Przeklęta żądza złota

Najsmutniejszym wydarzeniem przerwy zimowej w Płocku był transfer Piotra Dudy. I to wcale nie dlatego, że ubył nam niezły obrońca. Przy okazji zaczęto mówić o tym, co motywuje niektórych piłkarzy do pracy

Kiedy przed kilku laty jeden z polskich dziennikarzy sportowych poszukiwał sponsora wizyty Ferenca Puskasa w Polsce, wszędzie, gdzie tylko się udał, spotykał się z odmową. Okazało się, że w kraju, w którym piłka jest ponoć najbardziej popularną dyscypliną sportu, nikt nie chce wydać pieniędzy na przyjazd legendy światowego futbolu. Dziennikarzowi tłumaczono, że taki przedwojenny(!) piłkarz nikogo nie obchodzi i lepiej dać sobie spokój.

Historia jakich wiele - powie ktoś. Ale jak przyjazd Puskasa ma się do naszego miasta i naszej Wisełki? Wielki Węgier nie tylko znakomitym piłkarzem był. On w czasie kariery robił cuda lewą nogą. Potrafił także jak mało kto używać życia. Znał smak wielu rodzajów wina, a menu większości kuchni świata nie było dla niego tajemnicą.

To były takie dziwne lata, w których sportowcy kopali piłkę dla własnej przyjemności. Puskas i Kocsis byli słynni z tego, że mieli swój ulubiony placyk, na którym zdejmowali marynarki i grali razem z dzieciakami. Karierę zrobiła też opowieść, jak to kiedyś na zgrupowaniu reprezentacji, około 11 w nocy, Puskas zatrzymał ciężarówkę i w świetle jej reflektorów ganiał z kolegami za piłką po ulicy. Wtedy liczyła się wspólnota drużyny, jeden cel, pasja, słowem - wielka siła. Były pieniądze, ale to nie był priorytet.

A dziś? Najsmutniejszym wydarzeniem przerwy zimowej w Płocku był transfer Piotra Dudy. I to wcale nie dlatego, że ubył nam niezły obrońca. Przy okazji zaczęto mówić o tym, co motywuje niektórych piłkarzy do pracy. Nie jest w porządku, że futbolista biega do bukmachera szybciej niż do prostopadłego podania. Rozrywki rozrywkami, ale ktoś chyba posunął się za daleko. Nagle okazało się, że "wszyscy grają" i to nie jest nic nowego. Nie ma o co robić szumu. Pieniądze stanęły w centrum potrzeb zamiast piłki. Rzeczy drogocennej dla takich jak Ferenc Puskas.

Jasne, że piłkarze to tylko ludzie. Jak wielu z nas lubią zabawę i uciechy. Jednak z niektórymi rozrywkami nie jest im do twarzy. Zwłaszcza wtedy, kiedy nie pokazali ani wielkich umiejętności, ani nie błysnęli talentem. Najpierw trzeba coś osiągnąć, pokazać klasę na boisku. Wtedy widok piłkarza nie będzie raził nawet w kolejce u bukmachera.

Gdybym spotkał tam Puskasa, zapytałbym tylko, jak typuje.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.