W trzech ostatnich spotkaniach hajnowianie wygrali jedynie seta. Mniejsza jednak o ostatnią porażkę z Chemikiem Bydgoszcz. Ambicje siatkarzy Moderatora sięgają bowiem jedynie utrzymania na tym poziomie rozgrywek (chyba niepotrzebnie podkreślają to na każdym kroku?), a sobotni goście myślą tylko o grze wśród najlepszych w Polsce. Znacznie bardziej martwi jednak styl, w jakim nasza drużyna przegrała. Albo brak stylu, bowiem gospodarze poddali się już po pierwszej partii.
Partii, która była wyrównana i stała na wysokim poziomie. W Moderatorze nieźle spisywał się nowy libero - Andrzej Kubeł. Poprawił odbiór zagrywki przeciwnika. Kilka razy obronił akcje w polu, co dotychczas należało do rzadkości w naszym zespole. Jacek Malczewski i Maciej Wołosz dobrze zagrywali, co we własnej hali powinno chyba być normą i dotyczyć wszystkich zawodników. Kiedy właśnie Wołosz zdobył bezpośrednio z serwisu punkt na 18:17 dla gospodarzy, trener rywali Paweł Blomberg poprosił o przerwę.
- Rywal wychodzi na parkiet z chęcią do gry - tłumaczył opiekun siatkarzy Chemika. - Jak go się złamie, to później jest łatwiej. W końcówce seta pokazaliśmy, że mamy większe armaty. Złamaliśmy Moderatora.
- Byliśmy bardzo zmotywowani, przecież gospodarze wygrali tutaj z BBTS-em - dodaje Łukasz Kruk, rozgrywający Chemika. - Ponadto przegraliśmy już trzy mecze i więcej nie możemy. Na pewno nie w Hajnówce.
Po przerwie goście przejęli serwis, a po chwili zmusili Marka Antoniuka do błędu w odbiorze. Później zablokowali Wołosza, atakującego z drugiej linii i wygrywali już 21:19. W końcówce zdobyli jeszcze przy swojej zagrywce dodatkowy punkt po długiej i zażartej wymianie. Zwyciężyli 25:22.
Drugi set to kompromitacja w wykonaniu gospodarzy. Rywale serwowali bardzo mocno, a hajnowianie nie potrafili przebić się przez blok. Chemik szybko powiększał przewagę. Wygrywał 11:5, po tym jak trzeci już raz powstrzymał atak Krzysztofa Hajbowicza. Siatkarze Moderatora jakby zapomnieli, jak się gra. Zdobyli w sumie 14 punktów, z czego aż osiem zawdzięczają zepsutej zagrywce bydgoszczan - której ci zawdzięczają masę punktów.
W trzecim secie pojedynek co prawda się wyrównał, ale nikt z kibiców w Hajnówce nie mógł być zadowolony, bowiem siatkarze grali na poziomie drugiej ligi. Bydgoszczanie poczuli się, jakby już wygrali i trener Blomberg musiał prosić o przerwę, by zmobilizować ich jeszcze do gry. Gospodarze zupełnie nie potrafili tego wykorzystać. Dla nich mecz najwidoczniej zakończył się w pierwszym secie.
- Hajnówka niejeden mecz jeszcze wygra, bo ta liga w ogonie jest wyrównana, podobnie jak i w czubie - pocieszał po meczu Paweł Blomberg. - Dadzą sobie radę, powinni się utrzymać. Są tutaj przecież ludzie do grania.
Ludzie są. Tylko jeśli nie uwierzą w swoje możliwości, nie poprą tego walką i zaangażowaniem, obudzą się w drugiej lidze.
Sety: 22:25, 14:25, 20:25.
Moderator: Malczewski, Babińczuk, Antoniuk, Hajbowicz, Gołębski, Wołosz, Kubeł (libero) oraz Kacperski, Werpachowski, M. Wesołowski, Iwaniuk, Aleksandrowicz.
Wyniki innych meczów 7. kolejki: Gwardia Wrocław - SPS Zduńska Wola 3:0, Śnieżka-Joker Piła - Avia Świdnik 3:1, BBTS Bielsko-Biała - GTPS Gorzów Wielkopolski 3:0, Skra II Bełchatów - Jadar Radom 3:2, Orzeł Międzyrzecz - AZS Opole 3:0, AZS Politechnika Śląska Gliwice - KPS Wołomin 2:3.
Zwycięzca rozgrywek awansuje do PLS. Drugi zespół zagra w barażu z 9. zespołem z Serii A. Zespoły z miejsc 10.-14 spadają do II ligi.
kapitan zespołu Moderatora
Największym naszym szczęściem i nieszczęściem jednocześnie było zwycięstwo z BBTS-em Bielsko-Biała. Każdy pomyślał, że wszystko już możemy. Przede wszystkim powinniśmy jednak łapać punkty z rywalami dla nas równorzędnymi, a ponadto starać się po prostu grać jak najlepiej. Zakładaliśmy sobie, że w tych siedmiu pierwszych meczach wygramy dwa mecze, ale jeden z nich w Wołominie, a nie z Bielskiem. Teraz po tych kolejnych porażkach jesteśmy psychicznie podłamani i ciężko grać. Jak kilka piłek nam "idzie", to jest radość. Jak kilka ucieknie, to pojawia się marazm. Zaczyna się od jednej, później trzęsą się ręce. Tak było w drugim secie. A powinno być tak, że człowiek się rozluźnia i gra swoje. U nas odwrotnie, do końca jest presja. Najbardziej widać to usztywnienie przy zagrywce.