- To dlatego, że w moim klubie w Sindelfingen trenują bracia Martin i Paul Kutscherowie, Urugwajczycy mieszkający w Niemczech. Moje kontakty z Urugwajem rozpoczęły się dziewięć lat temu. Byłem tam wtedy na zgrupowaniu i poznałem szefa urugwajskiej federacji pływackiej - tłumaczy 50-letni Dłucik, który po hiszpańsku porozumiewa się bez problemów.
W Atenach startowało piętnastu urugwajskich sportowców, wszyscy wrócili do domu bez medalu. - Moi chłopcy wystąpili tylko w wyścigach eliminacyjnych. Dla pływaków z tego regionu świata najważniejsze są jednak Igrzyska Panamerykańskie, podczas olimpiady chodzi bardziej o zaznaczenie swojej obecności w środowisku - mówi.
Dłucik był też na IO cztery lata wcześniej w Sydney. - Tam pływało dwóch moich podopiecznych: Pablo Kutscher dla Urugwaju i Michael Kittl dla Niemiec. Trenerem ekipy Urugwaju był wtedy Kubańczyk, ale jej działacze dali mi VIP-owską akredytację. Dzięki niej mogłem wejść dosłownie wszędzie, przeżyłem dwa wspaniałe tygodnie - wspomina. W Australii bywa zresztą regularnie. - Mój klub ma dobre kontakty z australijskimi pływakami. Kilka razy już się odwiedzaliśmy. W Sindelfingen trenowali ci najsłynniejsi: Jim Thorpe i Michael Klim - wyjaśnia.
50-letni Dłucik pochodzi z Janowa. Trenował na pływalni, która przez ścianę sąsiadowała z domem kultury. - Pamiętam, że tor miał dokładnie 16 metrów i 66 cm długości. Basen jest wciąż czynny, dziś znajduje się w lepszym stanie niż kiedyś - uśmiecha się.
W Janowie i Nikiszowcu sport pływacki miał przedwojenne tradycje. Rozalia Kajzer z TP 23 Giszowiec-Nikiszowiec była w latach 20. bezkonkurencyjną Polką w stylu dowolnym i klasycznym, startowała na olimpiadzie w Amsterdamie.
Lata 70., okres kariery Dłucika, to czasy, kiedy polskie pływanie nie liczyło się na świecie. Dłucik był wprawdzie pierwszym polskim medalistą mistrzostw Europy juniorów (srebro w 1969 roku), ale wśród seniorów nie powtórzył już takich wyników. Na olimpiadzie w Monachium on i pozostali nasi reprezentanci zakończyli karierę w eliminacjach. Po igrzyskach pływak przeniósł się do Krakowa i wkrótce zakończył karierę. Pracował w tamtejszej Szkole Mistrzostwa Sportowego, był asystentem trenera Jana Choynowskiego, którego podopieczna Agnieszka Czopek zdobyła na igrzyskach w Moskwie brązowy medal, pierwszy w historii polskiego pływania.
W 1981 roku Dłucik wyjechał do Niemiec. - Chciałem normalnie żyć. W Polsce denerwowało mnie wszechobecne łapówkarstwo, układy, kombinowanie w najbardziej nawet drobnych sprawach - tłumaczy. Myślał, że będzie pracował w wyuczonym zawodzie (skończył Akademię Ekonomiczną), ale w piśmie pływackim znalazł ogłoszenie o poszukiwaniu trenera. Zgłosił się i został wybrany. W Kannstatt koło Stuttgartu pracował do 1991 roku, potem przeniósł się do VfL Sindelfingen. Z Polską nie zerwał kontaktów. Część rodziny Dłucików nadal mieszka w Janowie, a zaraz po powrocie z Aten pan Piotr wybrał się na urlop do Krakowa i Zakopanego. Córka Anna, czołowa kraulistka wśród niemieckich juniorek, niedawno skończyła studia w Passau. W ich trakcie jeden semestr musiała zaliczyć na zagranicznej uczelni - wybrała socjologię na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Dłucik doskonale orientuje się w realiach polskiego pływania. - Otylię Jędrzejczak obserwuję od kilku lat. Proszę zauważyć, ona jest rekordzistką świata, ale wcale nie posiada najlepszych w Polsce wyników wśród 11-,12-,13-latek. A to dlatego, że była umiejętnie prowadzona, późno weszła w wyczerpujący reżim treningowy i teraz zbiera tego efekty - dowodzi.
VfL Sindelfingen jest czołowym klubem w Niemczech. Chłopcy zajęli piąte miejsce w lidze drużynowej, dziewczęta awansowały właśnie do I ligi. - W Polsce macie lepsze warunki do treningów. Ja tylko mogę pomarzyć, żeby pracować w takim komforcie, jak Paweł Słomiński z Otylią czy Piotr Woźnicki w Unii Oświęcim. Roczna składka dla młodzieży w moim klubie to tylko 60 euro. Jeśli jednak wybieramy się na obóz, rodzice muszą pokryć 95 proc. kosztów. Na co dzień korzystamy z miejskiego basenu, ja z 30 zawodnikami z grupy mam do dyspozycji trzy tory. Wasza "Oti" olimpijskimi medalami zapracowała już sobie na rentę. W Niemczech o takich nagrodach nikt nawet nie śmie marzyć, pływanie to trochę marginalny sport - podkreśla Dłucik.