Gipsar Ostrów - Śląsk Wrocław 75:97

Stawką sobotniego meczu było pierwsze zwycięstwo w tegorocznym sezonie. Triumf zanotowali gracze Śląska. Gipsar jest na ostatnim miejscu w tabeli.

Stawką sobotniego meczu było pierwsze zwycięstwo w tegorocznym sezonie. Bo zarówno koszykarze Gipsaru Ostrów Wlkp., jak i Deichmanna-Śląsk Wrocław nie wygrali jeszcze w tegorocznych rozgrywkach. - Mecz był dla nas niezwykle ważny. Bardzo chcieliśmy wygrać - komentował Tom Mahorić, trener Śląska. Również Gipsar pieczołowicie przygotowywał się do konfrontacji z wicemistrzami Polski. W piątek na treningu, niemalże prosto z lotniska w Warszawie, na treningu w Ostrowie pojawił się nowy rozgrywający, Amerykanin Jason Allen. - Koledzy mówili mi o co walczymy, starałem się pomóc - mówił Allen. Jednak Amerykanin w konfrontacji ze Śląskiem nie był w stanie przechylić szali zwycięstwa na korzyść Gipsaru. - On jeszcze nie zna naszych zagrywek. I był zmęczony długą podróżą - ocenił trener ostrowian Wadim Czeczuro. Jednak widać było, że Allen starał się walczyć, w przeciwieństwie do Sauliusa Kazeviciusa.

Początek meczu potwierdził, że niektórzy koszykarze znaleźli się w Gipsarze przypadkiem. Kazevicius popełniał błąd za błędem (po 10 minutach gry miał już na koncie trzy straty). Uldis Rudzitis biegał po linii rzutów za trzy punkty, ale kiedy dostawał piłkę to albo niepotrzebnie kozłował piłkę, albo niecelnie rzucał. Kolejnym nieporozumieniem była gra obronna Andrija Soli. Przy takiej postawie koszykarzy Gipsaru gracze Śląska wyglądali niczym gracze z NBA. Po niespełna 4 min gry goście prowadzili 14:2. Zdenerwowany trener Czeczuro poprosił o czas i wpuścił na parkiet weterana Dariusza Parzeńskiego. I od tego momentu ostrowianie zaczęli odrabiać straty, a "Parzyk" głośnymi okrzykami zagrzewał swoich kolegów do walki. Właśnie dzięki niemu obrona strefowa Gipsaru funkcjonowała poprawnie. W 14. min ostrowianie przegrywali tylko 24:29, ale właśnie wtedy Kazeviciusowi, Soli i Rudzitisowi zabrakło odpowiedniej koncentracji. - Nie możemy pozwolić sobie na moment dekoncentracji. Aby wygrywać, wszyscy koszykarze muszą włożyć serce do gry - mówił Parzeński, kapitan Gipsaru. I tego właśnie brakowało.

Za to w drużynie Śląska za trzy punkty trafiali Michael Watson i Maciej Zieliński. Po ich rzutach wrocławianie prowadzili 35:24. To był decydujący moment meczu. Od tej chwili koszykarze Śląska z łatwością ogrywali obronę gospodarzy.

W 26. min Allen zdobył swoje pierwsze punkty w Gipsarze, ale ostrowianie przegrywali wtedy już 45:60. - Najbardziej irytuje mnie to, że przegrywając, ktoś opuszcza ręce i dalej nie walczy - mówił Czeczuro. - Nie ma zespołu, hej, nie ma zespołu" - takim okrzykiem kibice podsumowali grę Gipsaru.

Kwarty: 16:24, 12:26, 22:24, 25:23

Gipsar: Rudzitis 24 (1x3), Karlikanovas 23 (1x3), Lalić 7, Kazevicius 6, Sola 4 oraz Parzeński 7, Allen 2, Małecki 2, Krajewski 0, Lewandowski 0.

Śląsk: Watson 21 (5x3), Ignerski 20 (1x3), Hyży 18, Szlachtowicz 6, Randle 4 oraz Zieliński 11 (3x3), Grafs 6, Hanas 5 (1x3), Mroczek 2, Mróz 2, Klausas 2, Skibniewski 0.

Dla "Gazety"

Tom Machorić

trener Śląska Wrocław

Nasz zespół nadal nie jest zgrany, ale widać już pierwsze symptomy poprawy. Musimy zacząć wyrywać. Na to liczą nasi kibice.

Wadim Czeczuro

trener Gipsaru Ostrów Wlkp.

Statystyki, zwłaszcza te z pierwszej połowy, mówią same za siebie. Nie potrafiliśmy grać w obronie. Ponadto zabrakło zawodnikom koncentracji. W drugiej połowie zespół zagrał trochę lepiej, ale i tak nasza gra pozostawia wiele do życzenia.

Radosław Hyży

koszykarz Śląska

Patrząc na moje statystyki, rozegrałem najsłabsze spotkanie w tym sezonie.

Andrij Sola

koszykarz Gipsaru

Momentami "waliliśmy głową w mur". Chcieliśmy wygrać, ale popełniliśmy zbyt dużo błędów.

not. gg

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.