Mówi Michał Ignerski

Anna Monkos: W meczu z Astorią zdobył Pan 13 punktów i usiadł na ławce, a Śląsk zaczął przegrywać. Czy gdyby grał Pan do końca, wynik spotkania byłby inny?

Michał Ignerski, skrzydłowy Śląska: Już nawet nie pamiętam tego meczu! [śmiech]. Oczywiście żartuję, ale nie patrzę na to w takich kategoriach. Trener miał pretensje o moją grę w obronie i dlatego mnie zdjął. Wolał grać tymi zawodnikami, którzy lepiej ode mnie już poznali jego filozofię gry. Rzeczywiście przeciwnik właśnie wtedy nam odskoczył, ale trener nie zdecydował się wpuścić mnie z powrotem. Nie mam jednak o to absolutnie żadnych pretensji. Przecież sam nie miałbym szans zmienić wyniku meczu.

Trener tłumaczy, że nie spędza Pan na razie zbyt wielu minut na parkiecie, gdyż brakuje Panu zgrania z drużyną.

- Na pewno. Chłopaki trenują ze sobą już kilka miesięcy. Ja dołączyłem do nich dopiero dwa tygodnie temu. Zdaję sobie sprawę, że miałem naprawdę spore braki w przygotowaniu fizycznym. Musiałem poświęcić sporo czasu na ćwiczenia na siłowni, trening kondycyjny i przede wszystkim wyuczenie się wszystkich zagrywek. Naprawdę dałem z siebie wszystko i myślę, że teraz wszystko jest już na dobrej drodze. Teraz przyjdzie czas na naszego nowego rozgrywającego - to on będzie nowy i będzie się musiał nauczyć z nami grać.

A Pan, jeśli już poznał styl gry zespołu, będzie spędzał na parkiecie 40 minut?

- U nas nikt nie będzie grał przez czterdzieści minut w meczu. Nie z tym trenerem i nie w taki sposób, w jaki my gramy. Naszym głównym atutem ma być szybki atak i agresywna obrona. W taki sposób nikt nie byłby w stanie grać przez całe spotkanie. Każdy zawodnik będzie wchodził z ławki, grał, dopóki starczy mu sił, po czym prosił o zmianę.

Jedną porażkę można nazwać wypadkiem przy pracy. Przegrana w Bydgoszczy daje jednak do myślenia.

- Po porażce z Turowem byliśmy może nie załamani, ale na pewno bardzo rozczarowani. I bardzo liczyliśmy, że już w Bydgoszczy wszystko ułoży się po naszej myśli. Nie udało się. Nikt z nas po meczu z Astorią nie umiał sobie odpowiedzieć na pytanie, co się stało. Czego znowu nam zabrakło do zwycięstwa? Myślę, że zadecydowały błędy młodości - mamy bardzo wielu młodych zawodników, którzy w tym sezonie dopiero debiutują w ekstraklasie. Muszą sobie uzmysłowić, że to już inny poziom i tutaj gra się inaczej. Pracujemy nad tym i myślę, że naprawdę z dnia na dzień jest coraz lepiej. Ciężko trenujemy i zgadzam się z opinią trenera, że to będzie musiało przełożyć się na nasze wyniki.

Już w niedzielę podczas meczu z Unią-Wisłą?

- Bardzo na to liczę.