S³ynny komentator bokserski: Brewster nastêpnym rywalem Go³oty

Nastêpnym przeciwnikiem Andrzeja Go³oty bêdzie Lamon Brewster, mistrz ¶wiata wersji WBO. Go³ota jest najwiêkszym nazwiskiem w wadze ciê¿kiej w USA. Je¶li zdobêdzie ten tytu³, stanie siê prawdziw± gwiazd± boksu - uwa¿a legendarny Bob Sheridan, który komentowa³ ponad 750 walk o tytu³ mistrza ¶wiata

Bob Sheridan był sportowym sprawozdawcą radiowym, a od połowy lat 60. telewizyjnym. W Miami, gdzie w owych czasach znajdowało się serce boksu, Bob komentował dziesięć walk w tygodniu. Był przy narodzinach legendy Muhammada Alego, który trenował z Angelem Dundee kilka mil od Miami.

To jego relację na żywo z legendarnej walki Alego z George'em Foremanem w Zairze słyszał angielskojęzyczny świat w 1974 roku.

Opisywał też w telewizji zmagania Larry'ego Holmesa, Mike'a Tysona i wszystkich świętych boksu zawodowego w ostatnich 35 latach. Licząc starcie Andrzeja Gołoty z Johnem Ruizem, komentował już około 10 tysięcy pojedynków bokserskich i ponad 750 walk o tytuł mistrza świata.

Radosław Leniarski: Jest Pan bodaj najlepszym fachowcem od boksu. Pracuje Pan ze wszystkimi telewizjami zajmującymi się boksem, a od pewnego czasu współpracuje Pan z Donem Kingiem jako komentator transmisji na cały świat produkowanych przez jego King Vision. Powinien Pan zatem wiedzieć, czy możliwy jest rewanż Gołoty z Ruizem?

Bob "Pułkownik" Sheridan: Nie mam pojęcia, co siedzi w głowie Dona Kinga, ale uważam, że następnym przeciwnikiem Andrzeja Gołoty będzie Lamon Brewster, mistrz świata wersji WBO. Wiem, że wkrótce wróci na ring w walce przygotowawczej, a w następnej mógłby bić się z Gołotą. To byłoby dla Polaka najlepsze rozwiązanie.

Byłoby to rozsądne również dla Dona Kinga. Gołota i Brewster to jego pięściarze.

- Tak. Na miejscu Kinga zastanowiłbym się mocno, zwłaszcza po ciężkiej walce Brewstera ze słabym Nowozelandczykiem Kalim Meehanem, jak długo Lamon zdoła utrzymać mistrzowski pas. Krótko mówiąc - czy nie lepiej wyprzedzić fakty i dać mu przeciwnika z własnej grupy, właśnie Gołotę, z kalkulacją, że Polak ma wielkie szanse, aby wygrać. Ale chciałbym powiedzieć, że odgadnięcie tego, co zamierza King, jest niemal niewykonalne, bo facet jest geniuszem. Często chciałem to zrobić - King jest moim klientem numer 1 przez ostatnie 35 lat) - ale za każdym razem był dwa ruchy przede mną. Facet ma IQ Einsteina.

King jest biznesmenem i chce na boksie zarabiać pieniądze. Z jego punktu widzenia Go³ota jest towarem pierwszej jakości, zwłaszcza po dwóch ostatnich wspaniałych walkach.

Nie sądzi Pan, że duże pieniądze są w rewanżu, a nie w walce z Lamonem Brewsterem?

- Nie. I powiem dlaczego. Amerykańska publiczność nie znosi Ruiza.

Ale przecież zupełnie nie zna Brewstera...

- To fakt, ale walka Gołota - Brewster może być wypromowana po prostu jak zwyczajny pojedynek o mistrzostwo świata, bez jakichś wyjątkowych kłopotów. To dla Kinga naprawdę nie pierwszyzna. Natomiast zainteresowanie ludzi kolejnym pojedynkiem Ruiza, nawet rewanżem z Gołotą, jest zadaniem niemożliwym do wykonania. To trwonienie potencjału Gołoty, który można lepiej wykorzystać w innych przedsięwzięciach, łatwiejszych i bardziej wdzięcznych do wypromowania. King dorzuciłby do wieczoru z Gołotą jeszcze jedną walkę o tytuł, np. Byrda z kimś, i już. Zrobione.

Komentowałem pojedynek Gołota - Ruiz do kilkunastu anglojęzycznych krajów, ale podsłuchiwałem też komentarz HBO. Oni po prostu nie mogli zrozumieć tego, co robi Ruiz, nie mieli dla niego grama szacunku - zwłaszcza że przecież jeszcze do niedawna mieli Lennoksa Lewisa i rozumiem, że trudno po Lewisie przejść swobodnie do komentowania Ruiza.

Skoro żaden z mistrzów świata nie wzbudza szacunku, to czy jest jakiś pięściarz, który ma potencjał, aby być gwiazdą?

- W tej chwili największym nazwiskiem w wadze ciężkiej jest Gołota, co przekłada się na konkretną wartość w dolarach. Próbuje się wykreować Witalija Kliczkę. On i jego brat maja opinię wyrobioną dzięki marketingowi bokserskiemu. Na przykład Witalij będzie wkrótce walczył z Dannym Williamsem, który z kolei zbudował swoją sławę na jednym jedynym pojedynku z upadającym mitem - z Tysonem. Facet znalazł się dzięki temu na dziewiątym miejscu w "The Ring Magazine" - za pobicie zmęczonego, zniechęconego, będącego absolutnie bez formy byłego pięściarza wagi ciężkiej, bo przecież trudno powiedzieć, że Tyson jest teraz aktywnym pięściarzem. Za pobicie Kalego Meehana, który - przepraszam - nie ma nawet umiejętności amatora z "pierwszego kroku".

Bardzo dużo zależy od tego, co zdarzy się w tym roku, czyli zanim Gołota stanie się kolejnym starym, zmęczonym bokserem. Teraz walczy fenomenalnie. Jest zdyscyplinowany i dawno ludzie powinni zapomnieć o jego przezwisku "Foul Pole" [faulujący Polak - red.]. Zdecydowanie nie powinien rezygnować z boksu, tak jak zapowiadał w wywiadach przed walką z Ruizem. Naprawdę dobre walki to: Gołota - Hasim Rahman, Gołota - James Toney, Gołota - Brewster...

Gołota - Kliczko?

- Oczywiście, ale King nie ma Kliczki w swojej stajni.

I musiałby dzielić się pieniędzmi...

- Gdyby King uznał, że ten pojedynek ma potencjał i że może wygenerować większe pieniądze niż pojedynek Gołoty z Brewsterem, zrobiłby to. Ale na dłuższą metę to by mu się nie opłacało. Lepiej zderzyć Brewstera z Gołotą i wtedy - gdyby Polak go pokonał - jego wartość rynkowa wzrosłaby kilkakrotnie. Byłby wart więcej niż Brewster, Ruiz i Byrd razem wzięci. Dlatego pewnie będzie walczył z Brewsterem.

Mam wątpliwości, czy to będzie hit sezonu. Tydzień temu okazało się, że dziesięciu pięściarzy wagi ciężkiej, największe nazwiska i do tego dwie walki o tytuł mistrza świata nie zdołały zapełnić nawet w 70 proc. nowojorskiej Madison Square Garden. Czyżby ludzie przestali interesować się boksem?

- Jedyny kontakt, jaki ludzie mają z boksem, jest właśnie przez telewizję. A telewizja mówi, że pięściarze są źli, że nic nie potrafią.

Pan tak nie myśli?

- Oczywiście to nie jest najlepszy czas dla wagi ciężkiej w ostatnich 20-30 latach. Ale wciąż są interesujące walki. Podziwiam to, co robi King. Dzięki niemu mamy Gołotę, najbardziej ekscytującego obecnie pięściarza. To King dał mu szansę, dał mu drugą szansę w nadziei, że wygra z Ruizem, bo jest bardziej rynkowy. Dzięki Kingowi wyeliminował się chyba już ostatecznie Evander Holyfield. Mamy Byrda, który stoczył ostatnio dwie naprawdę dobre walki - z Gołotą i Jameelem McCline'em. To wszystko jest ciekawe.

Przy okazji słyszał Pan, co powiedział w połowie walki Norman Stone, trener Ruiza. Że walka jest ułożona...

- To było bardzo emocjonalne, ale też ciekawe w tym kontekście, że Stone'owi widocznie wydawało się, że Ruiz przegrywa. Tymczasem, jak się okazało, wygrywał, choć według wszystkich fachowców z wyjątkiem sędziów rzeczywiście był gorszy.

Czyli nie sądzi Pan, aby boks upadał i że już się z tego upadku nie podniesie... Szczególnie dotyczy to wagi ciężkiej.

- Absolutnie tak nie uważam. Boks w wagach niższych jest bardzo ciekawy. Jest w nim kilku naprawdę ekscytujących zawodników, zdarzają się zaskakujące wyniki. Zaś waga ciężka przegrupowuje się po erze Lennoksa Lewisa. Przez rok wykrystalizuje się dominująca postać. Przypomina to trochę anarchię bezkrólewia, ale wkrótce publiczność się dowie, komu kibicować.

Jeśli sięgniemy do starych czasów, po erze Muhammada Alego przyszedł czas Larry'ego Holmesa. W tym czasie było około 12 pięściarzy na bardzo wyrównanym poziomie takich jak: Greg Page, Mike Weaver, Michael Dokes, Pinklon Thomas, Tony Tucker, Gerry Coetzee, którzy co chwila zdobywali pasy mistrzowskie różnych federacji. Gdy spotykał się dowolny zawodnik z innym, nigdy nie wiadomo było, kto wygra. Sytuacja wyglądała więc tak jak dziś. Tylko że dziś nie ma Larry'ego Holmesa. Jeśli się pojawi supergwiazda, będą zdarzać się superwalki o superpieniądze.

Ale czy się pojawi? Od lat najbardziej utalentowanych młodych ludzi ściągają zawodowe ligi futbolu amerykańskiego i koszykówki, u których chłonność na zawodników wydaje się bez dna.

- Zawsze tak było. Zawsze w koszykówce czy w futbolu płacono więcej niż w boksie, a przynajmniej w podziale pieniędzy zawsze uczestniczyła większa grupa ludzi. Oglądałem tysiące pięściarzy w ostatnim półwieczu i zawsze tak było, że ci najlepsi byli bokserami od dziecka. Boksem trzeba się zająć od dziecka. Jeśli nie - szanse na sukces są mizerne. Byrd, Gołota, Ruiz, Lewis, Ali mieli za sobą wielkie kariery w amatorstwie. Natomiast nigdy nie zdarzyło się, żeby jakikolwiek zawodnik, który przyszedł po nieudanej karierze futbolowej do boksu, zrobił karierę.

Tylko że boks amatorski przeżywa kryzys i w wadze ciężkiej to widać...

- Skąd widać? Dzisiaj mistrzami świata są zawodnicy, którzy w amatorstwie osiągali sukcesy grubo ponad dziesięć lat temu. Wtedy też pan widział kryzys w boksie? Moim zdaniem boks teraz staje się modniejszy. Jak jadę samochodem z lotniska JFK przez Brooklyn na Manhattan, to uważam, że boks ma skąd czerpać talenty. Myślę nawet, że jest ich więcej niż 50 lat temu.

Ja mam wrażenie, że dziś boks się zaostrza. W ringu dzieją się rzeczy, które chyba wcześniej się nie zdarzały...

- Nie zdarzały? Z definicji boks nie jest kryształowy. Ludzie wchodzą do ringu nie po to, aby być czyści, tylko aby wygrać.

Że Ruiz walczy nieczysto? Mam to w nosie. Głównie obchodzi mnie to, że walczy okropnie. Ale faktycznie w USA Ruiz ma opinię nieczysto walczącego pięściarza. I ten nieczysty pięściarz w walce z Gołotą dostał ostrzeżenie po raz pierwszy w całej swojej karierze.

Nie przypominam, aby na przykład Sonny Liston kiedykolwiek był zagrożony dyskwalifikacją. Mimo to w ringu robił okropne rzeczy. Był twardym, wielkim facetem i miał kontakty z mafią. Wtedy też intelektualne elity mówiły, że boks jest brudny.

Teraz boks nie jest wcale brutalniejszy, niż był. Z końca lat 80. pamiętam zawodnika w wadze ciężkiej i półciężkiej Ossiego Ocasio, który miał przezwisko "Szczęki", bo gryzł przeciwników. Przegrał 13 walk, ale żadnej przez dyskwalifikację! Tak, mit o brudnym boksie stworzył incydent w drugiej walce Tyson - Holyfield, ale ile razy w historii boksu zdarzyło się to w pojedynkach za tysiąc dolarów? To bzdura, że teraz boks się zaostrza i w związku z tym traci szeroką publiczność. Zawsze był ostry, a być może krąg odbiorców boksu zawęża się, bo wszystkie ważne walki są sprzedawane w systemie pay-per-view. Kto teraz walczy brutalnie oprócz Tysona?

Andrzej Gołota? Uderzał poniżej pasa, gryzł i uderzał głową.

- Dobrze, ale ten okres ma za sobą. Dojrzał i nie fauluje pierwszy i z premedytacją. Boks jest dziś o wiele mniej brutalny, niż był. I czeka go ciekawa przyszłość.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.