Safin pokonał Federera!

Roger Federer pokonany! Po niesamowitym piątym secie Marat Safin wykorzystał siódmą piłkę meczową i jako pierwszy od niemal pół roku wygrał z liderem rankingów ATP. Emocji nie brakowało też u kobiet. Serena Williams wygrała z Marią Szarapową a Lindsay Davenport z Nathalie Dechy.

Takiego obrotu sprawy nikt się nie spodziewał. Wprawdzie Marat Safin wymieniany był, jako ten, który ma największe szanse na powstrzymanie rewelacyjnego Szwajcara, ale po ćwierćfinałowym występie Federera przeciw Andre Agassi'emu mało kto wierzył w taki wariant wydarzeń.

Początek spotkania na Rod Laver Arena zdawał się to potwierdzać. Wprawdzie Federer nie grał jakoś specjalnie dobrze, ale i tak wygrał pierwszego seta przełamując serwis Rosjanina w przedostatnim gemie. Takiego obrazu nie zmienił nawet przegrany przez Szwajcara kolejny set (pierwszy w tegorocznym turnieju), bo w trzecim znów był lepszy o jedno przełamanie, a w czwartym pewnie zmierzał do korzystnego dla siebie rozstrzygnięcia.

Spokojnie kontrolował swoje gemy serwisowe i gdy bez większego wysiłku doprowadził do tie-breaka, na korcie centralnym nie było człowieka, który wierzyłby jeszcze w zwycięstwo Rosjanina. No, może z wyjątkiem boksu zajmowanego przez świtę Safina - jego trenera Petera Lundgrena (poprzednio był trenerem Federera) i masażysty Walta Landersa (Polaka z pochodzenia).

Wszystko zdawało się układać po myśli Szwajcara. W dodatkowym gemie prowadził już 5:2 i miał dwa serwisy. Oba jednak przegrał! Safin dosłownie rzucił się na niego odrobił straty (było po pięć) i nawet nie załamał się, gdy po chwili musiał bronić meczbola przy serwisie rywala.

Ta piłka będzie się zapewne śniła Federerowi długo. Zaserwował dobrze i mocno, Safin odbił. Mając przewagę sytuacyjną Federer poszedł do siatki, zagrał woleja. Rosjanin intuicyjnie przebił piłkę, Federer zagrał drugiego - Safin końcem rakiety odegrał loba na sam koniec kortu i... zdobył punkt, bo Federer po szalonej pogoni posłał piłkę w siatkę. Co gorsza dla Szwajcara kolejne dwie także i całego seta wygrał nieoczekiwanie Safin.

- Sprawiłem sobie tym najmilszy z możliwych prezent - przyznał Safin, który w czwartek obchodził swoje 25. urodziny.

Jednak do ostatecznego zwycięstwa było jeszcze daleko. Piąty set był zdecydowanie najlepszy i stał na doskonałym poziomie - szczególnie w wykonaniu Safina. Pierwszy przełamał rywala i prowadził już 5:2, potem znów był remis po pięć (Federer obronił w międzyczasie pierwsze meczbole). Od tego stanu kolejno wygrywali swoje serwisy, ale z każdym kolejnym Szwajcarowi przychodziło to z coraz większym trudem. Wreszcie w 16. gemie, przy siódmym (!!!) meczbolu Rosjanin potężnym zagraniem z forhendu po krosie wyrzucił rywala z kortu. Mimo to Federer dobiegł do piłki, odegrał i... potknął się. Safin z woleja zagrał w pusty kort i wreszcie, po czterech godzinach i 25 minutach wygrał.

- Gdy taki moment przychodzi, to doznajesz lekkiego szoku i myślisz sobie, ze przecież po drugiej stronie stał Roger - facet, który nie przegrał meczu od pół roku - wyznał po meczu skonany Safin.

Dla Rogera Federera była to pierwsza porażka od sierpnia ub.r., gdy na igrzyskach olimpijskich uległ Tomasowi Berdychowi z Czech. Później wygrał kolejnych 27 pojedynków, w tym w półfinale Masters Cup w Houston z Safinem.

Schodząc z kortu Federer pogratulował rywalowi i z kamienną twarzą opuścił Rod Laver Arena. Dla wielu jego fanów świat się zawalił, ale dla wielu innych Szwajcar zyskał nowa twarz. Okazało się, że on też może przegrywać w najważniejszych momentach.

M. Safin (Rosja, 4) - R. Federer (Szwajcaria, 1) 5:7, 6:4, 5:7, 7:6 (8-6), 9:7.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.