Klęska polskich koszykarzy z Czechami

Od fatalnego występu zaczęli polscy koszykarze występy w eliminacjach ME. Zamiast przełomu było załamanie. W Nymburku Polska przegrała z Czechami aż 57:82

Nie umieliśmy bronić, nie umieliśmy atakować. Silną stroną Polaków miały być rzuty za trzy, a tymczasem trafiliśmy jeden w całym meczu - i to szczęśliwie, bo w ostatniej sekundzie I kwarty rzutem rozpaczy z 10 metrów Łukasza Koszarka. Polski nowy, odmłodzony zespół grał tak, jakby spotkał się się pierwszy raz. Co po części było prawdą, ale w niczym nie usprawiedliwia ekipy Andrzeja Kowalczyka.

- Nie wiem, nie rozumiem, nic tego nie zapowiadało. Trzeba zapomnieć - te słowa powtarzali jak mantrę po meczu koszykarze Polski i trenerzy. - Nie będę wymyślał, ani że sala nie taka, ani że co innego. Zagraliśmy słabo i trzeba tylko wierzyć, że to był właśnie jeden z tych najgorszych dni i za trzy dni ze Słowenią się nie powtórzy - mówił nowy kapitan zespołu Andrzej Pluta.

W młodym zespole tylko on i Eric Elliott mieli właściwie jakieś międzynarodowe doświadczenie, ale także oni wyglądali jak stremowani nowicjusze. Niektóre straty były kuriozalne, a rzuty - nawet z czystych pozycji - nie wpadały do kosza. Mimo to przez dwie kwarty Polacy byli ciągle blisko rywali, a to za sprawą skrzydłowych Filipa Dylewicza i Michała Ignerskiego, grających indywidualnie, pod kosz i skutecznie. Pozostali byli niewidoczni lub nieskuteczni, co dotyczyło także popełniającego liczne błędy Macieja Lampe (1/5 z gry, 2 straty i tylko 1 zbiórka w 17 minut).

Ale i Dylewicz, i Ignerski w drugiej połowie byli bezradni. Ten pierwszy niezły występ zakończył bezsensownym faulem technicznym za kłótnie z sędziami. Czesi tymczasem mogli popisywać się wsadami, albo łatwymi kontrami. W końcu Polakom zabrakło ambicji. Chudzi skrzydłowi Ladislav Sokolovsky i Pavel Milosz wykończyli naszą kadrę sprytnymi manewrami w ataku. Niewiele brakowało do 30 punktów przewagi. Skończyło się na 25, czyli jednej z największych klęsk Polaków w ostatnich latach i to z zespołem potencjalnie słabszym.

- Przez niemal cały mecz czułem, że zaraz wszystko musi się odmienić. Że stać nas na poprawę gry, że zaraz ich dopadniemy i wygramy. Jak widać, nic takiego nie nastąpiło, czym jestem bardzo rozczarowany - mówił Amerykanin z polskim paszportem Elliott, który inaczej wyobrażał sobie debiut w polskiej koszulce narodowej. - Nie mam słów. W najgorszych koszmarach takiego wyniku nie widziałem - dodawał załamany trener Kowalczyk.

W sobotę drugi mecz eliminacji - we Wrocławiu ze Słowenią. Tylko wygrana pozwoli jeszcze myśleć o awansie do finałów..

Czechy - Polska 82:57

Kwarty: 17:15, 17:13, 25:16, 23:13.

Polska:

Dylewicz 16, Lampe 5, Ignerski 10, Elliott 9, Pluta 2 oraz Szawarski 5, Witka 2, Szcześniak 0, Koszarek 3 (1), Gortat 0, Roszyk 4, Trybański 1.

Czechy:

Sokolovsky 22 (1), Neczas 9 (1), Starosta 12, Czudek 2, Czernoszek 9 (1) oraz Milosz 12 (2), Benesz 4, Hajek 0, Kresta 0, Benda 6, Votroubek 0.

Inny wynik naszej grupy:

Słowenia - Francja 77:61

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.