy ogrodzenie stadionu od ulicy Kruczej i działek ogrodowych. Niestety, jest tak, że często naprawiamy płot, a po kilku godzinach kibice przecinają siatkę, aby tą droga dostać się na obiekt. Może wreszcie te osoby zdadzą sobie sprawę, że działają na niekorzyść swojego klubu - zaznacza szef MOSiR-u.
Przypomnijmy, że pierwszy mecz we Wrocławiu w rundzie wiosennej Śląsk ma rozegrać 2 kwietnia z Walką Zabrze. Niemożliwe jest przeniesienie tego pojedynku na inny obiekt we Wrocławiu, gdyż żaden inny stadion również nie spełnia nowych wymogów bezpieczeństwa.
Milczące Zagłębie
Nowy przepisy w trudnej sytuacji postawiły również działaczy Zagłębia Lubin. Klub ten już we wtorek rozgrywał na swoim stadionie mecz 1/8 finału Pucharu Polski z KSZO Ostrowiec. Ze względu na dostosowanie się do nowych wymogów na mecz wpuszczono tylko ograniczoną liczbę widzów i otwarto tylko dwa sektory dla kibiców. Nikt o tym wcześniej nie informował kibiców, w efekcie przed dwiema tylko kasami biletowymi utworzyły się ogromne kolejki. Na stadionie najprawdopodobniej tylko częściowo zainstalowany był monitoring głosowy, piszemy najprawdopodobniej, gdyż nikt z działaczy Zagłębia nie chciał się wczoraj wypowiadać na ten temat. Sekretarka Zagłębia przez cały dzień informowała, że członkowie zarządu Jerzy Fiutowski i Tadeusz Wiśniewski są zajęci i nie mogą rozmawiać. Nieuchwytny był również rzecznik prasowy klubu Robert Sadowski, który miał wyłączony telefon komórkowy lub go nie odbierał. Gdy udało nam się wreszcie skontaktować z przedstawicielem zarządu Tadeuszem Wiśniewskim, ten praktycznie nie chciał się wypowiadać w tej kwestii. - Mogę na to odpowiedzieć jednym zdaniem, prace są w toku i na mecz z Odrą wszystko powinno być gotowe. W naszym wypadku to nie jest budowa nowego monitoringu, a jedynie rozbudowa tego, co mamy. To wszystko, co mam do powiedzenia w tej chwili - stwierdził Wiśniewski i nie chciał dalej rozmawiać.
Poproszony o komentarz rzecznik KGHM Polska Miedź SA Dariusz Wyborski stwierdził wymownie: - Jeśli pan Wiśniewski miał tylko tyle do powiedzenia w tej sprawie, to myślę, że rzecznik prasowy klubu powie jeszcze mniej.
Nie mylił się. Rzecznik nie powiedział nic. Miejmy nadzieję, że na sobotni mecz z Odrą Wodzisław wszyscy kibice bez większych problemów będą mogli wejść na stadion.
Runda wiosenna w trzeciej lidze miała pierwotnie rozpocząć się 12 marca. Śląsk miał się zmierzyć wówczas na wyjeździe z Lechią Zielona Góra. Tydzień później podopieczni Ryszarda Tarasiewicza mieli pierwszy raz wiosną zaprezentować się własnej publiczności w spotkaniu z Odrą Opole. Jednak z powodu obfitych opadów śniegu i fatalnego stanu boisk pierwsze dwie kolejki zostały odwołane i przeniesione na maj. Śląsk więc pierwszy ligowy mecz w rundzie rewanżowej rozegra 26 marca na wyjeździe z Promieniem Żary. Na Oporowskiej wrocławianie zagrają dopiero 2 kwietnia, a ich rywalem będzie Walka Makoszowy.