Przed meczem GKS Bełchatów - Górnik Polkowice

Dwa mecze u siebie, jeden na wyjeździe - tak wygląda końcówka rundy GKS Bełchatów, który liczy na dziewięć punktów

- Przyznaję, że obawiam się tych spotkań - mówi Mariusz Kuras, trener bełchatowian. - Szczególnie dwóch meczów u siebie, w których naszymi rywalami będą Górnik Polkowice i Szczakowianka Jaworzno.

Z polkowiczanami GKS zagra w sobotę. To nieobliczalny zespół, który potrafi na przykład wygrać z Zagłębie Sosnowiec na jego boisku i przegrać z MKS Mława aż 0:3. Ostatnio Górnik stał się bardziej przewidywalny i zremisował na własnym boisku ze Stasiakiem Opoczno 0:0 (to wynik, którego spodziewali się bukmacherzy).

W GKS nie zagrają Robert Kolendowicz i Jano Frohlich. Szczególnie martwi absencja tego drugiego, bo inny stoper Edward Cecot nie wyleczył jeszcze kontuzji kolana. Kuras: - Być może Edek dojdzie do siebie, ale na razie nie mam gwarancji.

Problemem dla szkoleniowca jest też uraz Rafała Berlińskiego. Pozostali gracze powinni być do dyspozycji. Przy wystawianiu składu szkoleniowiec może brać pod uwagę dotychczasowych rezerwowych, którzy bardzo dobrze zaprezentowali się w spotkaniu o Puchar Polski z Olimpią Sztum.

19 strzelę

Przemysław Iwańczyk: W pucharowym meczu z Olimpią Sztum strzelił Pan aż pięć goli. Czyli skuteczność wróciła...

Grzegorz Król: Ja jej nigdy nie straciłem. Nawet w spotkaniu ligowym z Kujawiakiem Włocławek. Po prostu miałem kilka doskonałych sytuacji, których nie wykorzystałem i biorę to na siebie. A o tym meczu nie chcę mówić. Już o nim zapomniałem i liczy się dla mnie najbliższe spotkanie ligowe.

A koledzy z drużyny też zapomnieli? Nie mieli do Pana pretensji?

- Nie interesuje mnie to. Każdy stara się grać jak najlepiej i czasami może mu nie wyjść. Czy do naszego bramkarza też można mieć pretensje, że wpuścił trzeciego gola z Koroną Kielce? Nie, bo gra GKS Bełchatów, a nie sam Król, czy Aleksander Ptak.

Ale chyba lepiej się Pan poczuł, strzelając w środę aż pięć bramek?

- Jeśli się wygrywa 9:1, na pewno. Ale do tego też już nie ma co wracać. Przed nami trzy spotkania ligowe, w których chcemy zdobyć dziewięć punktów. Za dwa tygodnie zobaczymy, co wyjdzie nam z tych planów.

Ostatnio nie tylko Pan strzela, ale także otwiera podaniami drogę do bramki.

- Widząc lepiej ustawionego kolegę i podaję mu. Problem w tym, że nie zawsze widzę. No właśnie, dlaczego nikt nie powie o tym, że to ja dograłem Radkowi Matusiakowi w meczu z Kujawiakiem? Asysty cieszą mnie tak samo jak gole.

Ile chce Pan strzelić goli w tym sezonie?

- Tyle ile mam na koszulce, czyli 19. W Szczakowiance Jaworzno grałem z 11 i tyleż razy pokonałem bramkarza. Teraz strzelę osiem bramek więcej.