Rozmowa z Jackiem Wesołowskim, trenerem Moderatora

Trener Moderatora Hajnówka Jacek Wesołowski twierdzi, że ostatnim meczem z Chemikiem Bydgoszcz (0:3) jego zespół zakończył najgorszy okres w tym sezonie. Od sobotniego spotkania z AZS-em Politechnika Śląska Gliwice obiecuje poważną walkę o ligowe punkty

Paweł Orpik: W siedmiu kolejkach odnieśliście już pięć porażek. To kiepski bilans.

Jacek Wesołowski: Te porażki można było zaplanować po rozlosowaniu terminarza. Meczem z Chemikiem Bydgoszcz zamknęliśmy pierwszą część rundy, kiedy u siebie mieliśmy wyłącznie bardzo trudnych rywali, a tych teoretycznie słabszych na wyjeździe. Teraz będziemy starać się o punkty w każdym spotkaniu. Zaczynamy w Gliwicach.

Mniejsza o porażki. Najgorszy był styl, w jakim ostatnio przegrywacie mecz za meczem.

- Nagrywamy każde spotkanie na wideo i dokładnie o tym wiemy. W meczu z Chemikiem walczyliśmy jedynie w pierwszym secie, później przeszliśmy obok pojedynku. To wszystko prawda. Porozmawialiśmy ze sobą szczerze, bez wytykania palcami, bez kłótni. Każdy zdaje sobie sprawę z sytuacji, w jakiej jesteśmy. Mam nadzieję, że wyciągnęliśmy już odpowiednie wnioski. Mogę tylko powiedzieć, że z pracy, jaką wykonaliśmy w tym tygodniu, jestem bardzo zadowolony. Mam nadzieję, że już w sobotę to wszystko zaprocentuje. Jedno zwycięstwo pozwoli nam się przebudzić.

Może popełniliście błędy przy kompletowaniu zespołu przed sezonem?

- Z pełną świadomością postawiliśmy na młody, perspektywiczny skład. Potrzebujemy czasu, ale ten pracuje na naszą korzyść. Czekamy tylko aż ktoś weźmie na siebie większą odpowiedzialność w trudnych momentach, stanie się w końcu liderem zespołu. Mamy zawodników, którzy są w stanie podołać takiemu wyzwaniu i czekamy aż do nich to dotrze.

Kto ma szansę zostać liderem?

- Jest kilku kandydatów, ale postawiłbym na dwie osoby. Nie chcę ich wymieniać, żeby nie obciążać dodatkową presją, przez co inni poczuliby się słabsi. Kto stanie się liderem w Moderatorze, pokaże boisko. Mam nadzieję, że wyłoni się on już w najbliższych meczach.

Jak to jest, że jednym ze słabszych waszych elementów, i to we własnej hali, jest zagrywka?

- Na treningach wypada bardzo dobrze. Problem pojawia się dopiero, kiedy przychodzą spotkania. Dochodzę więc do wniosku, że to wynika z dużych oczekiwań, narastającej presji. Stąd biorą się zagrywki zepsute, a następnie asekuracyjne. Staramy się to zmienić. Teraz każdy ma sam decydować o serwisie i nie musi się martwić, jeśli go zepsuje. Taki jest sport. Chcemy, aby grało się zawodnikom z większą swobodą.

Kiedy w końcu wyegzekwujecie od Jacka Malczewskiego, by urozmaicił chociaż trochę rozegranie akcji?

- To już zostało zrobione. Efekty naszych rozmów powinny być widoczne w Gliwicach.

Co myślisz o najbliższym rywalu?

- To beniaminek, jak my. Jego sytuacja w tabeli też jest podobna do naszej. To ważny mecz dla obu drużyn. Zwycięzca powinien uwierzyć w swoje umiejętności. Mamy ich rozpracowanych i postaramy się to wykorzystać.