18-letni Rzeźniczak w Legii zadebiutował w ostatnią niedzielę w bezbramkowym ligowym spotkaniu z Zagłębiem Lubin. Następnie dostał powołanie do reprezentacji Polski juniorów. Trochę tym się martwił, bo czuł, że powołanie przyszło w niezbyt właściwym momencie. Gdyby przez tydzień nie było go w klubie, mógł znowu wypaść ze składu. Na jego "szczęście" okazało się, że kontuzjowany jest Veselin Djoković. - Kuba miał grać w meczach towarzyskich kadry. Bardziej pożyteczne dla niego i dla nas byłoby, żeby został. Dlatego choć pojechał na zgrupowanie, to szybko wrócił - tłumaczył trener Kubicki.
A co z Djokoviciem, który już trenował z zespołem i wierzył, że wreszcie i on zadebiutuje w Legii? Serb ze względu na kontuzję zmarnował niemal cały okres przygotowawczy. - Niestety, przedwczoraj jego ścięgno Achillesa znowu dało znać o sobie. Leczenie zachowawcze natomiast nie dało rezultatu i prawdopodobnie to jego ścięgno będzie musiało być czyszczone. Musimy zastanowić się nad zabiegiem operacyjnym. Dlatego Djokovicia w tej rundzie na boisku raczej nie zobaczymy - wyjaśniał doktor Stanisław Machowski.
A kogo jeszcze w najbliższym czasie nie zobaczymy? Kontuzjowani są Dickson Choto i Bartosz Karwan. Pierwszy wczoraj tylko biegał wokół boiska, drugi sympatycznie rozmawiał z kibicami, rozdawał autografy i obserwował, jak koledzy trenują na głównym boisku. - Bartek jest w trakcie doleczania. Dostaje leki pod kontrolą USG. U niego nastąpiło drobne naderwanie na starej bliźnie. Ale wszystko goi się bardzo dobrze. Sugerowałbym, żeby do meczu z Cracovią jeszcze go na boisko nie wpuszczać. Potem mamy przerwę spowodowaną spotkaniami reprezentacji i w tym czasie na pewno spokojnie dojdzie do siebie. Tak samo jak Dickson Choto. On ma bardzo przykrą kontuzję - naderwanie przywodziciela w miejscu przyczepu łonowego. Taki uraz goi się powoli. Musiał przejść serię zabiegów i zastrzyków. W piątek ma jeszcze ostatnie USG, po nim zabieg i jeżeli będzie w porządku, to puszczamy go do normalnego treningu. A Jacek Zieliński? Przychodzi na Legię ćwiczyć po operacji ścięgna Achillesa. Za sześć tygodni będzie można powiedzieć, jak z nim naprawdę jest. Ale na razie jest dobrze - mówi doktor Machowski. Oprócz wymienionych w zajęciach nie wzięli udziału ci, którzy grali w meczu trzecioligowych rezerw: Ireneusz Kowalski, Leo Kurauzvione i Eddie Stanford.
Legia ma kłopoty, lecz Gruzini wcale nie mniejsze. Wczoraj plan był taki, że gospodarze w porze czwartkowego spotkania trenują na bocznym boisku, a przyjezdni na głównym. Ich przylot jednak się opóźnił. W związku z katastrofami samolotowymi na terenie Rosji i podejrzeniem o zamachy terrorystyczne kontrole na lotniskach w tamtym regionie tak się przedłużają, że dotarli do Warszawy wieczorem, spóźnieni o kilka godzin.
Dlatego Legia trenowała na głównym boisku. I chociaż awans ma zostać wywalczony z uśmiechem na ustach, to na koniec ćwiczono karne. - Zawsze je trenujemy, bo to też element meczu. Podczas gierki sparingowej padł remis i żeby pogodzić strony, zarządziłem serię karnych. Od kiedy tutaj pracuję, staram się wpoić zawodnikom, że warto wygrać każdą, najbardziej nawet towarzyską rywalizację. Potem takie nastawienie przenosi się już na poważne spotkania - uspokajał trener Kubicki. - Liczymy się jednak z ciężkim spotkaniem. Chociaż to, że w Tbilisi mecz był tak wyrównany, to głównie zasługa klimatu - dodał. - U nas nie jest tak duszno i wilgotno.
LEGIA WARSZAWA - FC TBILISI. Czwartek, godz. 17 - Łazienkowska 3 (transmisja w TVN). Legia: Artur Boruc - Wojciech Szala, Jakub Rzeźniczak, Marek Jóźwiak - Tomasz Sokołowski II, Tomasz Jarzębowski, Łukasz Surma, Tomasz Sokołowski I, Tomasz Kiełbowicz - Piotr Włodarczyk, Marek Saganowski. FC Tbilisi: Akaki Dewadze - David Odikadze, Revaz Kemoklidze, Givi Karaczelija, Sergo Orbeładze - Georgij Czelidze, Kacha Samcharadze, Gogita Gogua, Tornike Apciauri - Gocha Chojava, Akaki Mikuczadze. Pierwszy mecz 1:0.
Mecz w Tbilisi przed dwoma tygodniami kończył się w nerwowej atmosferze. Głównie z winy miejscowych kibiców, którzy rzucali na boisko rozmaitymi przedmiotami. UEFA ukarze jednak nie tylko gruziński klub, ale i polski. Uznano, że kibice z Warszawy też nie spisali się dobrze. Dlatego na Legię zostanie nałożona sankcja w wysokości 8 tys. franków szwajcarskich (23 tys. zł).