Mieczysław Broniszewski, nowy trener GKS-u Katowice, dla "Gazety": nie mam czarodziejskiej różdżki

- Ratowałem już zespoły przed degradacją z ekstraklasy, więc mam nadzieję, że i tym razem mi się powiedzie. Ale niczego nie gwarantuję, nie jestem cudotwórcą z czarodziejską różdżką - mówi Mieczysław Broniszewski

Mieczysław Broniszewski: Wiem. Widzę po minach zawodników, że są zaskoczeni. Faktem jest jednak, że prezes Dziurowicz, widząc złą sytuację, musiał zareagować i coś zmienić.

Długo się Pan zastanawiał na tą ofertą?

- Nie, przyjąłem ją bez wahania. I to głównie ze względu na tradycje tego klubu i ojca pana Piotra Dziurowicza - Mariana, który stworzył potęgę tego klubu. GKS trzeba uratować i moim zadaniem jest to zrobić.

Zdaje Pan sobie jednak sprawę, że Katowice już przed sezonem były skazywane na degradację?

- To tylko dywagacje, i to głównie medialne. Na takie stwierdzenia jest jeszcze za wcześnie. Mam nadzieję, że szybko to zmienimy. GKS musi jednak jak najszybciej zacząć zbierać punkty.

W środowisku piłkarskim takich szkoleniowców jak Pan określa się mianem "strażaków". Czy czuje Pan, że może zmienić złą sytuację GKS-u?

- Mam doświadczenie w postępowaniu w takich sytuacjach. Niejednokrotnie ratowałem już zespoły przed degradacją i mam nadzieję, że i tym razem mi się powiedzie. Jednak coś więcej o tym będzie można powiedzieć dopiero za kilka tygodni.

A jaki ma Pan pomysł na lepszą, skuteczniejszą grę katowiczan?

- Na takie pytanie jest jeszcze za wcześnie. Nikt nie jest cudotwórcą ani nie ma czarodziejskiej różdżki. Gra nie poprawi się od razu, na to potrzeba trochę czasu.

Godziny dzielą Pana od pierwszego meczu. Kto będzie ustalał skład?

- Oczywiście ja. Takie jest życie trenerskie, że nie spodziewamy się tego, co może się nam jutro przytrafić. Na zapoznanie się z drużyną mam 24 godziny i chcę je intensywnie wykorzystać.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.