Siatkarki AZS AWF Poznań przegrały w fatalnym stylu

Nie pomogły ani atut własnego boiska, ani poważne osłabienia rywala. Poznanianki przegrały drugi mecz z rzędu na własnym parkiecie, tym razem z Gwardią Wrocław 2:3. Co gorsza, przegrały w bardzo kiepskim stylu.

Drugi mecz z rzędu akademiczki przegrały po pięciosetowym boju. O ile jednak porażka przed tygodniem (i to na wyjeździe) z niepokonaną dotąd w lidze Adrianą Bydgoszcz wstydu wstydu nie przynosi, tak po meczu z Gwardią Wrocław poznanianki mają się czego wstydzić. Gwardia to rywal z tej samej "półki" co AZS AWF, który na dodatek w stolicy Wielkopolski zagrał bez dwóch podstawowych siatkarek: Anny Barańskiej (siedziała na ławce z opatrunkiem na lewym ramieniu) i Katarzyny Mroczkowskiej.

Akademiczki zagrały świetnie w pierwszym secie. Przyzwoicie w czwartym. Katastrofalnie w trzeciej partii, a jeszcze gorzej (jeśli to w ogóle możliwe) w tie-breaku. Brak pomysłu na rozegranie akcji, brak sposobu na minięcie bloku rywalek, brak zgrania, brak szczęścia, brak sportowej złości... Piłkę setową w drugim secie poznanianki przegrały, gdy Natalia Bamber oddała im piłkę "za darmo". Siatkarki AZS AWF stały, i patrzyły na siebie zastanawiając się, która z koleżanek ruszy do piłki. Nie ruszyła się żadna. Przy setbolu w trzecim secie źle przyjęła serwis Iza Żebrowska. Ostatni atak spotkania (zbijała Wioleta Szkudlarek) odebrała wprawdzie Magdalena Walczak, ale jak na złość piłka odbiła się od sufitu! Wszystkie siatkarskie nieszczęścia spadły w sobotę na AZS AWF Poznań w kluczowych momentach ważnego meczu.

W szeregach Gwardii zabrakło dwóch podstawowych siatkarek, ale dwie inne - Bamber (najlepsza na boisku) i Joanna Kaczor - uniosły ciężar odpowiedzialności i poprowadziły koleżanki do zwycięstwa. Wśród akademiczek tylko do jednej zawodniczki nie można było mieć pretensji. Ale tylko przez cztery i pół seta. W tie-breaku, po kolejnym autowym ataku (Gwardia prowadziła już 10:5), trener Roman Murdza zdjął z boiska Janę Gromyko - bo o niej mowa. Wszystkie inne poznanianki potrafiły przeplatać znakomitą akcję żenującym błędem. Po meczu trener Murdza najwięcej pretensji miał do Moniki Trały. Skrzydłowej AZS AWF najbardziej dostało się na odprawie i ona jako pierwsza - zapłakana - opuściła halę. Ale przecież porażka z Gwardią to nie tylko jej wina. Szablonowe rozwiązania obu rozgrywających, nieszczelny blok, rachityczne ataki, kiepskie przyjęcie - lista "grzechów" poznanianek po sobotnim meczu jest długa...

- Nie wiem jak będą wyglądały następne mecze, ale na pewno musimy coś zmienić w drużynie, to nie może tak wyglądać. Nie chcę wystawiać indywidualnych cenzurek zawodniczkom, ale to już kolejny mecz, w którym gramy seriami. Po kilku dobrych piłkach do drużyny wkrada się chaos - mówił po meczu załamany Roman Murdza.

Sety: 25:20, 21:25, 16:25, 25:22, 8:15

AZS AWF: Ślusarz, Pycia, Gromyko, Koczorowska, Żebrowska, Trała oraz Walczak (libero), Wellna, Sawicka, Baran.

Gwardia: Szkudlarek, Bamber, Koprowska, Kaczor, Kupisz, Gomułka oraz Jagiełło (libero), Dawidowicz, Naryniecka.

Dla Gazety

Rafał Błaszczyk

trener Gwardii

Z każdej obronionej piłki wyprowadzaliśmy atak, obojętnie, czy z drugiej linii czy spod siatki. To był klucz do zwycięstwa. Ważne też, że dziewczyny zagrały zespołowo. Mocną zagrywką odrzuciliśmy AZS AWF od siatki, a przecież w tej drużynie są bardzo dobre środkowe. Kiedy dostawały piłkę pod siatką to my mieliśmy problem. Ale kiedy poznanianki nie dostawały piłek na środek i musiały grać ze skrzydeł, to nam było łatwiej ustawić blok, odbić piłkę w obronie czy wyprowadzić szybką, skuteczną kontrę.

Natalia Bamber

środkowa Gwardii

AZS AWF chyba nas trochę zlekceważył, a my to wykorzystałyśmy. Chciałyśmy udowodnić, że choć nie ma z nami koleżanek to jesteśmy w stanie wygrać. I cieszy nas to zwycięstwo, bo punkty są nam bardzo potrzebne.