- Zwycięstwo w Rawiczu zapewni nam spokojny pierwszoligowy byt. Obecnie mamy 10 pkt na koncie i w praktyce daje nam to utrzymanie, ale hipotetycznie trzeba założyć czarny scenariusz, że już do końca rozgrywek wszystkie swoje mecze wygrywają żużlowcy z Krosna i Gniezna. Wówczas to spadlibyśmy do II ligi - mówi Jan Grabowski, trener Intaru Ostrów.
Dlatego ostrowianie pieczołowicie przygotowują się do niedzielnego meczu. Zawodnicy remontują motocykle, a trener zastanawia się, jaki wystawić skład. Jest jednak pewne, że Intar pojedzie do Rawicza w krajowym składzie. - Nie planuję ściągnięcia na to spotkanie zagranicznego żużlowca - mówi Grabowski. Wszystko wskazuje na to, że drużyna zostanie złożona z tych samych jeźdźców, którzy z łatwością pokonali w minioną niedzielę ekipę Kolejarza Opole. - Zwycięskiego zespołu się nie zmienia, ale ostateczny skład zostanie podany po punktowanym sparingu z RKM Rybnik - mówi Grabowski (sparing z rybnicką drużyną został rozegrany wczoraj wieczorem). Trudno sobie wyobrazić, aby w ustawieniu zespołu doszło do rewolucyjnych zmian. Wiadomo, że na miejsce w składzie liczy Marek Latosi, ale czy zdoła przekonać do siebie trenera? Przemysław Tajchert, który niedawno zajął miejsce Latosiego w pierwszym składzie, w pojedynku z Kolejarzem spisywał się całkiem dobrze. Jedynie Piotr Dym, który zakończył zawody z dorobkiem 6 pkt, może czuć się zagrożony. Chociaż z drugiej strony trudno wyobrazić sobie, aby Grabowski nie skorzystał z usług zawodnika, który wyśmienicie zna tor w Rawiczu, bo przez wiele lat był liderem "Niedźwiadków"...
Wciąż poobijany po upadku w 15. biegu niedzielnego spotkania jest Adam Fajfer. Wprawdzie po tym jak w jego motocyklu pękła opona, żużlowiec sam udał się do parkingu, ale po meczu sprawiał wrażenie bardzo obolałego. - Nic mi nie jest. Tylko się poobijałem - mówił blady Fajfer. - Zobaczymy przed niedzielnymi zawodami, w jakim stanie będzie Adam, ale wierzę, że zdążył się już pozbierać. Jeżeli nie będzie gotowy do startu, to wówczas pomyślimy, co dalej - mówi trener Intaru.
- Chcemy przede wszystkim stworzyć piękne widowisko dla kibiców. Ale to będzie bardzo trudny mecz, w końcu Ostrów to lider grupy barażowej. No i mają Piotra Dyma w składzie - mówi prezes Kolejarza Alojzy Teodorczyk. Działacze z Rawicza zamierzają ściągnąć na niedzielny pojedynek Sebastiana Aldena. 18-letni Szwed startuje dziś w Rybniku w finale Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów (jest tam rezerwowym). Przed tygodniem w Gnieźnie skandynawski nastolatek znakomicie spisał się w debiucie w polskiej lidze: zdobył "duży" komplet punktów (18 w sześciu startach). Chyląc czoła przed wyczynem Aldena, warto jednak zauważyć, że zdobył on tyle punktów głównie dlatego, że rywale przegrywali z nim wyjście spod taśmy. Jeśli zawodnicy z Ostrowa będą się lepiej spisywać na starcie, to o równie imponującą zdobycz może być Szwedowi trudno.
Wbrew obawom trenera Grabowskiego zespoły z Krosna i Gniezna nie mogą wygrać wszystkich swoich meczów do końca rozgrywek. A to dlatego, że dwa razy spotkają się ze sobą - pierwszy raz już w niedzielę na Podkarpaciu. Żużlowcy Startu w zeszłą niedzielę wygrali pierwszy mecz w sezonie - pokonali u siebie rawickie "Niedźwiadki" 47:43. Takie rozstrzygnięcie sprawiło, że gnieźnianie wciąż zachowują szansę na utrzymanie się w I lidze. Aby tak się stało, muszą wygrać co najmniej jeden mecz z KSŻ Krosno. A najlepiej oba. W niedzielę o zwycięstwo będzie ciężko - głównie ze względu na specyficzny, długi i czarny tor (jedyny w Polsce z nawierzchnią... żużlową). - Jeździłem tam w zeszłym sezonie w turniejach zaplecza kadry narodowej juniorów i uważam, że jesteśmy w stanie tam wygrać - mówi czołowy młodzieżowiec Startu Adrian Gomólski. Wielkopolanie pojadą do Krosna wzmocnieni nowym zawodnikiem - w piątek do drużyny został zatwierdzony Andrzej Korolew. Łotysz z polskim paszportem został bezpłatnie wypożyczony z Unii Leszno.
Tabela grupy barażowej