Wynik nie interesuje mnie tak długo, jak długo mój zespół strzela choć o jednego gola więcej niż rywal. Za to kibice lubią, kiedy pada dużo goli - stwierdził po meczu trener mistrzów Anglii Arsene Wenger. Z jego słowami zupełnie nie zgodził się trener Chelsea José Mourinho. Portugalczyk nazwał wynik meczu "Kanonierów" żartem z futbolu. - Zgoda, Arsenal wygrał i pewnie cieszy się z trzech punktów. Ale gdyby to mojej drużynie przydarzył się taki wynik, wysłałbym obrońców na długie wakacje w rezerwach. Do diabła, 4:5 to nie wynik piłkarski, ale hokejowy. U nas takie coś by nie przeszło. Na treningach moi piłkarze często grają trzech na trzech. Jeśli wynik dochodzi do 5:4, przerywam grę i wysyłam zawodników do szatni, żeby ochłonęli - stwierdził Mourinho. Jego Chelsea straciła pięć goli w 19 meczach Premier League.
Pierwsza połowa meczu na White Hart Lane nie wskazywała na to, że kibice staną się świadkami gradu bramek. W 37. min gospodarze objęli prowadzenie po strzale Naybeta, ale tuż przed gwizdkiem na przerwę wyrównał Thierry Henry. Po wznowieniu goście szybko strzelili dwa gole - z karnego Kameruńczyk Lauren (po kilku kluczowych pudłach z wykonywania "jedenastek" wreszcie zrezygnował Henry) i cztery minuty później kapitan Patrick Vieira. Potem strzelali kolejno: Jermaine Defoe dla Tottenhamu, Fredrik Ljungberg dla Arsenalu, Ledley King dla Tottenhamu, odpowiedział Robert Pires. Na 4:5 strzelił w 88. min Frederic Kanoute. Na kolejnego gola zabrakło czasu.
- Mówiłem, że po przerwaniu passy 49 spotkań bez porażki i batalii z Manchesterem United będziemy potrzebowali chwili, żeby wrócić do równowagi. Dziś pokazaliśmy, że zwyczaj stawiania na swoim mamy we krwi - mówił Wenger, w którego defensywie zabrakło Sola Cambella, a zastępujący go Pascal Cygan znów się skompromitował. "Kanonierzy" przymierzają się więc do wykupienia z Tottenhamu - jak niegdyś Campbella - jego partnera z reprezentacji Anglii podczas Euro 2004 - Ledley'a Kinga.
Nieoczekiwanie w roli trenera "Kogutów" zadebiutował Holender Martin Jol, bo w piątek po dziesięciu tygodniach pracy z funkcji zrezygnował Francuz Jacques Santini. Były trener reprezentacji Francji uzasadnił decyzję względami rodzinnymi. Ale już podczas weekendu tradycyjnie - jak po nieudanym Euro 2004, kiedy trzy dni po przegranym ćwierćfinale z Grecją opowiadał o bójce Henry'ego z Piresem - obrzucił błotem byłego pracodawcę i wskazywał winnych niepowodzenia (Tottenham jest dopiero 14. w tabeli). Zły zdaniem Santiniego okazał się prezes klubu Daniel Levy, który powierzył zbyt wielką władzę dyrektorowi sportowemu Frankowi Arnesenowi. Słynny przed laty reprezentant Danii robił transfery wbrew sugestiom Santiniego. - Kupił z West Ham Michaela Carricka, choć prosiłem o napastnika, bo potrafiących przytrzymać piłkę mam już czterech. Byłem sfrustrowany takim traktowaniem.
- Niestety, okazało się, że pan Santini nie zrozumiał kontraktu, który podpisał z naszym klubem. Myślał, że wciąż pracuje w Olympique Lyon, gdzie był jednocześnie i trenerem, i dyrektorem technicznym. Jestem zniesmaczony jego oskarżeniami, zwłaszcza że poprosił o rozwiązanie kontraktu z przyczyn rodzinnych - odparł na to Levy, który sprowadzając Francuza, liczył na to, że ten powtórzy sukces, jaki jego rodak Arsene Wenger odniósł w Arsenalu.
Choć gole w wygranym meczu z Fulham zdobyło dla Chelsea czterech różnych strzelców, tego najważniejszego - na 2:1 tuż po tym jak Fulham wyrównało - znów zdobył Arjen Robben. 20-letni Holender, który z powodu kontuzji zadebiutował w "The Blues" dopiero trzy tygodnie temu, strzelił czwartego gola w czwartym meczu - trzech ligowych i z CSKA Moskwa w Lidze Mistrzów.
Jerzy Dudek wciąż nie odzyskał miejsca w pierwszym składzie Liverpoolu i nie zapowiada się, by tak się stało, bo w wygranym 3:2 spotkaniu z Crystal Palace Chris Kirkland bronił dobrze i nie zawinił przy żadnym golu. Bohaterem "The Reds" okazał się czeski napastnik Milan Baros, który błysnął formą jak z Euro 2004. Czech popisał się hat trickiem, zdobywając ostatnią bramkę z karnego w 90. min. W spotkaniu nie zagrał wicelider strzelców Premier League Andy Johnson, który zastanawia się nad grą w reprezentacji Polski. Leczy kontuzję miednicy.
Manchester United jest gotów wysłuchać każdej rozsądnej oferty kupna Ryana Giggsa. Skrzydłowy reprezentacji Walii, który jest wychowankiem klubu z Old Trafford, będzie mógł odejść już w czasie styczniowego okna transferowego - informuje weekendowa prasa. Klub dostał już nawet pierwszą ofertę. Nie, nie z Interu Mediolan czy Juventus Turyn, ale z Boltonu.
Według "Daily Telegraph" Alex Ferguson wystawił 30-letniego, ulubionego piłkarza na sprzedaż na złość zarządowi klubu, bo ten nie zgodził się na przedłużenie kontraktu piłkarza na dłużej niż jeden sezon. Zarządowi ta decyzja jest jednak na rękę, uważa bowiem, że lepiej pozbyć się Giggsa, który gra w MU już 16 lat, i sprowadzić kogoś młodego jak 20-letni Robben.
Ferguson ma też inny kłopot. Kontraktu z klubem nie chce przedłużyć bramkarz Roy Carroll, który po błędach Tima Howarda i odejściu Fabiena Bartheza wyrósł niespodziewanie na bramkarza numer jeden w klubie. Właśnie rozegrał w pierwszym składzie 11. mecz z rzędu, co jest jego rekordową serią, od kiedy w 2001 roku przeszedł z Wigan. Kontrakt 27-letniego Irlandczyka upływa wraz z końcem sezonu, zgodnie więc z prawem Bosmana od stycznia będzie mu wolno negocjować z dowolnym klubem. W MU Carroll nie chce zostać, bo chce być niekwestionowanym numerem jeden, a na Old Trafford wciąż mówi się o sprowadzeniu Ikera Casillasa z Realu, Santiago Canizaresa z Valencii, a nawet Olivera Kahna z Bayernu.
TOTTENHAM - ARSENAL 4:5 (1:1): Naybet (37.), Defoe (61.), King (74.), Kanoute (88.) - Henry (45.), Lauren (55. karny), Vieira (59.), Ljungberg (69.), Pires (81.)
SOUTHAMPTON - PORTSMOUTH 2:1 (1:1): Blackstock (18.), Phillips (71.) - Jakobsson (12. samobójcza)
BOLTON WANDERES - ASTON VILLA 1:2 (1:0): Diouf (21.) - McCann (41.), Hitzlsperger (89.)
CHARLTON ATHLETIC - NORWICH 4:0 (2:0): Johansson (15., 21.), Konchesky (75.), Euell (88.)
FULHAM - CHELSEA 1:4 (0:1): Diop (57.) - Lampard (33.), Robben (59.), Gallas (73.), Tiago (81.)
LIVERPOOL - CRYSTAL PALACE 3:2 (2:1): Baros (23. karny, 45., 90. karny) - Kolkka (44.), Hughes (52.)
MANCHESTER CITY - BLACKBURN ROVERS 1:1 (1:0): Sibierski (45.) - Dickov (78. karny)
BIRMINGHAM CITY - EVERTON 0:1 (0:0): Gravesen (69. karny)
WEST BROMWICH ALBION - MIDDLESBROUGH 1:2 (1:1): Earnshaw (37.) - Purse (32. samobójcza), Zenden (52.)
NEWCASTLE UNITED - MANCHESTER UNITED 1:3 (0:1): Shearer (70.) - Rooney (7. i 90.), van Nistelrooy (74.)