W trzech pierwszych spotkaniach opolscy napastnicy nie zdobyli ani jednej bramki. Lekarstwem na nieskuteczność miało być sprowadzenie do Opola z IV-ligowej Koszarawy Żywiec 21-letniego Łukasza Dzierżęgi.
- Chciałbym zagrać choć 10 minut w tym meczu i pomóc zespołowi - mówił w ubiegły wtorek po pierwszym treningu Dzierżęga. Młody napastnik zagrał od początku sobotniego spotkania, a gdy schodził z boiska, kibice pożegnali go oklaskami na stojąco. Zdobył bramkę, a przy dwóch innych miał swój udział.
W zespole gospodarzy było jeszcze dwóch innych bohaterów. Przyjście nowego napastnika sprawiło, że na ławce rezerwowych mecz rozpoczął Piotr Sobotta. Wszedł na boisko w 50. min, a chwilę później wyprowadził Odrę na prowadzenie, w 78. min ustalił wynik spotkania. Bramkę i dwie asysty podobnie jak Dzierżęga zaliczył również kapitan opolskiej jedenastki Marek Tracz.
Zwycięstwo 4:1 było wynikiem bardzo dobrej postawy Odry, ale tylko w drugiej połowie. Goście mimo wysokiej porażki zaprezentowali się w Opolu przyzwoicie. - W pierwszej części drużyna rywali była od nas lepsza - przyznał trener Krótki.
Jastrzębie objęło prowadzenie w 27. min. Marcel Surowiak nie upilnował Łukasza Pielorza, który przerzucił piłkę nad bezradnym Jakubem Bellą. - Nie miałem wyjścia, musiałem wyjść z bramki - tłumaczył się opolski golkiper. Odra wyrównała dziesięć minut później. W polu karnym sfaulowany został Dzierżęga, a pewnym egzekutorem jedenastki był Tracz. Szkoleniowiec gości Krzysztof Zagórski miał spore pretensje do arbitra.
- Moim zdaniem absolutnie nie mogło być mowy o faulu. Opolanin teatralnie upadł, a sędzia dał się nabrać - oceniał. - Faul był ewidentny. Zawodnik z Jastrzębia przytrzymywał mnie i nie mogłem dojść do piłki - twierdził Dzierżęga.
Nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy meczu, gdyby tuż przed przerwą goście swoją dobrą grę udokumentowali drugą bramką. Pawłowi Hajduczkowi zabrakło centymetrów, by z rzutu wolnego pokonać Bellę. Piłka po jego strzale ześlizgnęła się bowiem po poprzeczce.
W drugiej połowie kibice w końcu zobaczyli taką grę Odry, na jaką czekają od początku sezonu. Dobrze na boisko wprowadził się Daniel Rychlewicz, jeszcze lepiej Sobotta. Goście od 72. min grali w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Hajduczka, który łokciem uderzył Tomasza Lisińskiego. Grę w przewadze nasi piłkarze wykorzystali tylko raz. Ostatnie minuty meczu to już przygniatająca przewaga gospodarzy, którzy powinni zdobyć jeszcze kilka bramek. Fatalnie spudłował jednak Tracz. Szczęścia w doskonałych sytuacjach zabrakło też Lisińskiemu i Sobotcie.
Odra Opole 4 (1)
Górnik Jastrzębie 1 (1)
Bramki: 0:1 Pielorz (27.), 1:1 Tracz (37. - rzut karny), 2:1 Sobotta (52.), 3:1 Dzierżęga (54.), 4:1 Sobotta (78.).
Żółte kartki: Drąg, Lisiński (Odra) oraz Midzierski, Hajduczek, Miąsko, Żbikowski (Górnik).
Czerwona kartka: Hajduczek (72. - za uderzenie łokciem).
Odra: Bella - Orłowicz, Drąg, Lisiński, Waga, Surowiak (46. Rychlewicz), Sałek, Tracz, Rogowski, Żymańczyk (50. Sobotta), Dzierżęga (83. Grądowski).
Górnik: Paś - Wrześniak, Staniek, Piksa (57. Midzierski), Grabczyński (61. Myśliwiec), Hajduczek, Ćmich, Taraszkiewicz, Pielorz, Miąsko (90. Pawliczek), Żbikowski.
Widzów: 1500 (około 150 z Jastrzębia).
Statystyki meczu