Na wczorajszym treningu Widzewa zainteresowanie budził mężczyzna w średnim wieku filmujący ćwiczących piłkarzy. Czy to szpieg z KSZO Ostrowiec?
Okazało się, że nie był to wysłannik sobotniego rywala, lecz Grzegorz Goździk z Edmonton w Kanadzie. - Przyjechałem do Polski do rodziny - mówi pan Grzegorz. - Mój chrześniak Paweł namówił mnie, bym odwiedził stadion Widzewa.
Kanadyjski gość mieszka za oceanem od piętnastu lat. Jest terapeutą, opiekuje się ludźmi chorymi umysłowo. Ostatni raz na meczu łódzkiej drużyny był 9 maja 1987 roku, kiedy Widzew pokonał Górnika Wałbrzych. - Od tego czasu wiele się zmieniło. - wspomina. - Przede wszystkim stadion. Teraz jest bardzo ładny, nie miałby się czego wstydzić u nas w Edmonton.
Pan Grzegorz rozpoznał też Tadeusza Gapińskiego, kierownika drużyny i Józefa Młynarczyka, trenera bramkarzy Widzewa. - Przez te wszystkie lata trochę się zmienili, ale wciąż mają sportowe sylwetki - mówi. Z Gapińskim Goździk zrobił sobie nawet pamiątkowe zdjęcie. Kupił też koszulkę, a od chrześniaka dostał szalik.
Pan Grzegorz pochodzi z Tomaszowa Mazowieckiego i mówi, że od dziecka kibicował tamtejszej Lechii, na której mecze zabierał go ojciec. Od wielu lat sympatyzuje też z Widzewem. - Niestety nie znam dobrze łódzkich piłkarzy, ale wyniki Widzewa śledzę na bieżąco. Lecąc do Polski czytałem w gazecie o kłopotach finansowych, wierzycielach. Teraz wiem jednak, że wszystko idzie ku lepszemu. Przyszedł czas na zwycięstwa i powrót do pierwszej ligi - mówi. - Byłem bardzo zdziwiony, że takie kluby jak Widzew nie grają w ekstraklasie. Za to występują drużyny, których nawet nie znałem.
Goździk był też mile zaskoczony Łodzią. - Bardzo dużo się w niej zmieniło, oczywiście na lepsze - twierdzi. - W Kanadzie jest jakby skromniej. Łódź przeszła moje najśmielsze wyobrażenia. Choćby piękna Galeria Łódzka, czy zaopatrzenie supermarketów. Tyle towarów w sklepach nie ma nawet u nas.
Pan Grzegorz liczy, że w sobotę znów zobaczy widzewiaków w akcji. - Postaram się być na stadionie, choć przede mną spotkania z rodziną.