Arka Gdynia - ŁKS 0:0

ŁKS jest pierwszą w tym sezonie drużyną, która wywalczyła punkt na stadionie Arki Gdynia. Gospodarzom nie pomógł nawet stronniczy sędzia

Przynajmniej z trzech powodów Arka była faworytem meczu z ŁKS. Po pierwsze - gospodarze radzą sobie w tym sezonie zdecydowanie lepiej od ŁKS. Po drugie - gdynianie byli bardziej wypoczęci od zawodników Marka Chojnackiego. Mecz poprzedniej kolejki Arki z MKS Mława został bowiem przełożony z powodu zatrucia pokarmowego piłkarzy z Mławy. I wreszcie po trzecie - ŁKS nie wygrał jeszcze w tym sezonie na wyjeździe.

Łódzkiego zespołu nie opuszczają też kłopoty kadrowe. Z powodu kontuzji nad morze nie pojechała trójka dotychczas podstawowych graczy: Paweł Golański, Paweł Szwajdych i Robert Sierant. Chojnacki musiał więc przestawić swój zespół. W obronie zagrał Gleiton Barbosa, a jego partnerem był Zdzisław Leszczyński, który dotychczas występował w pomocy. Po raz pierwszy w tym sezonie szansę gry w pierwszym składzie dostał też Sławomir Słowiński. Kolejnym nieobecnym w kadrze ŁKS był drugi trener Grzegorz Wesołowski. Przyczyną było to, że dostał propozycję pracy w III-ligowym Hetmanie Zamość.

Szkoleniowcy, którzy wybrali się do Gdyni, niestety nie podjęli ryzyka. W ataku ŁKS biegał osamotniony Marcin Wachowicz, a cały łódzki zespół bronił się przez pierwsze 45 min na własnej połowie. W Arce, oprócz bramkarza Michała Chamery, nie było chyba piłkarza, który nie strzelałby wówczas na bramkę gości. Na szczęście uderzenia gdynian nie były najlepsze i łodzianie nie stracili gola. Najgroźniejszą akcję w pierwszej połowie gospodarze przeprowadzili w 24 min, kiedy główkował Robert Dymkowski, ale Bogusław Wyparło z trudem odbił piłkę na poprzeczkę.

W ŁKS nieźle spisywał się Słowiński, który zacięcie walczył na prawym skrzydle z Marcinem Pudysiakiem. W 11 min, po dośrodkowaniu łódzkiego pomocnika Wachowicz strzelił minimalnie nad bramką. Po faulu na Słowińskim ładnie z rzutu wolnego znów uderzył Wachowicz, ale tym razem trafił tylko w boczną siatkę.

Po przerwie nadal atakowali gospodarze, ale postacią nr jeden stał się niestety sędzia Marcin Nowak. Arbiter nie zauważał fauli piłkarzy Arki i karał tylko łodzian. I to nawet za przewinienia, których nie popełnili. Tak było m.in. w 70 min, kiedy Nowak podyktował rzut karny, po starciu Sebastiana Przybyszewskiego z Rafałem Murawskim. Strzał Krzysztofa Piskuły z jedenastu metrów obronił jednak Wyparło.

Sędzia jednak nie dawał za wygraną i chwilę później wyrzucił z boiska Dariusza Kłusa. Gospodarze atakowali zaciekle już do końca meczu, ale ŁKS nie dał sobie strzelił gola. Łódzki zespół jako pierwszy w tym sezonie wywalczył punkty na stadionie Arki.

Wiosną gdynianie też zremisowali u siebie z ŁKS i... też nie wykorzystali jedenastki. Niefortunnym strzelcem był wówczas Rafał Murawski.

n ARKA (0)

n ŁKS (0)

STRZELCY GOLI

Arka:

ŁKS:

SKŁADY:

Arka: Chamera - Wojnecki, Woroniecki, Kowalski - Pudysiak, Murawski, Sobieraj, Piskuła (81. Ignaszewski), Griszczenko (68. Ława) - Dymkowski, Pilch Ż.

ŁKS: Wyparło - Kardas, Barbosa, Leszczyński Ż, Przybyszewski - Słowiński Ż (77. Bolimowski), Białek Ż (67. Nuckowski), Niżnik, Kłus Ż, CZ , Mysona - Wachowicz (89. Kamiński).