Polonia-Warbud Warszawa - Polpharma Starogard 92:76

Koszykarze Polonii-Warbud Warszawa wrócili do domu po miesięcznej przerwie i od razu poczuli się pewniej. Wygrali z Polpharmą Starogard pewnie, 92:76

- Po miesięcznej przerwie w grze na AWF i po trzech porażkach ten mecz decydował, czy odbijemy się od punktu, który nie jest dla nas dobry. To wywołuje presję, tę presje jako zespół pokonaliśmy i mam nadzieję, że kolejne mecze będą dla nas łatwiejsze - mówił o meczu rzucający Polonii Walter Jeklin. On sam miał w sobotni wieczór presję do pokonania. W ostatnich trzech meczach, właśnie tych przegranych, trafił tylko jeden z 15 rzutów za trzy punkty. Wypadł z pierwszej piątki, grał mniej. W sobotę już pierwsza próba Słoweńca była udana. Trójki były trzy, punktów 15 (najlepiej w sezonie) i od razu humor lepszy.

Z początku zanosiło się nawet na pogrom rywali. W 16. minucie było 40:19, a Polpharma grała tak, jakby nie zauważyła, że nie jest już w pierwszej (czyli de facto drugiej) lidze. Starogardzianie pudłowali wszystko, trener Dariusz Szczubiał tupał i skakał, a Eric Taylor zbierał wszystko (11 zbiórek w pierwszej połowie, 14 w sumie). Licznie (znów nadkomplet w zbyt małej hali AWF) zgromadzona widownia cieszyła się z prowadzenia i nieco nudziła zarazem.

W drugiej połowie dostała więc już komplet. Polpharma zupełnie nieoczekiwanie zaczęła gonić już w drugiej kwarcie, a gonitwa trwała aż do 25. minuty, kiedy po trójce Tomasza Cielebąka zrobiło się 52:46. Jak łatwo obliczyć, te dziewięć minut warszawiacy przegrali 12:27. - Dobrze zaczęliśmy ten mecz, ale też o niektórych rzeczach zapomnieliśmy. Niektórzy gracze wychodzili na boisko i zapominali co mają robić, co pozwoliło Polpharmie zmniejszyć straty - mówił później trener Wojciech Kamiński.

Jemu także kilka decyzji się w sobotę nie udało, zwłaszcza obrona strefowa z trzema daleko od kosza wysuniętymi zawodnikami. Dziurę pod tablicą, która w ten sposób powstała, była świetnie wykorzystywana m.in. przez Tomasza Cielebąka, który tylu wsadów w meczu chyba nie miał od czasów juniorskich. Na szczęście dla Polonii w czwartej kwarcie wróciła skuteczność w ataku, punkty dołożyli rezerwowi, i emocji w końcówce nie było.

Starogardzianie w środę wygrali z Polonią w Pucharze EBL we własnej hali, co tylko potwierdza wyjątkowość Kaszub, czyli ziem na których leży Starogard. W sobotę byli zespołem słabym, a w nadmiarze kłopotów nieco gubił się też chyba trener Szczubiał - niesłychanie nerwowy, ponoć także w szatni po meczu - który przeprowadzał liczne zmiany, wymieniając nawet w pewnym momencie czterech zawodników. Zaskakująco krótko (odpowiednio 31 i 23 minuty) grali bardzo solidni w ataku George Reese i Tomasz Cielebąk. Mizernie wypadli gracze przez lata związani z Warszawą lub Pruszkowem - Jacek Rybczyński, Michał Exner i Łukasz Jagoda.

W Polonii natomiast poza wprowadzonym do gry na 1,5 minuty Arkadiuszem Mioszewskim wszyscy wypadli poprawnie. Nawet Arvydas Straupis, który pobił swój rekord życiowy w polskiej lidze, zdobywając sześć punktów. Wreszcie odważniej i skuteczniej grali Krzysztof Sidor i Leszek Karwowski, od których może w najbliższych tygodniach zależeć w Polonii bardzo wiele. Jeklin walczył pod tablicami i nieźle bronił, Eric Elliott nie trafiał, ale podawał, Taylor zbierał, a wszystkiego po trochu dołożył Otis Hill. Amerykanin był jak zwykle pewny w ataku, ale także imponował blokami (aż pięć).

W nadchodzących dniach czekają Polonię dwa trudne wyjazdy i mecze przy pełnych trybunach w gorących - nawet w zimie - halach. W środę w Pucharze EBL "Czarne Koszule" zagrają w Słupsku, a w sobotę zmierzą się w lidze w Inowrocławiu z nieobliczalną Notecią.

DARIUSZ SZCZUBIAŁ, TRENER POLPHARMY: O meczu zadecydował początek. Potem próbowaliśmy dojść, zbliżyliśmy się na sześć punktów, ale zabrakło nie wiem - umiejętności czy doświadczenia i tej bariery nie udało nam się przełamać. To spowodowało niepewność w grze, dwie trójki Polonii i było po meczu. Na początku nie wiem, zabrakło chyba odwagi, bo zespół wiele zapomniał. Może to, że nie byliśmy faworytem sparaliżowało nas w tym meczu.

WOJCIECH KAMIŃSKI, TRENER POLONII: Zgadzam się z trenerem Szczubiałem - dobrze zaczęliśmy ten mecz, ale też o niektórych rzeczach zapomnieliśmy. Niektórzy gracze wychodzili na boisko i zapominali co mają robić, co pozwoliło Polpharmie po kilku akcjach Reese'a zejść z dwudziestu punktów. Zwycięstwo cieszy, tym bardziej że nie było łatwo po ostatnich porażkach. Myślę, że byliśmy w dołku fizycznym, bo graliśmy dobrze tylko brakło sił. Łukasz Jagoda, rozgrywający Polpharmy: Zgodzę się z trenerem, zaczęliśmy dobrze ale nie wyszły pewne założenia. Polonia szybko odskoczyła, my zaczęliśmy lepiej bronić, zeszliśmy na sześć punktów, ale potem znów były nasze błędy i Polonia znów odskoczyła. Walter Jeklin, obrońca Polonii: Po miesięcznej przerwie w grze na AWF i po tych porażkach ten mecz decydował, czy odbijemy się od punktu, który nie jest dla nas dobry. To wywołuje presję, tą presje jako zespół pokonaliśmy i mam nadzieję, że kolejne mecze będą dla nas łatwiejsze.

Polonia-Warbud Warszawa 92

Polpharma Starogard 76

Kwarty: 22:12, 23:19, 19:23, 28:22.

Polonia: Elliott 19 (1), Hill 19, Taylor 15 (2), Straupis 6 (2), Koszarek 0 oraz Jeklin 15 (3), Sidor 11 (2), Karwowski 7 (1), Miłoszewski 0.

Polpharma: Resse 18 (2), Thomas 12, Budzinauskas 11, Kukiełka 4, Marculewicz 2 oraz Cielebąk 16 (2), Rybczyński 5 (1), Exner 4, Jagoda 4, Olszewski 0, Sarzało 0.

Gracz meczu

Otis Hill

był wszędzie gdzie było trzeba być

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.