Pechowa porażka piłkarzy Odry Opole w Legnicy

- Sztuką było ten mecz nie tyle przegrać, co nawet zremisować. Z piłką jestem związany bardzo długo, ale nie przypominam sobie podobnego meczu, żebym jako piłkarz albo trener w nim uczestniczył - mówił debiutujący na ławce Odry Zygfryd Blaut. Jego podopieczni, prowadząc przez długi czas 1:0, dali sobie strzelić w końcówce dwie bramki.

Obiecana premia przed meczem, mądra gra przez prawie 90 minut w defensywie, ambicja, zaangażowanie, wyższa kultura gry - to wszystko nie wystarczyło, by zdobyć w Legnicy choć punkt. Odra grała dobrze, ale w miarę upływu czasu widać było, że zawodnikom zaczyna brakować sił. Mimo tego powinna ten pojedynek wygrać.

- Nie wiem, jak wytłumaczyć to, co się stało. Żadne racjonalne tłumaczenie nie przychodzi mi do głowy. Chyba prześladuje nas jakieś fatum, ktoś na górze się na Odrę obraził - mówił załamany obrońca Tomasz Lisiński, który z powodu kontuzji przyglądał się z boku poczynaniom kolegów. - Nie wiem, co możemy zrobić po takim meczu. Ja w życiu w takim nie grałem. Nic, tylko siąść i płakać - zaznaczał kapitan Odry Marek Tracz.

- Przez cały mecz gramy dobrze, nie stwarzamy klarownych sytuacji, ale się mądrze bronimy. Schodząc z boiska, byłem pewny, że wygramy. Dużo biegaliśmy, walczyliśmy. Nie wiem, może zabrakło nam sił w końcówce, chociaż chyba nie. Na pewno zabrakło koncentracji - mówił na gorąco napastnik Odry Piotr Sobotta.

Dramat Odry rozpoczął się w 89. minucie. Po dośrodkowaniu Jana Panika niewiele wskazywało na niebezpieczeństwo, ale bramkarz Odry Jakub Bella zderzył się z własnym obrońcą Tomaszem Jagieniakiem, z czego skorzystał Rafał Majka. W czwartej minucie doliczonego czasu gry po dośrodkowaniu Łukasza Zielińskiego Albert Połubiński uderzył piłkę głową i ta lobem wpadła do bramki Odry. - Jestem w szoku. Nie wiem, jak mogliśmy przegrać ten mecz - przyznawał Bella.

Zupełnie inne odczucia miał szkoleniowiec Miedzi Grzegorz Kowalski. - Czuję się jak wyciągnięty z krypty - cieszył się po meczu debiutujący przed własną publicznością trener. - Zagraliśmy źle, ale do końca walczyliśmy i mamy za to nagrodę - dodawał Kowalski.

Z przegraną nie mógł się pogodzić trener Blaut. - Nie mam pretensji do swoich podopiecznych. Nie brakowało im zaangażowania. Z ich gry też jestem zadowolony i to jest może optymistyczne na przyszłość. Miedź to dobry zespół, ale zupełnie nie mogła sobie z nami poradzić. Chłopcy dobrze się ustawiali w swoich strefach, przesuwali w odpowiedni sposób. Sztuką było ten mecz nie tyle przegrać, co nawet zremisować. Z piłką jestem związany bardzo długo, ale nie przypominam sobie podobnego meczu, żebym jako piłkarz albo trener w nim uczestniczył. Może nam być ciężko podnieść się po takim meczu - oceniał trener Odry.

Bramkę dla opolskiego zespołu zdobył w 25. minucie Łukasz Dzierżęga, który w polu karnym zachował się bardzo przytomnie, przyjmując piłkę, a potem strzelając nie do obrony. Przy stanie 1:0 dla Odry na kilkanaście minut do końca opolanie wyszli z kontrą trzech na jednego. Na bramkę gości biegli: Tracz, Dzierżęga i Daniel Rychlewicz. Nie udało się wykorzystać tej sytuacji, a potem rozpoczął się dramat.

Miedź Legnica 2 (0)

Odra Opole 1 (1)

Bramki: 0:1 Dzierżęga (25.), 1:1 Majka (89.), 2:1 Połubiński (90.).

Żółte kartki: Murat, Ziajka (Miedź) - Drąg, Tracz, Golec (Odra)

Miedź: Jurcik - Kłak (15. Strożek), Połubiński, Murat, Puchalski, Monasterski (70. Ziajka), Zieliński, Kupis, Majka, Panik, Robak (15. Flisowski).

Bella - Sałek, Orłowicz, Jagieniak, Drąg, Rychlewicz (87. Krótki), Tracz, Golec, Waga, Sobotta (75. Grądowski), Dzierżęga.

Widzów: 500 (50 kibiców Odry)

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.