Mazowsze - Legia 1:2 w Pucharze Polski

W końcówce trochę obawiałem się o wynik - mówił prowadzący Legię Jacek Zieliński tuż po zakończeniu spotkania. - Udowodniliśmy, że nie jesteśmy przypadkowym zespołem - stwierdził trener Mazowsza Andrzej Prawda

- Mecz był w miarę wyrównany, ale pod naszą kontrolą. Choć prawda jest taka, że w końcówce zapachniało remisem - mówił Krzysztof Gawara i trudno z nim się nie zgodzić. Legia przez większość meczu przeważała, ale były momenty, że trzecioligowcy nawiązywali walkę. I wtedy Artur Boruc musiał stawać na wysokości zadania.

- Trudno chwalić się porażkami, ale to jest jakiś powód do dumy, że dwa razy przegraliśmy z Legią tylko różnicą jednego gola [w Warszawie 0:1 - red.]. Ten mój zespół coś tam w piłkę gra. A mieliśmy cichą umowę z Legią, że jak dobrze się spiszemy, to może zimą zagramy sparing. I chyba się spisaliśmy - cieszył się Prawda. - Nie mogę tego potwierdzić, bo w tym czasie kto inny będzie odpowiadał za wyniki Legii - powiedział Gawara. Kto? Wszystko wskazuje, że Dariusz Wdowczyk w towarzystwie Andrzeja Woźniaka.

Po uhonorowaniu pucharem oraz kwiatami związanego od 21 lat z grójeckim klubem Mieczysława Maliszewskiego można było rozpocząć spotkanie. I długo było takie sobie. Wynik zmienił się dopiero w 35. minucie. Gdy jeden z obrońców uprzedził Tomasza Sokołowskiego I (Sokołowski II nie grał ze względu na czerwoną kartkę otrzymaną w Szczecinie) piłka znalazła się osamotniona kilka metrów od bramki. Osamotniona jednak tylko na chwilę, bo szybko znalazł się przy niej Piotr Włodarczyk i tak jakby się ukłonił. Zrobił to tak, że przy okazji trącił piłkę czołem. 1:0.

Po przerwie przewaga legionistów rosła. Kilkakrotnie przeprowadzili bardzo udane akcje, po których piłka kopana z tzw. klepki krążyła pomiędzy przeciwnikami. Bardzo ładnymi strzałami popisywał się Tomasz Sokołowski I, co oczywiście nie stanowi niczego nowego. Ale dwukrotnie bliski powodzenia po uderzeniach zza pola karnego był Ireneusz Kowalski. Raz trafił w słupek, w końcówce znakomicie obronił Mariusz Osiński. To pierwszy udany występ byłego pomocnika Zagłębia Lubin w barwach Legii. Może jeszcze będzie z niego pociecha?

Tyle o Kowalskim. natomiast bardzo dobrze spisywał się też bramkarz Mazowsza. Paradoksalnie jednak gola puścił nie najpiękniejszego. Po rzucie rożnym wykonanym przez Tomasza Kiełbowicza najwyżej, a dokładnie nad kolegę z drużyny Wojciecha Szalę (po powrocie menedżera Edwarda Sochy do Odry Wodzisław ten klub jest zainteresowany obrońcą, który do Legii przychodził z GKS Katowice) wyskoczył Marek Saganowski. Uderzona przez niego głową piłka osiadła w błocie i prześlizgnęła się Osińskiemu pod rękami. I tylko to błoto go usprawiedliwia.

Minutę później, chwilę po tym, jak Włodarczyk został zastąpiony przez Macieja Korzyma, bramkarz Mazowsza wybił piłkę, którą przejął Cezary Czpak, znalazł się sam przed Borucem i pewnie kopnął do siatki. Ta bramka należała się gospodarzom.

- Przeciwnicy zagrali ostro w obronie. Trzech w środku, po dwóch na bokach. Potem "pała" do przodu, a tam tego szybkiego Czpaka mieli. Liczyli na kontrataki i stałe fragmenty gry. Straciliśmy gola w dziwnym momencie. Akurat po tym, jak zaczęliśmy dominować - mieliśmy trzy doskonałe okazje, z których jedną trafiliśmy - tłumaczył przebieg spotkania trener Legii Zieliński. - Było dziś trochę dobrych akcji, ale zbyt mało. Na naszym boisku, przy lepszej nawierzchni większość z nich jednak by się powiodła.

Strzelcy bramek

Czpak (63., z podania Osińskiego) - Mazowsze

Włodarczyk (35., bez asysty), Saganowski (55., z podania Kiełbowicza) - Legia

Składy

Mazowsze: Osiński - Gołowicz, Sianowski, Kupiec, Starczewski (46. Solecki) - Więckowski (84. Samoraj), Korkuć, Chmielewski, Petasz - Stretowicz (46. Tataj), Czpak

Legia: Boruc - Szala, Magiera, Rzeźniczak, Kiełbowicz - Sokołowski I (90. Dudek), Surma, Smoliński, Stanford (46. Kowalski) - Włodarczyk (62. Korzym), Saganowski

WIDZÓW: 2 tys.

Wdowczyk rozwiązany

Trener Korony Kielce Dariusz Wdowczyk i jego asystent Andrzej Woźniak złożyli w sobotę podania o rozwiązanie umów o pracę z klubem - poinformował prezes klubu Wiesław Tkaczuk. Powodem jest chęć podjęcia przez szkoleniowców pracy z Legią.

- Nie będziemy stawiać przeszkód obydwu trenerom, ale postawiliśmy warunek - wypłacenie naszemu klubowi ekwiwalentu za wcześniejsze rozwiązanie umów. Takie klauzule zawierały kontrakty obydwu szkoleniowców i skoro chcą sami odejść z Korony, to muszą z tym się liczyć. W przypadku zawodników płaci najczęściej klub, do którego przechodzą. Jak będzie w tym przypadku, to już jest kwestią porozumienia się Dariusza Wdowczyka i Andrzeja Woźniaka z Legią Warszawa - powiedział prezes. W grę wchodzi kwota ok. 250 tys. zł.

Liczba Legii

9

tyle goli w pięciu ostatnich meczach strzelił Marek Saganowski - cztery razy po dwa, w niedzielę tylko jednego

Nie siadać na słupie

Zainteresowanie meczem Legii w Grójcu było tak wielkie, że duża część potencjalnych widzów na obiekt się nie dostała. Spory tłum obserwował spotkanie za niewysokim parkanem. Na trybunach większość stanowili zwolennicy stołecznego zespołu. Spora część, a także część z tych, która później na trybunach się pojawiła, przed meczem rozgrzewała się napojami zdecydowanie kolidującymi z ustawą o zachowaniu społeczeństwa w trzeźwości. A na trybunach wesoło było nie tylko z tego powodu. Kibic zwany "Różykiem" już na początku wdrapał się na słup megafonowy i stamtąd usiłował dyrygować dopingiem. Słup zgiął się akurat, gdy mecz się zakończył. Kibic szybciej niż się spodziewał osunął się na ziemię. Część kibiców, próbując uchronić się przed zderzeniem, ruszyła w kierunku płotu. Wiekowe ogrodzenie urwało się pod naporem tłumu. Ciekawe, kiedy gospodarze obiektu chcieli to wszystko odnowić.

mac