Koszykarze Alby Chorzów nie mają co jeść

Tragikomicznie wyglądało czwartkowe walne zgromadzenie członków Alby/Elcho Chorzów. Trwało ponad dwie godziny, a nie udało się nawet zrealizować jednego z szesnastu punktów programu. Działacze obrzucali się nawzajem błotem, a wszystkiemu przysłuchiwali się zdesperowani koszykarze Alby. Nie wiadomo, czy odbędzie się sobotni mecz.

Sytuacja chorzowskiego klubu jest dramatyczna. Brakuje pieniędzy na wszystko: na wypłaty, na transport, na organizację meczów, a nawet na dożywianie. Zawodnicy skarżą się, że nie mają pieniędzy nawet na jedzenie! Wczoraj zlitowała się nad nimi Urszula Przybyłowicz, lekarka grup młodzieżowych (które niedawno zostały zlikwidowane), i... zaprosiła ich na piątkowy obiad do jednego z barów!

Jest problem, wielu wychodzi

Celem zebrania miał być wybór zarządu stowarzyszenia, które miało rozwiązać kryzys. Spotkanie szybko przerodziło się jednak w awanturę między zwolennikami a wrogami apodyktycznego Zbigniewa Mardonia - twórcy klubu, do niedawna jeszcze prezesa i trenera. Już na początku Roman Powęzka, członek Komisji Rewizyjnej i na co dzień trener Alby, zakwestionował ze względów formalnych (brak wpisowego lub deklaracji) 19 z 80 mandatów członków klubu. - Nie może być tak, że dana osoba zgłosi się do klubu na kilka dni czy nawet minut przed zebraniem i zostanie członkiem, a potem będzie działać na szkodę klubu. Nagle Rafał Sobecki, prezes i trener klubu Basket Chorzów, i jego zawodnicy zostali w trybie awaryjnym ściągnięci, aby dołączyć do frakcji antymardoniowej - mówił Mardoń.

- Przecież w ogóle nie można stwierdzić, kto ma ważne mandaty. Zamiast odpisu statutu klubu mamy jakieś dokumenty bez dat, podpisów. To zwykła makulatura - ripostował Mardoniowi Józef Syguła, były pracownik klubu.

Gdy niektórzy ze zdegustowanych członków klubu zaczęli opuszczać zebranie, Mardoń nagle wstał i dramatycznym tonem oznajmił: - Sytuacja zespołu jest fatalna. Jeśli nie ustalimy dziś, kto będzie w zarządzie stowarzyszenia, sobotni mecz po prostu się nie odbędzie!

- To szantaż. Oczywiście powinniśmy się wszyscy zabrać do wspólnej pracy i odbudować sport młodzieżowy w Chorzowie. Trzeba działać tak, żeby znalazły się również pieniądze na płace dla zawodników. Jednak to zebranie w ogóle nie może się toczyć, bo jest nieprawomocne - odparował Mirosław Koźliński, obecny wiceprezes Alby i przeciwnik Mardonia, po czym ruszył w stronę wyjścia.

Wtedy zdenerwował się koszykarz Zbigniew Doliński: - Jest problem, a wszyscy wychodzą! Co mamy teraz robić? Jeśli klub się rozpadnie, zostaniemy na lodzie. Nie mamy po prostu za co żyć!

- Koźliński już trzy razy umawiał się z wami, aby wypłacić zaliczkę i nic z tego nie wyszło. Zresztą większość członków nic nie wnosi do klubu - mówił Mardoń do koszykarzy. Ci go poparli, ale wielu członków zebrania w ogóle nie chciała Mardonia słuchać.

Halina Hiltawska (z płaczem): - Jak to większość członków klubu nic nie robi? Jak Mardoń może tak mówić? Przez 12 lat jestem w Albie i teraz za moją pracę zostałam zmieszana z błotem...

Henryk Żurawski, były prezes Alby: - Mardoń potrafi zrażać ludzi. Wiele osób zostało przez niego źle potraktowanych. Czasami przychodzę na mecze Alby i... kibicuję drużynom przeciwnym!

Krzysztof Sojka, były zawodnik Stali Bobrek Bytom, trenowany wtedy przez Mardonia, obecnie działacz UKS Hajduki (do koszykarzy): - Nie dajcie się wrobić. Uważajcie na Mardonia...

Jeśli nie ja, to kto?

Ostatecznie zdecydowano, że w poniedziałek stary zarząd ustali nowy termin walnego zgromadzenia, ale nadal nie wiadomo, czy w ogóle odbędzie się sobotni mecz z Kagerem Gdynia. Na jego organizację chorzowski klub potrzebuje 3 tys. zł. W środę chorzowian czeka wyjazdowy mecz w Kołobrzegu. Koszt: 5 tys. zł. No i żeby koszykarze w ogóle zagrali, muszą wreszcie dostać jakieś pieniądze. - Naszym głównym sponsorem jest ostatnio firma Eltrans. Wierzę, że Mariusz Saratowicz, członek klubu i prezes firmy, który przebywa obecnie w Niemczech, jakoś nam pomoże - wzdychał Mardoń.

Nie wie, czy będzie ponownie starał się o prezesurę. - Mój syn Jakub ze łzami w oczach radził, żebym dał sobie spokój, ale klub jest obecnie w agonii. Jeśli ja czegoś nie załatwię, to kto?! Będę musiał znowu stanąć na głowie, żeby załatwić jakieś pieniądze. Uważam, że cały zarząd powinien podać się do dymisji i należy utworzyć nowy. Koźliński myślał, że w klubie są pieniądze i chciał być prezesem. A teraz do rządzenia mu już nie spieszno, bo zorientował się, że pieniędzy po prostu nie ma - powiedział nam Mardoń już po zakończeniu zebrania.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.