Po raz kolejny okazało się, że w drużynie wareckiej brakuje zawodnika, który w ważnych momentach wziąłby na siebie ciężar gry i jeszcze zdołał przechylić szalę zwycięstwa. Tak było właśnie w meczu z Gwardią Szczytno, kiedy to najważniejsze piłki lądowały wszędzie, tylko nie w polu gry rywala.
Inna sprawa, że gospodarze mieli tego dnia ogromne szczęście. - Ja już myślałem, że wygraliśmy akcję, a przeciwnicy psim swędem potrafili jeszcze obronić piłkę i zdobyć punkt - ubolewał szkoleniowiec WTS-u.
W piątej partii goście prowadzili 4:1 i 11:8. Niestety, w najważniejszych akcjach, i to przy dużej dozie szczęścia, "gwardziści" byli dokładniejsi.
Szkoda straconych punktów. Były spore szanse, by wygrać spotkanie nawet bez straty seta. Jeśli WTS chce nadal walczyć o awans, nie może już sobie pozwolić na straty. Są spore szanse, by w Warce po raz kolejny zagrał Artur Maroszek. - Zawodnik został zgłoszony do rozgrywek, ale nie podjął jeszcze decyzji, czy zagra. Prowadzimy z nim rozmowy. Mam nadzieję, że doświadczenie Artura pomoże drużynie osiągnąć cel - dodał Warda.
GWARDIA SZCZYTNO - WTS WARKA 3:2 (21:25, 30:28, 23:25, 25:23, 17:15).
WTS: Budzyński, Kopyść, Otwinowski, Rząca, Wykowski, Kocik, Warda (libero) oraz Skórnicki, Górski, Kurzawa.
Pozostałe wyniki: Wilga Garwolin - STS Starogard Gdański 3:0, AZS UWM Olsztyn - Net Ostrołęka 3:1. Pauzowała Legia Warszawa.