Świt - Bełchatów 0:0

Przed meczem ten remis wziąłbym w ciemno. Teraz mam duży niedosyt. Powinniśmy wygrać przynajmniej 2:0 - powiedział po sobotnim spotkaniu kapitan Świtu Jan Cios. Jego zespół mimo mnóstwa okazji nie zdobył żadnego gola i bezbramkowo zremisował z GKS Bełchatów

W pierwszych trzech kolejkach GKS zdobył komplet punktów, a Świt mimo rozpoczęcia rozgrywek właściwie jeszcze do nich się przygotowuje. Na dodatek w ubiegłym tygodniu do Widzewa Łódź przeniósł się doświadczony bramkarz Boris Pesković. Zastąpił go sprowadzony z czwartoligowej Olimpii Warszawa 20-letni Rafał Misztal.

Pierwsza połowa spotkania przebiegała zgodnie z przewidywaniami. Piłkarze z Bełchatowa grali bardziej agresywnie i lepiej rozgrywali piłkę. Widać było, że jest to zespół dobrze poukładany. W środku boiska Marcin Konopka i Adam Gmitrzuk nie potrafili sobie poradzić z Jackiem Kurantym i Bartoszem Hincem. Pomocnicy GKS długo utrzymywali się przy piłce i szukali Grzegorza Króla. Napastnik gości kilka razy próbował wyjść na pozycję, ale hamowała go chorągiewka asystenta sędziego sygnalizująca spalone.

Mimo przewagi goście nie mieli wielu okazji do zdobycia bramek. Najlepszej nie wykorzystał Kuranty. Jego strzał z linii pola karnego efektowną paradą obronił Misztal. Świt przed przerwą właściwie tylko się bronił. W 45. minucie doszło do sytuacji, która całkowicie zmieniła przebieg meczu. Po stracie piłki Edward Cecot podciął od tyłu Gmitrzuka. Sędzia bez wahania pokazał mu żółtą kartkę. 20 minut wcześniej za podobny faul na Marcinie Danielewiczu ten zawodnik został już ukarany, więc musiał zejść z boiska. - Cecot zachował się nieodpowiedzialnie. Nie można tak faulować, kiedy ma się już jedną żółtą kartkę - ocenił zachowanie swojego piłkarza trener GKS Mariusz Kuras.

Po przerwie osłabieni goście cofnęli się całym zespołem. Świt zaatakował i praktycznie zamknął GKS na jego połowie. W marnowaniu doskonałych sytuacji brylował Karol Bilski. Sam mógł zdobyć przynajmniej trzy gole. W sytuacjach sam na sam strzelał prosto w Aleksandra Ptaka albo obok bramki. - Nie przegraliśmy dzięki temu, że rywale mają w składzie Karola - żartował później grający w Bełchatowie były zawodnik Świtu Sergiusz Wiechowski.

Nie lepiej spisywali się koledzy Bilskiego. Adam Czerkas najpierw w doskonałej sytuacji strzelił głową prosto w ręce bramkarza, a później spudłował z pięciu metrów. Kilka razy próbował Gmitrzuk, ale także bez powodzenia. W sumie tylko w drugiej połowie gospodarze mieli dziesięć okazji do zdobycia gola. Połowę z nich wybronił Ptak, a w pozostałych gracze z Nowego Dworu fatalnie pudłowali.

W końcówce spotkania niewiele zabrakło, a brak skuteczności zemściłby się na podopiecznych Jerzego Masztalera. W 90. min goście mieli rzut wolny pośredni w polu karnym Świtu, ale źle go rozegrali. Dwie minuty później po kontrze Janusz Dziedzic miał przed sobą tylko Misztala, jednak strzelił wysoko nad poprzeczką.

- W pierwszej połowie górę brało piłkarskie rzemiosło. Jesteśmy dobrze przygotowani fizycznie, ale mamy jeszcze duże braki w grze. Po przerwie przeciwnik się cofnął i stworzyliśmy wiele sytuacji. To zawsze bolesne, kiedy najlepszym piłkarzem meczu jest bramkarz rywali - ocenił spotkanie trener Świtu Jerzy Masztaler.

Świt Nowy Dwór - GKS Bełchatów 0:0.

Sędziował Robert Setla z Katowic

Widzów 600

Czerwona kartka: Edward Cecot (45.) - Bełchatów

Świt: Misztal - Łowicki, Cios Ż, Jadczak, Wawrzyniak Ż - Kosiorowski (57. Cieśla), Konopka Ż, Gmitrzuk, Reginis (76. Centkowski) - Bilski, Danielewicz (65. Czerkas);

Bełchatów: Ptak - Frochlich, Cecot ŻŻ, Popek, Hinc - Kuranty, Berliński Ż, Wiechowski (46. Kolendowicz), Garguła (57. Pietrasiak) - Król (79. Kaczorowski), Dziedzic.