Katarzyna Pawlik jak Otylia Jędrzejczak

Katarzyna Pawlik, pływaczka z Chorzowa, zdobyła na Paraolimpiadzie w Atenach trzy medale (złoty i dwa srebrne). Chociaż 15-letnia Kasia była w Grecji najmłodszym sportowcem w całej Polskiej ekipie, nikt nie poprawił jej osiągnięć. Wczoraj w Zespole Szkół Sportowych nr 1 im. Janusza Kusocińskiego w Chorzowie odbyła się uroczysta akademia, której była gościem honorowym

15-letnia Katarzyna Pawlikówna zdobyła na Paraolimpiadzie w Atenach trzy medale (złoty i dwa srebrne). Pływaczka z Chorzowa od urodzenia cierpi na chorobę neurologiczną powodującą zaburzenia ruchu i ośrodka mowy. Chociaż Kasia była w Grecji najmłodszym sportowcem w całej Polskiej ekipie, nikt nie poprawił jej osiągnięć. Wczoraj w Zespole Szkół Sportowych nr 1 im. Janusza Kusocińskiego w Chorzowie odbyła się uroczysta akademia, której była gościem honorowym

Wojciech Todur: Jak świętowałaś sukces?

Katarzyna Pawlik: W McDonaldzie. Objadłam się za wszystkie czasy. Zjadłam tyle hamburgerów, że nie mogłam się ruszyć. Pięć? Nieeee!!! Dużo więcej. Gdy wracałam z pływalni z medalem na piersi, to co chwilę musiałam przystawać, każdy chciał mi pogratulować. Gdy weszłam na stołówkę wszyscy wstali i długo bili brawo.

Zdobyłaś złoty medal na dystansie, który nie był Twoją koronną konkurencją

- Na 400 metrów dowolnym zajmowałam na listach światowych piąte, szóste miejsce. W czasie igrzysk bardzo się jednak poprawiłam, bo aż o 30 sekund! Sama nie spodziewałam się, że mam aż tyle sił. W finałowym wyścigu wyszłam na prowadzanie na ostatniej setce. Gdy rywalki opadły z sił, ja jeszcze przyśpieszyłam.

Pierwszy raz startowałaś na tak dużej imprezie. Jak zadziałał na Ciebie stres związany ze startem?

- Dodał mi skrzydeł. Adrenalina była tak duża, że gdy stawałam na słupku, to najchętniej wskoczyłabym do wody przed sygnałem startera. Dziewczyny straszyły się przed startem. W pokoju odpraw głośno krzyczały, wymachiwały mocno rękami. Ja wzięłam je na spokój, zimne spojrzenie i oszczędne ruchy.

Jak wspominasz pobyt w olimpijskiej wiosce?

- Na początku było mi zimno. Po naszym przylocie do Aten pogoda bardzo się popsuła, a organizatorzy zadbali o wszystko tylko nie o ogrzewanie w pokojach. Niektórzy nie mieli nawet kołder. Ja miałam więcej szczęścia, spałam pod frotowym prześcieradłem. Pokój był urządzony bardzo skromnie: łóżko, stół i dwa krzesła. Fajna była jadalnia. Wielka jak supermarket. Zbierałam na talerz same smakołyki, a potem nie mogłam tego przejeść. Przed startem jadłam już tylko makaron i ryż. Z wioski na basen było dosyć daleko, około 30 minut jazdy autobusem. Pływalnia też była ogromna. Gdyby nie wolontariusze, którzy stali na każdym kroku, łatwo byłoby się zgubić.

Był czas na zwiedzanie miasta?

- Już pod koniec igrzysk pojechaliśmy na Akropol, kupiłam bliskim masę pamiątek. Byliśmy też na wycieczce w polskiej szkole. Musiałam odpowiadać na setki pytań. Kibiców było bardzo dużo i byli nam bardzo przyjaźni. Chciałabym przeżyć to jeszcze raz.

Czy ceremonia otwarcia i zamknięcia igrzysk była zorganizowana z równie wielkim przepychem co w czasie zawodów zdrowych sportowców?

- Była super. Chwilami czułam się jak japoński turysta, tyle zrobiłam zdjęć. W czasie ceremonii otwarcia na środku stadionu stanęło olbrzymie drzewo - symbol nadziei. Drzewo było podświetlane w różnych kolorach - to było niesamowite, gdy nagle z zielonego stawało w czerwonym ogniu.

Gdy w wieku 15 lat zdobywa się trzy medale olimpijskie i dodatkowo jeden z nich jest złoty, to chyba trudno stawiać sobie nowe cele?

- Przede mną jeszcze wiele do zrobienia. Wiele rekordów do pobicia. Swoje życie wiążę ze sportem, chciałabym startować jeszcze przez długie lata. Najważniejsze zadanie, jakie mnie teraz czeka, to jednak nie bicie pływackich rekordów, tylko nadrabianie zaległości w szkole. Wiosną czeka mnie końcowy egzamin gimnazjalny i zamierzam przygotować się do niego równie dobrze, jak do Igrzysk

Dla gazety

Grażyna Błaszczak, trenerka kadry narodowej

Gdy pięć lat temu pierwszy raz zobaczyłam Kasię na zawodach mikołajkowych, wiedziałam, że ma talent, ale nie przypuszczałam, że eksploduje tak szybko. Kasia jest dla świata niepełnosprawnych sportowców równie ważna, jak dla zdrowych Otylia Jędrzejczak. Przed zawodami pracowała bardzo ciężko, a ja i tak mówiłam jej, że za mało. Teraz obie wiemy, że wysiłek się opłacił. Ma taki potencjał, że za cztery lata tych medali może być dwa razy więcej. Czuję się spełniona, w swoim trenerskim debiucie olimpijskim zdobyłam siedem medali. Bałam się, czy moi zawodnicy, czy ja zniesiemy takie obciążanie. Walkę ze stresem wytrzymaliśmy świetnie.

not. tod

Medale Kasi

złoto - 400 m stylem dowolnym

srebro - 100 m stylem dowolnym i 100 m stylem motylkowym

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.