Damian rozgrzał zziębniętych kibiców, gdy na przedostatnim łuku z ułańską fantazją wyprzedził prowadzącego od startu rywala. Na mecie sam nie wiedział, skąd wytrzasnął tyle sił. Tuż przed Damianem widownia na stojąco oklaskiwała Holendra Egberta Veldmana, który biegł prowadzony na lince przez trenera. Egbert jest upośledzony umysłowo i nie widzi. Ale łyżwiarstwo szybkie to nie jest jednak najtrudniejsza konkurencja rozgrywana na lodzie podczas igrzysk specjalnych w Nagano.
Czy można wyobrazić sobie ludzi z zespołem Downa, którzy skaczą lub kręcą piruety na łyżwach? Trzeba było widzieć Chińczyka Chuan Chang China czy dziewczynę z Hongkongu Yuk Ling Lau. Upośledzeni Polacy, choć uprawiają najwięcej dyscyplin sportowych ze wszystkich krajów europejskich, w łyżwiarstwie figurowym jeszcze nie startują. Gwiazdą w hali Big Hat w Nagano jest 51-letnia Loretta Claiborne. Amerykanka jest ikoną olimpiad specjalnych, niedawno w Hollywood nakręcono o jej życiu film fabularny ("Loretta Claiborne Story"). To ona jest autorką słynnego już powiedzenia: "Jestem upośledzona trzykrotnie: jako kobieta, jako czarna i jako niepełnosprawna umysłowo". Przede wszystkim jest maratonką, ale uprawia 11 dyscyplin, w tym od dwóch lat łyżwiarstwo figurowe. Odwiedza wiele krajów walcząc o prawa upośledzonych umysłowo. - Dzięki Special Olympics wiele się zmieniło, ale jest jeszcze dużo do zrobienia - mówiła mi wczoraj. Dodała, że sport to całe jej życie, jedyna radość. - A Nagano to doskonałe miejsce dla igrzysk specjalnych, bo Japończycy otworzyli przed nami swoje serca - dodała.
To prawda. Przy igrzyskach zatrudniono 11 tys. wolontariuszy. My, przyjezdni, żartujemy, że o trzy razy za dużo. Od odkłaniania się wszystkim bolą nas karki. Ale tu każdy chce być jak najbliżej igrzysk, a slogan "Let's celebrate together" staje się faktem. Trybuny, hale, stadiony wypełnione są także dzieciakami w wieku przedszkolnym, które pobierają pierwsze lekcje kibicowania i tolerancji dla upośledzonych.
- Ależ oni krzyczą, to pcha do przodu - mówiła 21-letnia Wioletta Mróz z Opola, odbierając złoty medal w łyżwiarstwie szybkim (500 m). - Zaniosę go do szkoły, będą mi zazdrościć. Damian Iwanowski uczył się, by być piekarzem i mówi, że chce kiedyś piec złote bochenki, takie jak jego medal. Kamil Raciborski (4. miejsce) był zmartwiony. - Trzeba umieć przegrywać, a złoto jeszcze tu zdobędę. Nie jest łatwo, bo inni mają panczeny, a my łyżwy hokejowe - mówił.
Rzeczywiście, ekipy polskiej nie stać na najlepszy sprzęt. Specjalne łyżwy kosztują 1600 zł, a w olimpiadach specjalnych nie chodzi o to, by wyposażyć kilku zawodników kosztem innych.
"Gazeta" wraz z Polskim Radiem i TVP jest patronem medialnym polskiej reprezentacji olimpiad specjalnych