Zima była letnia, jak cała ekstraklasa. Żadnych wielkich transferów, hitów, licytacji o piłkarzy. W rolach głównych występowali tym razem raczej trenerzy i działacze. Za ich sprawą było wesoło i smutno. Gorzko i słodko.
WESOŁO na pewno w Zabrzu. Trener Edward Lorens popracował kilka tygodni w zastępstwie Wernera Liczki, po czym... odszedł. - Zwolniłem go w przypływie szaleństwa - wytłumaczył prezes Górnika Zbigniew Koźmiński. Jak nie wiadomo, o co poszło, to wiadomo. O pieniądze oraz wpływ trenera na transfery i kadrę. Lorens nie za bardzo zgadzał się z polityką właściciela klubu Marka Koźmińskiego, który sprowadza (za darmo najczęściej) piłkarzy z zagranicy bądź kupuje utalentowanych zawodników reprezentacji juniorskich. Za Lorensa w klubie z Zabrza pracuje Marek Wleciałowski z pensją 2 tys. zł miesięcznie.
TRAGIKOMEDIĘ z elementami grozy zafundowano nam pod Wawelem. Dwóch trenerów i tylko jedna drużyna do trenowania... Henryk Kasperczak za nic w świecie nie chciał rezygnować z 20 tys. euro miesięcznie. Chciał i chce pracować, a skoro Wisła nie chce jego usług, to trener - zgodnie z zapisem w kontrakcie - oczekuje odszkodowania. Wisła zabroniła Kasperczakowi przychodzenia na Reymonta, ale odszkodowania wypłacić nie zamierza. Cała ta farsa była godna pożałowania ("końca jej nie widać redaktorze - powiedział podczas gali wręczania piłkarskich Oscarów trener Kasperczak), a najgorsze w tym wszystkim jest to, że z klubu chce wycofać się Bogusław Cupiał. Wyprzedaż (Kukiełka, Gorawski, Baszczyński, Szymkowiak) oznacza jedno: jesienią pod Wawelem znowu, niestety, nie będzie Ligi Mistrzów. Bo po sezonie chcą wyjechać następni z Żurawskim na czele. Teraz ważniejsze dla Cupiała jest odzyskanie jak największej liczby pieniędzy, a nie sukces sportowy. Bo mistrzostwo Polski Wisła ma w kieszeni. Osiem punktów przewagi to bardzo dużo.
TRAGICZNIE jest też w Katowicach. Nic już nie uratuje "gieksy" przed spadkiem. Bo jest jeszcze słabsza (bez Pawła Brożka, Grzegorza Fonfary, Łukasza Nawotczyńskiego, Dariusza Klytty, Romana Madeja, Sebastiana Kęski, Łukasza Gorszkowa), niż była jesienią. Katowiczan opuścił "dyżurny strażak Rzeczypospolitej" trener Mieczysław Broniszewski. "Nigdy nie spadłem z ligi" - przechwala się wszem i wobec. W Katowicach nie było środków na utrzymanie, podjął się więc innej "mission impossible" - ratować II ligę w Radomiu. Ale tam jest kasa, jest wsparcie władz miasta, są warunki, w których trener Broniszewski lubi pracować najbardziej. A GKS? Trener Jan Furtok zabrał zawodników na zgrupowanie... do Chorzowa. To tylko kilka przystanków tramwajem z Bukowej. Płakać się chce. Tak kończy się drużyna, w której udziały chcą przejąć kibice...
WESOŁO jest też w Łęcznej, gdzie dokazuje trener Bogusław Kaczmarek. Sprowadził kolejnych graczy do swojej armii, "wyczyścił" drużynę i w tej chwili ma 11 zawodników powyżej 30. roku życia. Gwiazdą ma być 33-letni Andrzej Kubica, którego - z racji wzrostu - "Bobo" nazwał Longinusem Podbipiętą. On, razem z Wędzyńskim (35 lat), Mioduszewskim (32), Jurkowskim i Popielą (po 31), Budką, Kucharskim, Soczewką mają uratować ligę na Lubelszczyźnie. "Hitem" transferowym ma być pozyskany z Lecha za 300 tys. zł Łukasz Madej.
Drugi transfer w polskiej lidze, który mógł "zakręcić" kibiców, to Michał Goliński w Groclinie Grodzisk Wlkp. za 800 tys. zł. - Z Wisły odeszło trzech piłkarzy i już się mówi "nowa Wisła". A mój zespół opuściło aż sześciu graczy! I tak jest co pół roku! Znowu muszę budować wszystko od nowa. Sobolewskiego, Kriżanaca i Mili nie można zastąpić z dnia na dzień. Ich następcy nie są na tym samym poziomie - mówił słowacki trener Groclinu Duszan Radolsky. W Grodzisku znowu prawdziwa "wieża babel". Razem z trenerem jest aż dziesięciu obcokrajowców! - Celem jest miejsce w europejskich pucharach. Nie wiem, czy zostanę w Grodzisku. W czerwcu kończy mi się kontrakt.
NAJWIĘKSZĄ NIEWIADOMĄ jest pozyskany przez Amicę pomocnik Jaroslav Simr. Przyszedł do Wronek z NEC Nijmegen. Oby tylko nie był takim niewypałem, jakim - na razie - jest Andrzej Niedzielan, którego z Groclinu (za milion euro) kupił półtora roku temu właśnie NEC.
ZAGADKĄ są też sędziowie. To, że będą się mylić - jest pewne jak "amen" w pacierzu. Pytanie tylko - jak bardzo. Bo, kiedy polscy piłkarze "ładowali akumulatory" w Turcji, na Cyprze albo we Włoszech, polscy sędziowie ćwiczyli w kraju. - Nie jest tak, że nic nie robiłem. Sędziowałem kilka spotkań drużyn z III i IV ligi. W śniegu po kostki - powiedział ostatnio arbiter Jarosław Żyro z Bydgoszczy.
LIGA MA W KOŃCU SPONSORA (nazywa się ładnie - Idea Ekstraklasa), jest pięknie pokazywana (przez Canal+). I co z tego, skoro najlepsi piłkarze masowo wyjeżdżają, a nowych gwiazd nie widać (vide ostatnie wyniki młodzieżówki). Co więc pozostaje? Wierzyć, że będzie lepiej i normalniej. Że bracia Brożkowie nie są mniej skuteczni od Żurawskiego; że bracia Burkhardt mogą wreszcie zagrać na miarę talentu; Łobodziński może "czarować" w Lubinie, Smoliński z Rzeźniczakiem, pod okiem Zielińskiego, nie popadną w ligową przeciętność oraz szarzyznę; Giza może strzelać takie gole jak Polonii - przebiegł z piłką pół boiska, minął kilku rywali - częściej niż raz w karierze; a Goliński ze Ślusarskim być nie mniej skuteczni w Grodzisku niż Mila z Rasiakiem.
Dlatego, jak śnieg stopnieje i mróz się rozpuści - trzeba iść na stadion.