Rozmowa z Andrzejem Adamkiem, trenerem Górnika Wałbrzych

Jeszcze do niedawna zespołom przyjezdnym grało się u nas trudno, ale udawało im się wygrywać. Zwycięstwem nad Basketem udowodniliśmy, że jesteśmy dużo groźniejsi, niż byliśmy do tej pory - mówi trener koszykarzy Górnika Wałbrzych Andrzej Adamek

Szkoleniowiec Górnika miał ostatnio spore powody do zadowolenia. Jego zespół pokonał w sobotę lidera I ligi Basket Kwidzyn, dla którego była to dopiero druga porażka w tym sezonie. Dziś Górnik zmierzy się w wyjazdowym meczu ze Spójnią Stargard Szczeciński

Dariusz Kopeć: Zwycięstwo nad Basketem Kwidzyniem to znak, że Górnik Wałbrzych kryzys ma już za sobą?

Andrzej Adamek: Raczej tak [chwila zamyślenia]. Na pewno kryzys mamy już za sobą.

Skąd ta pewność?

- Ciężko pracowaliśmy na treningach i wiedziałem, że efekty musiały kiedyś przyjść. Zawodnicy są bardzo dobrze przygotowani pod względem motorycznym. Duża w tym zasługa Jana Nowaka, znanego trenera od przygotowania kondycyjnego. Wcześniej z powodzeniem pracował w reprezentacji Polski czy Lotosie Gdynia. Wiem o tym, że drużyna nie funkcjonuje jeszcze idealnie. Nad kilkoma elementami trzeba jeszcze pracować.

Nad czym szczególnie?

- Głównie nad taktyką. Musimy wciąż doskonalić rozgrywanie ataku pozycyjnego, bo w meczach nie zawsze wychodzi to nam tak, jak powinno. Pracę trochę komplikuje nam to, że w zespole mamy dwóch nowych zawodników [Marcin Kałowski i Artur Olszanecki - red.]. Pewne rzeczy trzeba jeszcze powtarzać, od nowa tłumaczyć. Niemniej musimy wdrożyć tych graczy do drużyny, aby byli bardziej przydatni w kolejnych meczach.

W meczu z Basketem Olszanecki i Kałowski rozczarowali?

- Ja nie jestem zawiedziony ich postawą. Nie oczekiwałem od nich, że w pierwszym meczu każdy z nich zdobędzie po 15 punktów i będzie wyróżniającym się graczem zespołu. Poza tym mieli trudny debiut, bo od razu przeciwko najlepszemu zespołowi ligi, a mecz w hali obserwował komplet widzów i mogli być nieco zdeprymowani. Olszanecki ma zaległości treningowe, ale wierzę w to, że z meczu na mecz będzie grał coraz lepiej i będziemy mieli z niego coraz więcej pożytku.

Będą jeszcze jakieś wzmocnienia?

- Nie przewidujemy już transferów. Do końca sezonu gramy tym składem, który mamy teraz do dyspozycji.

W meczu z Basketem zadebiutował na ławce nowy asystent trenera Stanisław Kiełbik, który zastąpił Mieczysława Młynarskiego. Jak Pan ocenia tę zmianę?

- Trudno i niezręcznie jest mi się wypowiadać w tej kwestii. Obu trenerów cenię jednakowo. Na pewno Staszek Kiełbik to trener charyzmatyczny, który ma wielki szacunek u graczy. Myślę, że jego obecność pozytywnie wpłynie na grę i wyniki naszego zespołu.

Przed sezonem działacze zapowiadali, że celem zespołu jest awans do pierwszej ósemki. Czy teraz jest podobnie, czy raczej myślicie o walce o utrzymaniu się w lidze?

- Nie myślimy ani o awansie, ani o walce o utrzymanie. Po prostu koncentrujemy się tylko na najbliższym meczu. Wiem, że teraz Górnik jest silniejszy, szczególnie u siebie. Bo jeszcze do niedawna zespołom przyjezdnym grało się u nas trudno, ale udawało się wygrywać. Ostatnio udowodniliśmy, że jesteśmy dużo groźniejsi, niż byliśmy do tej pory.

W środę kolejny Wasz mecz ze Spójnią Stargard. Jeśli Górnik zagra tak jak w sobotę, to o wynik można być spokojnym?

- Nie można porównywać tych dwóch zespołów. Basket gra koszykówkę uporządkowaną i gdy analizowaliśmy tę drużynę na kasetach można było coś wymyślić przeciwko tej ekipie. Przed meczem ze Spójnią trudno jest coś zaplanować, bo koszykarze ze Stargardu grają koszykówkę typu "run and gun" [biegają i rzucają - red.]. Być może będziemy starać się ograniczyć poczynania niektórych graczy. Na pewno jednak chcemy tam wygrać. I wierzę, że tak się stanie, choć zdaję sobie sprawę, że czeka nas trudny mecz.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.