Po meczu, który odbył się w Płocku, ełkaesiacy powinni się cieszyć z przełożenia pierwszej wiosennej kolejki ligowej. W takiej formie chyba nic nie uchroniłoby ich od porażki z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Wprawdzie łódzki szkoleniowiec twierdził, że jego podopieczni zagrali dobrze, ale pierwszoligowcy w prosty, żeby nie napisać w prymitywny sposób udowodnił swoją wyższość.
Tym razem negatywnymi bohaterami byli łódzcy obrońcy, po których błędach rywale zdobyli gole. Najpierw Zdzisław Leszczyński próbował kiwać się w polu karnym z Remigiuszem Jezierskim, co się skończyło pierwszą bramką dla Górnika, a później jego koledzy nie upilnowali Mirosława Budki.
Przy odrobinie szczęścia ełkaesiacy mogli doprowadzić do remisu, ale po uderzeniach Pawła Golańskiego i Adama Centkowskiego piłka trafiła w poprzeczkę. Próby ataków ŁKS były likwidowane w środku pola, a osamotniony w ataku Igor Sypniewski nie radził sobie z obrońcami.
W drugiej połowie trener Górnika Bogusław Kaczmarek dokonał kilku zmian i gra się wyrównała. Łodzianie mieli kłopoty z trafieniem piłką w światło bramki.
- Nie przywiązuję wagi do wyniku. Bramki straciliśmy bardziej przez przypadek, niż na skutek przygotowanych akcji - twierdził Dostanić. - Powoli chyba zaczynamy grać tak, jak chcę. Wprawdzie nie ustrzegliśmy się błędów, lecz jestem zadowolony.
W ŁKS nie mogło zagrać aż sześciu piłkarzy - Dejan Stojković, Vuk Sotirović, Zelijko Kljajević, Robert Sierant, Maciej Nuckowski i Arkadiusz Mysona. Według trenera wszyscy mają pewne miejsce w podstawowej jedenastce.
Gole: Jezierski, M. Budka.
Górnik: Mioduszewski - G. Bronowicki, Jurkowski, Popiela, Pawelec - Madej, Nikitović, Šiklić, A. Budka - Jezierski, Kubica oraz Bożyk, M. Budka, Wędzyński, Tobiszewski, Soczewka.
ŁKS: Wyparło - Łakomy, Kłus, Leszczyński, Łochowski, Przybyszewski - Wodniok, Golański, Niżnik, Kamiński - Sypniewski oraz Centkowski.