Tydzień w lidze koszykarzy Adama Romańskiego: Przełom Ignerskiego?

Znakomita gra Michała Ignerskiego pozwoliła Deichmannowi-Śląsk wygrać ważny mecz z Polonią-Warbud Warszawa. Grając dobrze, Ignerski wreszcie zaczyna też grać rozważniej.

Pierwszy raz widziałem Michała Ignerskiego jakieś sześć lat temu, kiedy jako zawodnik SMS Warka szalał po boisku w meczu młodzieżówki. Wysoki, szybki, skoczny, świetnie rzucający z dystansu - jak nic, wyglądał jak następny Dominik Tomczyk.

Potem jednak Ignerski pojechał do Ameryki. Dwa lata grał w junior college ze słabszymi od siebie, dwa lata jako silny skrzydłowy przepychał się z mocarnymi Afro-Amerykanami w koszulce jednego z najlepszych zespołów uniwersyteckich. Na pewno to nie było to, czego wszyscy - także on - oczekiwali. Wybrał drogę przez USA, z której większość europejskich talentów w jego wieku akurat zrezygnowała, bo więcej można było się nauczyć już w mocnych klubach Europy. W wieku 24 lat, po średnim sezonie w Idei-Śląsk Wrocław, nie wyglądał już na nastęnego Tomczyka. Potrafił wygrać konkurs wsadów, ale mecz dla swojego zespołu - raczej nie.

Skąd ta różnica? Klasa Tomczyka polega jednak nie tylko na fizycznych zdolnościach, ale także na umiejętności ich wykorzystania na boisku. Obu zawodników różniła dotąd chyba głównie rozwaga i umiejętność "czytania gry". Tam, gdzie Tomczyk poczekał, tam Ignerski wbiegł głową do przodu. A kiedy się nie udało, Tomczyk wstał, się otrzepał i w następnej akcji próbował dalej. A Ignerski machnął rękami, zrobił minę do sędziego i obraził się na trenera, kiedy ten zdjął go z boiska.

Potem była jeszcze kadra, w której styl Ignerskiego, czyli odchodzenie od schematów, nie został wykorzystany przez trenera Andrzeja Kowalczyka. Poszukiwania klubu (Śląsk był mu winien sporo pieniędzy) także były nieudane. Zanosiło się na spore kłopoty w nowym sezonie.

Tymczasem okazało się, że nowy, odmłodzony zespół Deichmanna-Śląsk i trener Tomo Mahorić to dokładnie to, czego Ignerskiemu trzeba. Jest miejsce na jego indywidualne popisy, jest rola niemal lidera, jest coraz większa pewność w grze. W tym składzie Ignerski ma spore doświadczenie i nic dziwnego, że Mahorić coraz częściej mu ufa. Statystyki wyglądają bardzo dobrze - 16,8 pkt. na mecz, 4,8 zbiórki, 62 proc. z gry, 40 proc. za trzy, 79 proc. wolnych.

Polska koszykówka potrzebuje gwiazd. Potrzebuje świetnej formy Michała Ignerskiego i jego efektownych akcji. To się ogląda, na to warto przychodzić, po to warto włączać telewizor. Ale to też kolejny przykład, że nawet niepokornym zawodnikom czasami trzeba umożliwić odpowiednie wykorzystanie tej "niepokorności", co pokazuje Mahorić.

Nowego Tomczyka z Ignerskiego już nie będzie, ale może za kilka lat będziemy szukać nowego Ignerskiego?

Walka rozgrywających

Mecz Deichmann - Polonia był także ciekawą konfrontacją kandydatów do gry w reprezentacji na najsłabiej obsadzonej dotąd w kadrze pozycji rozgrywającego. 20-letni Łukasz Koszarek z Polonii wypadł tym razem słabo (2 punkty, 2 asysty, 1 strata), a na pewno dużo słabiej od rok starszego Roberta Skibniewskiego (12 punktów, 3 asysty, 1 strata). Rośnie im jednak solidny rywal w postaci "kieszonkowego" rozgrywającego Noteci Inowrocław, 20-letniego Krzysztofa Szubargi. W czterech pierwszych meczach notował średnio 16 punktów i 6 asyst. Noteć grała jednak dotąd tylko ze średniakami lub zespołami dołu tabeli. Dopiero mecze Szubargi przeciwko mocnym obronom Anwilu, Polonii czy Prokomu powiedzą więcej o tym graczu.

Coraz więcej szans w Prokomie dostaje też Tomasz Świętoński, także 20-latek. Wystarczy dobry rok całej czwórki i może wreszcie mit o braku rozgrywających w Polsce umrze śmiercią naturalną?

Koniec transferów

Jeszcze tylko dzisiaj można zgłaszać nowych zawodników do gry w Era Basket Lidze. Następna okazja - dopiero po 1 lutego. Nieoczekiwanie (kontuzja Masiulisa, odejście Mackeya, porażki Polonii, kłopoty Śląska) w ostatniej chwili także najmocniejsze zespoły ligi mogą nas zaskoczyć jakimś transferem. Oficjalnie Polonia i Anwil zaprzeczają wzmocnieniom, ale...

W poniedziałek na pewno można się spodziewać nowych zgłoszeń od Gipsaru-Stali Ostrów (rzucający Darrell Waters?) i Astorii Bydgoszcz (Yohance Nicholas). Kto jeszcze?

Tydzień w skrócie

TOMCZYK WRACA. W protokole meczu Turów - Astoria pod numerem 8 w zespole gospodarzy był już nowy zawodnik Dominik Tomczyk. Jeden z najważniejszych zawodników polskiej ligi być może już niedługo znów zagra. W takim klubie jak Turów może to być przełom. Oby kolana wytrzymały.

CYTAT TYGODNIA. - Kury, nawet bijąc batem, nigdy nie nauczysz latać - trener Gipsaru Wadim Czeczuro po meczu w Starogardzie (jego zespół przegrał 55:80). Ostrowianie mają kłopoty i ciągle zmieniają coś w składzie (wypadł ostatnio rozgrywający Saulius Kazevicius). Ten cytat jest ciekawy z wielu względów. Czy bardziej Czeczuro pogrążył siebie (w końcu sam zatwierdzał te kury do swojego zespołu, więc po co je teraz bić batem?) czy obraził swoich zawodników?

W TERMINARZU. Szósta kolejka (sobota): Anwil Włocławek - Prokom-Trefl Sopot. Hit rundy, rewanż za lanie, jakie Anwil spuścił mistrzom Polski w przedsezonowym turnieju. Nie ma w polskiej lidze dwóch lepszych zespołów, a także dwóch równie dobrze broniących zespołów. Sopocianie stracili na razie Tomasa Masiulisa, ale akurat defensywa pod koszem nie będzie miała większego znaczenia. Do zatrzymania są przede wszystkim Gintaras Kadziulis i Dante Swanson. Z drugiej strony - Goran Jagodnik. Szukuje się ostry mecz, który odpowie być może, czy Prokom w tym sezonie można pokonać. Typ "Gazety": Prokom. Pozostałe mecze: AZS-Gaz Ziemny Koszalin - Astoria Bydgoszcz (typ: AZS), Unia-Wisła-Paged Kraków - Turów Zgorzelec (Turów), Gipsar-Stal Ostrów - Noteć Inowrocław (Gipsar), Polonia-Warbud Warszawa - Polpharma Starogard (Polonia), Czarni Słupsk - Deichmann-Śląsk Wrocław (Deichmann).

PUCHAR ERA BASKET LIGI. W środę rozpoczynają się rozgrywki ligowego pucharu. Na początek bez Prokomu, Anwilu i Śląska, które mają gwarancje udziału w turnieju finałowym. O pozostałe pięć miejsc walczy dziewięć zespołów w dwóch grupach. Będzie szansa ogrywania rezerw, sprawdzania zawodników drugiego planu, o czym prawdziwi trenerzy marzą cały czas. Obawiam się trochę, że ponieważ gra w Pucharze Ligi nie wiąże się z żadnymi finansowymi nagrodami, ani nawet premią w postaci miejsca w europejskich pucharach, te rozgrywki mogą być traktowane jak piąte koło u wozu. Oby tak się nie stało. Liga szuka sponsora dla pucharu, ale powinna przede wsystkim znaleźć stację telewizyjną chętna do pokazania choćby atrakcyjnego ośmiozespołowego, czterodniowego turnieju finałowego, który odbędzie się tuż przed play-off ligi.

W TELEWIZJI. W sobotę w stałym okienku TVP3 spotkanie najlepsze z możliwych obecnie w EBL: Anwil - Prokom.