Sparing z V-ligowcami z Zaniemyśla był zaplanowany już wcześniej. Teraz okazało się, że konieczność gry w tym terminie była Lechowi wybitnie nie na rękę. Zespół jest przecież przetrzebiony kontuzjami. Do Ariela Jakubowskiego i Krzysztofa Gajtkowskiego po meczu w Moskwie dołączyli kolejni gracze.
Dariusz Stachowiak nabawił się urazu jeszcze podczas meczu z Terekiem Grozny i kulał całą drogę z Moskwy, aż koledzy nadali mu przezwisko "Herr Flick". Na naciągnięcie mięśni nóg uskarżają się Adam Majewski i Mariusz Mowlik. Nietypowej kontuzji nabawił się Zbigniew Zakrzewski, który poparzył sobie skórę na udach - prawdopodobnie boiskowym wapnem.
Cała ta grupa nie mogła wystąpić w sobotę w Zaniemyślu. Z kolei na III-ligowy mecz rezerw Lecha do Szczecina musieli pojechać Krzysztof Kotorowski, Błażej Telichowski i Arkadiusz Czarnecki. Nie było też trenera Czesława Michniewicza, którego sprawy rodzinne ściągnęły do Gdyni.
Pozostali zawodnicy Lecha, zmęczeni długą podróżą z Moskwy, stawili się na meczu z Kłosem, ale i tak trudno było z nich zestawić pełną jedenastkę. - Podjęliśmy więc decyzję o uzupełnieniu składu o mnie i kierownika drużyny - mówi asystent trenera Lecha Waldemar Kryger, który prowadził zespół w tym meczu - W odwodzie był jeszcze trener bramkarzy Zbigniew Pleśnierowicz - dodał żartem.
Skład "Kolejorza" był zatem wyjątkowy.
Lech: Piątek - Kryger, Wojtala, Wójcik, Sasin - Madej, Goliński, Scherfchen, Pawłowski - Reiss, Nawrocik
Nie trzeba dodawać, że Kryger nie miał możliwości dokonania żadnych zmian. W efekcie Lech rozegrał żartobliwy mecz, który należy potraktować jako pojedynek pokazowy i raczej jako ciekawostkę. Lechici wygrali wysoko, bo 5:0, po dwóch golach Piotra Reissa i Damiana Nawrocika oraz jednej bramce Michała Golińskiego. Ten ostatni trafił oczywiście z rzutu wolnego...
Marek Pawłowski
grający kierownik drużyny Lecha Poznań
Gra w piłkę to dla mnie nic nowego. Mam za sobą przygodę piłkarską. Grałem niemal we wszystkich grupach młodzieżowych Lecha, potem w Nowym Tomyślu, Obrze Kościan, a nawet w II lidze w Koninie. Razem z Piotrkiem Reissem grywaliśmy także podczas służby wojskowej w Kotwicy Kórnik. Dopiero od trzech lat nie gram wyczynowo, ale i tak trzy razy w tygodniu spotykamy się przy Bułgarskiej, by pokopać piłkę. Gram nie tylko ja, ale i menedżer Przemysław Erdman czy prezes Radosław Majchrzak. Kiedy np. przez tydzień nie mogę pograć w piłkę, źle się czuję. Taki występ w Zaniemyślu był zatem dla mnie przyjemnością. Potraktujmy go jednak tylko jako ciekawostkę.